» Pt sie 22, 2008 19:09
Chciałbym Wam przekazać przykrą wiadomość o tym, że postanowiłem zakończyć dotychczasową współpracę z panią Izą.
Nie chciałem wcześniej o tym wspominać, chociaż nad tym krokiem zastanawiałem się już od dłuższego czasu, ale chciałem mieć pewność, że ta decyzja została gruntownie przemyślana.
Oczywiście chciałem również najpierw porozmawiać z panią Izą.
Teraz jestem już po rozmowie z panią Izą, zwróciłem pani Izie karmę, którą miałem na przechowaniu, pani Iza również rozliczyła się ze mną.
Czuję się zobowiązany do przedstawienia Wam z grubsza powodów takiej, a nie innej decyzji.
Zacznijmy zatem od początku - prośba o pomoc dla pani Izy i jej podopiecznych była spontaniczna i dotyczyła pomocy w spłacie długu pani Izy u weterynarza – tutejsza lecznica chciała, aby do końca roku 2007 pani Iza rozliczyła się z nimi. Wtedy właśnie kotalizator poprosiła o pomoc.
Przypomnę, że z panią Izą współpracowałem już wcześniej.
Myślę, że osoby śledzące wątek pani Izy od początku nie mają wątpliwości, że pomoc ta organizowana była z najczystszych pobudek.
Przy okazji spłaty wspomnianego długu pojawiły się pomysły i sugestie, żeby pomoc trwała dłużej, nie była tylko jednorazowa.
Uważałem, że żeby o taką pomoc z czystym sumieniem prosić konieczne są pewne zmiany w „działalności” pani Izy.
Od pani Izy dostałem jasny sygnał, że jest ona gotowa i chętna do wprowadzenia zmian.
Zmiany te miały między innymi dotyczyć: zaszczepienia kotów przebywających u pani Izy w mieszkaniu i ograniczenia ich liczebności poprzez wyadoptowanie części kotów i nie dołączanie do stada nowych kotów.
Byłem zapewniany, że ówczesna sytuacja spowodowana była brakiem środków i pomocy.
Ustaliliśmy, że pani Iza przedstawi listę kotów kwalifikujących się do adopcji, że będziemy szukać dla nich domów tymczasowych i stałych.
Moja propozycja rozwiązania sprawy braku szczepień wyglądała następująco: porozumiałem się z weterynarzem, z nim i z panią Izą ustaliłem, że będę stopniowo zabierał po 2-3 koty i zawoził je do lecznicy TOZ-u na szczepienia, które będę opłacał z własnej kieszeni.
Niestety dość szybko okazało się, że w ten sposób ciężko będzie coś zdziałać i chyba tylko jeden wyjazd zakończył się powodzeniem. Pani Izie nie odpowiadały godziny w jakich chciałem zabierać koty, sama nie miała na wyjazdy czasu i przejawiała strach, żebym sam zabierał koty. Kilka razy uzyskałem też informację, że żaden kot aktualnie nie nadaje się do zaszczepienia.
Zmieniłem więc taktykę, udałem się do pobliskiej lecznicy, z usług której korzysta pani Iza (i ja również niejednokrotnie korzystałem), porozmawiałem z weterynarzami znającymi mniej więcej sytuację pani Izy i udało mi się wynegocjować cenę za szczepienie co prawda wyższą niż w TOZie, ale na tyle korzystną, że biorąc pod uwagę, że nie musiałbym jeździć na szczepienia do TOZu przez całe miasto (ponad 50 km w dwie strony) i że Pani Iza będzie mogła tam iść na szczepienie w pasującym jej terminie, uznałem, że gra jest warta świeczki.
Liczyłem, że tym sposobem problem licznego stada nieszczepionych kotów zostanie szybko rozwiązany.
Od pani Izy uzyskałem wówczas zobowiązanie, że co miesiąc będzie szczepiła minimum 5 kotów.
Z weterynarzami umówiony byłem tak, że będę przychodził na koniec każdego miesiąca i płacił za szczepienia, które wykonała pani Iza. Byli oni zaangażowani w całą akcję, najpierw się naradzali, zastanawiali jaką cenę szczepień mogą nam zaproponować – tym bardziej było mi przed nimi głupio, że niestety tylko raz miałem za co zapłacić.
Przyznam, że sprawa braku szczepień u kotów z mieszkania pani Izy i to, że nie podnieśliśmy tego tematu w wątku , z każdym miesiącem ciążyła mi coraz bardziej, bo o ile na początku było to niedopowiedzenie, to później zaczęliśmy się czuć jakbyśmy Was oszukiwali, z drugiej strony sytuacja była patowa, bo nie byłem w stanie wyegzekwować zaszczepienia kotów.
Sami również byliśmy rozczarowani tą sytuacją, bo zostaliśmy wprowadzeni w błąd – myśleliśmy, że jak pani Iza tylko będzie miała taką możliwość, to z niej skorzysta, bo nie mieściło nam się w głowie, że można mieć tak dużo nieszczepionych kotów i mieć codzienny kontakt z kotami wolno żyjącymi, przynosić co chwilę do mieszkania a to kociaki, a to chore koty na leczenie i tak bagatelizować problem braku szczepień, nie zdziałać w zasadzie nic w czasie wielu miesięcy.
Powracając do sprawy wyadoptowania części kotów od pani Izy z mieszkania, to pani Iza i jej mąż na początku wyrazili chęć zmniejszenia ilości kotów w mieszkaniu, a co za tym idzie pani Iza zobowiązała się do przedstawienia listy kotów nadających się do adopcji, ich opisów, zdjęć.
Chodziło o koty najkrócej przebywające u pani Izy.
Do dzisiaj – pomimo wielokrotnych próśb, przypominania – pani Iza nie wywiązała się z tego.
Dzięki pani Małgosi udało się wyadoptować trzy koty, ale dwa z nich to były podrośnięte kociaki, przygarnięte stosunkowo niedawno, których nie można było wyadoptować dlatego, że cały czas były niedoleczone - gdy w internecie zaczynaliśmy któregoś ogłaszać i były telefony, to dowiadywałem się od pani Izy, że kotek się nie nadaje, że obecnie jest chory. Trzeci kot również został świeżo przygarnięty, więc ilości kotów w mieszkaniu tak naprawdę nie udało się zmniejszyć.
Wielokrotnie podejmowałem temat szczepień i zmniejszenia populacji kotów w mieszkaniu, rozmowy były prowadzone również w obecności męża pani Izy.
Byłem zapewniany, że te dwie sprawy uda się szybko „wyprostować” - dlatego też nie informowałem o nich osób pomagających pani Izie., czego teraz bardzo żałuję i przepraszam za to.
Dla pani Izy udało się zorganizować pomoc znacznie przekraczającą to, na co się pierwotnie umawialiśmy, ale ta pomoc była organizowana niejako na kredyt, w trybie pilnym pewne sprawy miały być ze strony pani Izy „wyprostowane”. Pani Iza nie wywiązała się z tego, co obiecała, gdy niejako ręczyliśmy za nią prosząc o pomoc.
Nie ukrywam, że na moją decyzję o zakończeniu współpracy miały również ostatnie wypowiedzi pani Izy na mój temat, sugerujące, że ją poniżam, zachowuję się ordynarnie, oczekuję wdzięczności itd.
Do tego dochodzą jeszcze nieprzyjemne uwagi, które usłyszałem od pani Izy w tamtym okresie oraz kumulacja różnych wcześniejszych przykrych i dziwnych epizodów, sugestie, że od początku pomagałem z jakichś niewiadomych, niecnych pobudek., mówienie nieprawdy, zachowania wrogie i agresywne, rzucanie słuchawką telefonu, postawa roszczeniowa i pretensje.
Poza kwestiami takimi jak szczepienia i liczebność kotów w mieszkaniu, jako jedną z głównych przyczyn zakończenia współpracy wymieniłbym coś co można by było nazwać „zmęczeniem”, „wypaleniem”. Pani Iza zaczęła zajmować tak dużo miejsca w naszym życiu, że zaczęło to mieć istotny wpływ na życie prywatne, zawodowe i sprawy związane z kotami.
Jeszcze kilka dni temu wydawało mi się, że w ograniczonym zakresie ta współpraca jednak będzie możliwa, że będę potrafił oddzielić własne odczucia od organizowania pomocy dla zwierząt, ale w międzyczasie dotarło do mnie kilka rzeczy, między innymi taka, że doszło już do jakiegoś absurdu, bo sam upubliczniam nieprawdziwe, a obraźliwe dla mnie treści, i dla dobra zwierząt nie ustosunkowuję się do nich.
Wcześniej, widząc u siebie pierwsze objawy zmęczenia całą sytuacją i trudną współpracą próbowałem wprowadzić system współpracy na stopie „profesjonalnej”, tak aby nasza współpraca mogła trwać jak najdłużej. Niestety te próby nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
W chwili obecnej prawda jest taka, że nie mam siły i ochoty nawet odbierać telefonów od pani Izy, co wyklucza dalszą współpracę, bo nie wyobrażam sobie, żeby pomoc dla pani Izy i jej podopiecznych wyglądała tak, że ktoś pełni tylko funkcję techniczną i umieszcza teksty pani Izy, to co akurat pani Iza chce powiedzieć, a o inne sprawy nikt już nawet nie pyta, nie widzi jak wygląda sytuacja na miejscu, nie ma relacji postronnej osoby.
Nadal uważam, że pomoc dla pani Izy jest potrzebna, ale nie wiem jaki powinna mieć ona kształt, w jakiej być formie i na jakich zasadach - zwłaszcza w obliczu tego, że mimo starań i wysiłków, nie udało się uzyskać zmian, o których pisałem wcześniej, a które uważam za istotne w całej akcji pomocowej, bo co prawda pomoc obejmowała koty wolno żyjące , ale tych dwóch spraw nie można tak do końca rozdzielić.
Jest to dla nas bardzo przykra sytuacja, czujemy rozczarowanie, zawód, bo udało się zorganizować coś naprawdę dużego i fajnego, bardzo się w to zaangażowaliśmy, staraliśmy się żeby ta pomoc była z głową. Żeby poza pozyskiwaniem karmy i funduszy na nią, po kolei usprawniać różne dziedziny pracy karmicielskiej – żeby pani Iza miała do dyspozycji własną klatkę – pułapkę, klatki wystawowe, transportery, wygodny, niezawodny rower, kuwety do klatek i do innych miejsc, żeby były preparaty do odpchlenia i odrobaczenia, pojemniki na karmę – wspólnymi siłami i dzięki Waszej pomocy udawało się to.
Dziękujemy Wam serdecznie za to.
Dziękujemy wszystkim, którzy podczas istnienia tego wątku przyłączyli się do pomocy, zareagowali na nasz apel i prośbę o pomoc.
Dziękujemy osobom, które uczestniczyły w życiu tego wątku.
Niestety za naszym pośrednictwem i za pośrednictwem wątku, który założyliśmy, pomoc nie będzie już możliwa i niebawem poprosimy o zamknięcie tego wątku.
O zamknięcie wątku poprosimy mając przekonanie, że nie zostawiamy pani Izy zupełnie bezradnej, jak osiem miesięcy temu nie mającej dostępu do internetu i forum - już nawet w tym wątku pojawili się znajomi pani Izy.
Możliwe, że niebawem pani Iza sama będzie mogła zalogować się na forum.
To chyba tyle.
Dziękujemy Wam wszystkim, jeszcze raz przepraszam za wszelkie niedociągnięcia z naszej strony.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie, do zobaczenia w innych wątkach.