Ale niestety, rodzina powiększyła się o dwa psy, czy może jeden był wcześniej z kotem, tego nie wiemy.
Efekt: kot wylądował na bruku, a właściwie na piaszczystej drodze obok domu.

Nie wiemy, czy został wyrzucony, czy sam uciekł przed dwoma szczekającymi potworami. Ale fakt - faktem, państwo nie zapewnili mu spokojnego miejsca i nie zabrali spowrotem.
Kot całymi dniami siedzi w trawie przed bramą, podobno państwo go karmią, ale prawdę mówiąc, nie widać tego po nim.
Ludzie przechodzący nie zwracaja na niego uwagi, przeciez to tylko kot ...
Znalazł się jednak ktoś, dla kogo los kota nie był obojetny.
Germaine od bokserów przechodziła tamtędy codziennie na spacer z psami, kot zawsze siedział, wygladał coraz gorzej, jakby był chory i zagłodzony.
Wywiad zrobiony u sąsiadów pozwolił poznać kocią historię.
Germaine regularnie chodzi do niego i zanosi mu jedzenie, ale nie może zabrać go do siebie, mieszka u niej 13 psów, z czego część to tymczasowicze. Ja tez nie mam już miejsca.
Kota trzeba zdiagnozować, bo ma jakieś guzki na skórze i czasami dziwnie je.
Możemy go umieścić w lecznicy, sprawdzic jaki jest jego stan, ale co potem?...
Potrzebujemy domu, który go przygarnie chociaż tymczasowo, przeciez idzie zima, a kot nie ma sie gdzie schować i w dodatku pewnie sobie nie poradzi.
Proszę, pomóżcie!!!!!!!!!!!!!!
Kot jest bardzo kontaktowy i miziasty, widać, że mieszkał w domu.






Zapomniałam napisać, że kot jest w Wwie.