juhu!! ja tez poglaszcze

lada dzien ;]
dobrze ze ona lepiej.
a co do rodzenstwa to afair bylo
Co mi tylko przypomina o koszmarnym kocim zaglebiu niedaleko, na smoczej, kolo miejsca gdzie mieszkalam pare mcy temu.. tam sa domy "galeriowce" ze sa wejscia do mieszkan od razu z zewnetrznych balkonow.. i na parterze ktos dokarmia miliard kotow. I to sa sliczne grubasy, ktore siedza i obserwuja otoczenie. Choc nie wiem czy wysterylizowane!
Maja domki i na zime i w ogole.
tylko, ze na wiosne.. zobaczylam, ze tam tupta maluszek. ale matka go odgonila.
podeszlam drugiego dnia i on tuptal (tyci tyci byl) tak niepewnie... zaczelam podchodzic i szedl w moja strone.. matka uciekla pod schody.. I wzielam malego na rece bo on nie widzial ze w zla strone idzie.. i on mial takie koszmarne oczy... teraz juz na bank mysle ze KK :/
jakby "wypchniete" troche, przez opuchlizne, zalane ropa, w ogole wygladal jak koszmarna karykatura malego kotka..
nakierowalam go na "dom" i odeszlam ryczac.. I (wstydze sie, boje sie przyznac wrecz) nic nie zrobilam. To bylo w dniu wyprowadzki stamtad, zaraz pozniej wyjezdzalam za granice, potem przeprowadzalam sie do nowego mieszkania. Ale caly czas mysle o tych kotach i ich wlascicielach (starsi ludzie) i dojrzewam do "zbadania" dokladniejszego tematu, zorientowania sie w ilosci, w kastracjach itp. Najlepiej przez po prostu -wizyte.
Bede potrzebowala wsparcia Waszego wtedy psychicznego a moze i fizyczngo - jak okaze sie ze ludzie sa niechetni, albo nie chca sterylizowac. Albo jak chca

i musze udzwignac 10 grubasow...
Ale tego malucha bede miala w glowie do konca zycia chyba. i wyrzuty sumienia. ://////////
Ktos ma pomysl jak sie za to wziac? Chyba normalnie, wizyte zlozyc, nie?