Benni - masz priv.
Czesio - teoretycznie

- jutro w południe powinien opuścić schronisko i zameldować się u mnie. Kierownictwo schronu uprzedzone, mój TŻ też...
Dziś rozmawiałam z wetką, która do niedawna pracowała w schronisku i dobrze Czesia pamięta. Ona uważa, że ze szczęką niewiele da się zrobić i że na dodatek nie ma istotnej potrzeby, bo Czesio ponoć za jej czasów nawet suche chrupał. Natomiast usunięcia wystającego kła może poprawić mu nie tylko wygląd, ale i komfort życia. Pamięta go jako przekochanego kota, który ze wszechmiar zasługuje na dom, a szans na to nie miał żadnych...
Jeżeli nic się nie zdarzy (<ikonka plująca trzy razy przez lewe ramię>) i Czesio jutro wyląduje u mnie, a na środę po południu mamy umówioną wizytę u mojej wetki. Poproszę o zrobienie mu pełnych badań krwi, z profilem nerkowym i wątrobowym i ogólny ogląd oraz diagnozę paszczy i poradę, czy udawać się z nim do dr. Orła, czy do sanacji pyszczka wystarczy wet ogólny.
A teraz siedzę sobie w kąciku i cichutko szlocham, bo właśnie wróciłam od sanny-ho, u której zostawiłam Świrka, który nie dość, że z każdą godziną robił się coraz bardziej kochany, to jeszcze dał mi się dzisiaj wyspać. Grzecznie spał na moim łóżku obok Bunga, który na pożegnanie polizał go po łebku; tylko Luśka do końca miała mu za złę, choć chwilami nawet się razem bawili.
Świrek u wetki był anielsko grzeczny, mruczał i barankował, mimo widocznego strachu. Stwierdzono: wiek - ok. 4 miesiące, waga - nieco ponad 2 kilo (wiercił się na wadze, więc w przybliżeniu), kopalnię koloru białego w uszach oraz nieznaczne łzawienie z oczek. Zapodano: czyszczenie i zakrapianie uszu NieWiemCzym, ale ma to sanna, zastrzyk z lydium i tolfedyny - na okoliczność podejrzenia ewentualnego kk, i advocat na karczek do podania jutro, jak się to kk wyklaruje w jedną albo drugą stronę. Mały, piekielnie wykończony wetem i daleką drogą, w łazience sanny najpierw się wysiusiał, potem popił mleczka a potem padł w transporterku. I tak go zostawiłam...
I to by było na dzisiaj tyle
