Zdecydowałam się podnieść mój wątek, bo problem nie minął
Oczywiście jesteśmy po serii systematycznych wizyt u weta, po których i tak nie ma konkretnej diagnozy problemu. Mogę nieśmiało stwierdzić, że nastąpiła minimalna poprawa bo łysa polanka zarosła, Kitek nie wyrywa sobie sierści nagminnie i całymi "pyszczkami", ale.. jednak dalej ma ten nawyk podczas mycia

, skubiąc się w miejscach, które są dla niego dostępne tj. boczki, dolne partie kręgosłupa, przy ogonku. W pewnym momencie zauważyliśmy, że najczęściej robił to, kiedy wydawało mu się, że nikt tego nie widzi, kiedy był gdzieś schowany (np. w pralce

) Kicia zachowuje się normalnie, jak zawsze, bawi się, jest go wszędzie pełno, je.
Jedyne co mnie zaproblemiało, to jego koopy - wydawało mi się, że trochę się męczy robiąc je co 2 dni (paranoja koopy to też długa historia). I wiązałam to z tą sierścią. Wogóle wszystkimi moimi paranojami na ten temat dzieliłam się z wetem, a kicia na widok transportera chował się na godzinę pod szafę
W końcu sugerując się jedną z hipotez weterynarza, że może to być jego nawyk po reakcji na ten Frontline dałam Kitce spokój i postanowiłam zadziałać na niego psychologicznie tzn. nie dopuszczać do gryzienia się podczas mycia. Tylko to też nie daje efektów...
Po tym długim wstępie opisującym wszystkie okoliczności, proszę o jakąś radę: jak to zrobić w "domowy sposób", żeby kot się nie gryzł, jeśli to gryzienie ma podłoże behawioralne.
Bo jeśli nie ma behawioralnego, to wiem... w zanadrzu mam plan w postaci "Arki".