Kociak znaleziony dzisiaj, na działkach w Warszawie przez psa mojej bratowej w czasie spaceru. Jego mama i rodzeństwo (kota, nie psa ani brata rzecz jasna
Po spotkaniu z psem przyszła więc kolej na spotkanie z wetem. Diagnoza to koci katar. Oczka rzeczywiście zaropiałe. Maleństwo (około 4 tygodni) wychudzone (skóra i kości) i wychłodzone bardzo (o 4 st C za mało, uszka i łapki zimne). Wet dał małemu jakiś środek na robaki i krople do oczu z antybiotykiem. I kazał się zgłosić na następne odrobaczenie za kilka dni.
Potem maluch trafił do mnie. Niby powinien być ciągle z mamą ale on ledwo żył i nie wiem czy by przeżył na tych działkach. Ja i tak planowałam adoptować kotka za jakiś miesiąc, jak przeprowadzę się do nowego domu - cóż, wypadło trochę wcześniej. Tyle że do tej adopcji chciałam się odpowiednio przygotować, poczytać, podszkolić, wyposażyć... No i wziąć kotka dwukrotnie starszego, odchowanego, wesołego zdrowego urwisa... A tu mi sie nagle trafiła taka bieda kocia, a ja zupełnie zielona, więc pomóżcie proszę!
Po pierwsze czym go karmić? Póki co dostał mięsko z saszetki dla kociaków Whiskasa. Wiem już że to nie najlepszy wybór, jutro mu kupię coś bardziej polecanego. Zjadł z 10 kawałeczków w sumie od około 16. Straszliwie zgrzyta zębami jak je - to normalne u takich maluchów? Czy coś mu dolega? Czy może nie umie jeszcze właściwie gryźć? Do picia dałam mu wodę - kiepsko mu idzie picie z miseczki, jakby chłeptać nie umie, tylko tak macza pyszczek... Co robić? Nie za duży on już czasem na strzykawkę? Powinien już umieć normalnie pić? Planuję kupić mu jutro mleko dla kociąt. Ile powinien tego wypijać?
Kolejna rzecz to ta jego temperatura. Jakoś mi się nie może ogrzać. Powinien mieć uszy cieplejsze od moich dłoni? Bo ma chłodniejsze cały czas... Leży w misce z kocykiem pod lampką, która go ogrzewa, przytulony do sztucznej mamy z butelki z ciepłą wodą w wełnianej skarpecie. Dobrze tak, czy jakoś inaczej powinnam go trzymać?
Strasznie słabiutki jest. Nie biega, nie chodzi nawet. Leży, pokłada się cały czas, śpi. Raz się ożywił na chwilę, przeszedł się pod stołem a potem kupę zrobił - białożółtą, ciągnącą się strasznie, wodnistą. Przepraszam za ten naturalistyczny opis, ale to mi nie wyglądało na zdrową kupę kota...
Kolejna rzecz to pchły. Wet chyba to przeoczył. A ja gdy masowałam mu brzuszek po jedzeniu zauważyłam stada tych paskudztw śmigających mu po futerku. Przecież to cholerstwo go też osłabia. Co z tym zrobić? Bo rozumiem że to co dostał na robaki do środka, nie będzie działało też na pchły...
Zakraplam mu te krople na oczka, ale ciągle mu jedno się przymyka i ropieje. Coś jeszcze powinnam robić?
Przepraszam za ten chaos. Ale jest środek nocy a ja oka nie zmrużyłam, co chwila wstaję do mojego "dziecka" i sprawdzam czy wszystko ok. Czy w ogóle żyje jeszcze, czy cieplejszy, czy nie chce mu się pić, itd... Naprawdę nie mam pojęcia co mogę jeszcze zrobić i jak mu pomóc... Z góry serdecznie dziękuję za wszelkie porady!
Ola z kocurkiem.




