Dzień dobry

. Już żyję.
W ratowaniu kocia brała udział straż pożarna. A ja z kolei wpadłam chyba na dobry pomysł ze śpiworem. Chodzi o to, że była obawa, że kocio w momencie dotarci do ziemi wyrwie się w panice i tyle go widzieli. A w pobliżu jest bardzo ruchliwa ulica. Więc wymyśliłam, żeby strażak po dotarciu na dół wrzucił odrazu kocia do śpiwora (mam taki stary, po zapięciu po prostu jak worek) i udało się! Kotek jeszcze na platformie podnośnika trochę się szarpał, ale pan miał porządne rękawice i przycisnął kotka do podłoża, a potem hop do worka, ja worek czyli śpiwór odrazu od góry zawinęłam jakoś tam i biegiem na górę do jego mieszkania, tam został dopiero w kuchni wypuszczony.
Przed chwilą dzwoniłam do opiekunki - kocio wciąż chodzi na niskim podwoziu, chwilami wzdryga się nerwowo, ale zjadł całą saszetkę. Mam nadzieję, że w miarę szybko dojdzie do siebie.
Pan strażak, który go zdjął na prosbę opiekunki zgodził się podać nazwisko i chcemy mu podzękować oficjalnie, tylko nie wiem jak. Nie mogę w płatnych miejscach, bo nie mam na to, a ta pani tym bardziej (już nawet na forum tutaj prosiłam o pomoc dla niej). Może w necie na trójmiejskich stronach? Poszukam jakiegoś działu. Poradźcie.
A Maniusia wczoraj wieczorem po raz pierwszy od czasu choroby długo i błogo udeptywała mrucząc głośno moją kołdrę. Chyba czuje się i fizycznie, i psychicznie coraz lepiej
