Musiałyśmy dziś uwolnić wczorajszą kotę od Beatki. Ależ z niej złośnica. Miotała się po klatce od wczoraj, rozkwasiła sobie nochal.
Kiedy ją niosłam w klatce to lednie trzymałam się na nogach - kicia miotała mną i klatką
Niestety łapanie maluchów to nie bajka - pani karmicielka nie chce ich oddać.
Ale negocjacje trwają...
Beatka zdobywa nowe koleżanki, takie mocno wiekowe
Byłam w piwnicy maluchów szefowej pani Danusi.
I mój podziw dla Jani ponownie wzrósł. Ta pani ma podobne warunki - a jednak nie dopilnowała oczek kociaków. Na Janię tez sie kocica rzucała a jednak wszystkie Gruntowiaczki patrzyły na świat parą ślepek.
Maluchy pojechały na wizytę u okulisty. Jeden ma niezłe oczęta (tj rokuje na normalny wygląd)
Drugi - jedno oczko ok, drugie nie wiadomo.
W każdym razie oba maluchy pojechały do p. Danusi, dołączył do nich ślepaczek Szałwii (bo to to samo leczenie)
Zakwaterowanie trwało ze 2 godziny (pomieszczenie gdzie siedzą jest po-zakaźne) Wprawdzie pryskane kilkakrotnie i nawet lampa tam była,ale ja jakoś tak... NArazie dzieciaki siedzą w klatce. Takie M2, troszke ciasne, ale nie mam śmiałości ich wypuścić.
Najciekawsze że ślepaczek Szałwii jakby nie zauważył zmiany rodziny (nie wiem czy to dobry znak

) Zajął się miseczką i wychlapywaniem wody
PRzez to nie zdążyłam odebrać kocicy od p. Ani. ale mam nadzieję, że przeżyje więzienie o 1 dzien dłużej....
TOmasz oddał wczoraj swojego malusiego kicia Murzynka a dziś czarną kociczkę. I jeszcze dzwonił po południu pan, ze ją by chciał, może wybiorą się jutro do Moni obejrzeć szylkretki... Jakiś trend w stronę czarnych???