
Przedwczoraj zadzwoniła do mnie przesympatyczna pani, która chciała przygarnąć Jodłę. Jodła, jak wiadomo, zaklepana (w poniedziałek idzie do nowego domu razem z Tujką, wczorajsza wizyta w porzo).
Odesłałam panią na mojego bloga. Za chwilę znowu zadzwoniła, spodobał się Cyprys i Limba.
No i teraz mój zgryz - dom potencjalnie wychodzący, chociaż pani wolałaby, żeby koty nie wychodziły, ale mieszka w domu, w spokojnej ponoć okolicy (Konstancin). Drugi zgryz to dwójka dzieci, 9 i 5 lat.
Umówiłam się wstępnie na wizytę dziś. Dziś znowu telefon i okazało się, że doszło do nieporozumienia - pani była pewna, że już dziś zabierze kociaki. Wczoraj kupiła wyposażenie (kuweta, transporter itp.), specjalnie pojechała z zakoconą koleżanką...
I co robić? Nie wiem jakie będą reakcje dzieci / koty, nie oddaję zazwyczaj kotów przy pierwszej wizycie. Nie wiem czy tujaki nadają się na potencjalnie wychodzące koty (pani sama powiedziała, że na kilka tygodni na pewno będą zamknięte, żeby się przyzwyczaiły do domu i ludzi).
Jeżeli dziś przyjedzie z dziećmi, nie wyjdzie bez kotów - ze względu na dzieci właśnie. A dzieciaki każą sobie co chwila otwierać bloga i pokazuja sobie zdjęcia "to jest mój Cyprys, to jest moja Limba".



TŻ twierdzi, że nie powinniśmy ich oddawać, bo uciekną...