Droga Meggi,
rzeczywiście Twoja sytuacja jest dosyć skomplikowana. Nie wiedziałam, że masz częściowo porażoną lewą rękę. Ale może znajdziemy jakiś przydatny sposób. Pamiętam, że „Kociara” zawijała Matyldę w kocyk i kładła do chlebaka. Nie wiem, jak to dokładnie robiła lub do tej pory robi, ale może ona podrzuci Ci jakiś sensowny pomysł. Jutro będzie znów na forum.
Oczywiście, nie możesz robić nic na siłę, bo Lucysia przestraszy się na dobre i nie będzie wcale kooperatywna. Liwia ma rację z tym przyzwyczajaniem. Opisałam to też na 1. stronie wątku w temacie „Home testing”.
Jeśli uważasz, że Twój kot miałby problemy z zaakceptowaniem metody „home testing”, zacznij od ćwiczeń na sucho bez nakłuwania ucha. Pokaż mu glukometr i nakłuwacz, przyzwyczaj go do nowych dźwięków, daj mu też wszystko powąchać. Wytłumacz mu, że to jest wspaniałe urządzenie, które może uratować mu życie. Pogłaszcz go, pochwal, a zobaczysz, że Twój kot nabierze zaufania. Możesz już teraz za samo zainteresowanie dać mu małą nagrodę w postaci jakiegoś smakołyka. Koty są wyjątkowo mądrymi stworzeniami, ale często udaje się je przechytrzyć.
Niektórzy właściciele mają na samym początku problemy z pobieraniem krwi z ucha. Jest kilka sposobów, jak zdobyć upragnioną kropelkę.
Ucho powinno być ciepłe. Możesz je trochę rozmasować. Ja na samym początku włożyłam do skarpetki nieco ryżu, zawiązałam ją i na 20-30 sekund włożyłam do mikrofalówki. Uwaga, skarpetka nie może być za gorąca. Powinna być tylko ciepła. Masowałam nią przez ok. 30 sekund ucho mojej kotki. Do pobrania krwi najlepiej nadają się miejsca na brzegach, bo są najbardziej ukrwione. Możesz zrobić próbę z lampą lub latarką. Podświetl ucho, a zobaczysz dokładnie, gdzie przechodzi najwięcej żyłek. Nasmarowanie ucha małą ilością kremu (np. wazeliną) zapobiega rozlaniu się kropelki krwi. Pamiętaj, by nie wyciskać na siłę kropelki, bo to – jak słyszałam – prowadzi do nieprawidłowych wyników. Ucho może być nakłuwane z zewnętrznej lub wewnętrznej strony, wszystko jedno. Ja osobiście pobieram krew z zewnętrznej strony, bo tak mi najwygodniej. Musisz mieć trochę cierpliwości. U niektórych kotów funkcjonuje to od razu, u innych dopiero po kilku lub kilkunastu próbach. Najważniejsze, żebyś się nie zraził(a). Pamiętaj jeszcze o tym, żeby po pobraniu krwi wziąć ucho w nakłutym miejscu między palce i je lekko ścisnąć (możesz to robić też chusteczką higieniczną). W taki sposób tamujesz krew. Wystarczy, jak odczekasz 20-30 sekund. Zapobiega to ewentualnie powstającym siniakom.
Wiem, Meggi, że ta sytuacja strasznie Cię stresuje. Proszę jednak, nie poddawaj się tak szybko. Tabletki najprawdopodobniej nie pomogą. Sprawdzają się u niewielu kotów.
Niedobrze, że Lucysia nie chce jeść. Czy masz możliwość, żeby ją karmić strzykawką?
Trzymam mocno za Was kciuki. Tak bardzo chciałabym pomóc.
PS:
Co do wizyty u lekarza byłam chyba w jednej z najlepszych lecznic w W-wie na ul. Białobrzeskiej - gdzie lekarzom zalezy na ratowaniu zycia zwierzetom / przepraszam, jezeli Ciebie uraziłam/
Meggi, wcale mnie nie uraziłaś. Znam ten problem i wiem, że każdy ufa w pierwszym rzędzie swojemu lekarzowi, a nie jakieś tam forumowiczce. Mojemu lekarzowi też bardzo zależało na ratowaniu Tinki. Wtedy się mówiło, że jest najlepszym, ale i też najdroższym lekarzem w okolicy. Był dobry, jednak o cukrzycy wiedział niewiele. Po 4 latach spisał moją Tinkę na straty. Ja jednak się nie poddałam. Walczyłam o jej życie przez 2 miesiące samiuteńka, bo mój wet nie miał już żadnego pomysłu. I gdyby nie forumowe dziewczyny z Niemiec, Tinka umarłaby w 2002 r. Kocica wylizała się na szczęście z ciężkiej kwasicy ketonowej. Dzięki własnemu uporowi i determinacji podarowałam jej jeszcze 5 lat kociego życia.
To tyle odnośnie dobrych, lepszych i najlepszych wetów
