Kupne ciastka z reguły są dobre.
Nie wiem jak skończy się sprawa Chestera. Dzisiejsza wizyta jego byłej opiekunki i jej 14 letniej córki podminowała mnie okropnie. Pani chce kota odzyskać, właściwie nie ona tego chce tylko jej córka, która właśnie wróciła z wakacji. Przez godzinę znosiłam wycie, wrzaski i wysłuchiwałam bzdur z ust dziewczyny.
Tym razem według pani Chester błąkał się 2 tygodnie a nie kilka dni. W dniu zaginięcia był zadbany i nie był nigdy golony. Okoliczności zaginięcia są dla pani czymś normalnym. Kot mieszkał w mieszkaniu na 2 piętrze, był wyprowadzany tylko pod nadzorem i na smyczy, czasem był na chwilę spuszczany luzem i akurat, gdy był spuszczony to ktoś go ukradł. W którym momencie i kto go ukradł pani mi już nie powiedziała, ale za to jej córka wykrzyczała, że to ja ukradłam Chestera aby mieć go dla siebie.
Kotka, która jest w domu nie zostanie wykastrowana, bo kastracja to cierpienie dla kota a kotki po kastracji często doznają szoku. Informacje te zostały przez panią zaczerpnięte z książki o kotach. Pani zna się na kotach, miała „hodowlę” i 6 persów. Kupiła kiedyś ciężarną kotkę z rodowodem, więc kociaki na bank były rasowe. Chester też jest rasowy jak i kotka, która została dla niego wzięta. Wrocławska Persia według tej pani nie jest persem. Z tym akurat się zgadzam.
Dyrektorka bydgoskiego schroniska jest teraz na urlopie i wraca do pracy 1 września. Pani ma się udać do schroniska i wyłuszczyć swoje roszczenia. Decyzja pani Dyrektor będzie wiążąca. Ja mam podliczyć koszty leczenia i utrzymania kota.
Prawnie przez 2 lata od zaginięcia zwierzaka były właściciel może dochodzić swoich praw do niego sądownie. Ja mam prawo żądać zwrotu kosztów leczenia i utrzymania. Jedyna sporną sprawą może być kastracja kota. Na szczęście tego nie można już odwrócić i żałuję tylko, że kotka która jest u tej pani nie trafiła najpierw do mnie.