Powiem tak: jeśli wstawiam fotki Zołzusi, to zaraz wianuszek wielbicieli się pojawia, a jak pokazałam barówki, to zachwyconych brak.
W domu mam masakrę. Kropelki nie zadziałały, może gdyby sytuacja tutaj była stabilniejsza, to coś by się zmieniło. A tu, gdy odizolowałam Pusię i trochę był spokój, to zaraz wypuściłam Niuszka i jest znów źle.
Miziak, to ciapa i histeryk, każdy kot o poziomie agresji ciut ponad przeciętną, będzie go lał. Niuch może nawet by go nie zauważył, gdy np. idzie do miski, ale Miziak szybciutko przypomni mu o swojej obecności głośno burcząc: "boję się okropnie, żeby tylko mnie nie zauważył"
Inna sprawa, że w Orzechowcach Niuch siedział zupełnie sam, mimo, że mógł wybrać pomieszczenie z resztą kotów. Chyba koty za nim nie przepadają. Jest namolny i szalony. Dla ludzi milutki. Muszę mu znaleźć dom, tylko kurczę, ciągle go leczę z tego grzyba, jeszcze nie mogę go zaszczepić, ani pstryknąć fotki, na której byłoby widać, jaki to przystojniak.
Nie mogę go też izolować, bo izolatkę zajęły barówki. Dziś w nocy zamknęłam go z kuwetą i miskami na werandzie - Miziak się wyspał, ja mniej
No i jeszcze Mańka musi się w tym wszystkim na nowo odnaleźć.
Boję się zimy.