Taak Niewiniątko. Niewiniątko tak się ze mną bawił wczoraj, że w pracy dziś pytali po spojrzeniu na ręce moje, czy na szaber chodziłem do sadu i w drut kolczasty wpadłem
A zeszły weekend mieliśmy hmmm ciekawy. Sprowadziłem Tygrysowi kumpla. Wrzesień idzie, sporo zajęć mi dochodzi i Tajger dłużej sam będzie siedział, więc za radami różnymi stwierdziłem, że może kompan rzeczywiście nie będzie głupim pomysłem. W sumie to stwierdziłem tak po tym jak zadzwonił do mnie kumpel, że musi kota swojego oddać i szuka mu dobrego domku. Kota kumpla znam, niejaki Czarny Myniek. Oaza spokoju. Duże- większe od Tygrysa, czarne i cierpliwe jak żaden znany mi kot. Ułożyć tego Waćpana sobie na głowie to będzie leżał póki się go nie zdejmie, położyć do rozstawionych szachów to będzie grał, nalać w kieliszek, to yy będzie udawał, że pije z człowiekiem

Ot stwierdziłem idealny kompan skoro Tygrys może słabo koty inne znosić.
W piątek po pracy pojechałem po kumpla, który w ramach oswajania Myńka z nowym miejsce stwierdził, że zostanie u mnie na noc, kot i akcesoria do auta i do domu. Tygrys po otwarciu mieszkania od razu skumał, że coś nie tak jest. Zaczął pchać się na ręce, ale zamarł ujrzawszy Myńka. Wstawiłem Tygrysiowi żarło i kuwetę do pokoju i na jakiś czas oddaliśmy Myńkowi mieszkanie do zbadania. Było spokojnie do czasu, aż wypuściłem Tygrysa. Tigre nie odstępował Myńka na krok, chodził za nim, fuczał i prychał. A my za nimi. Co Myniek wszedł do pokoju któregoś to Tygrys uwalał się w progu, warczał i nie pozwalał tamtemu wyjść. No, ale oaza spokoju też nie był dłużny i po pół godzinie stwierdził, że koniec prychania i zaczął śpiewać. Łaziły tak sobie cały wieczór, my za nimi. Jeden warczał, drugi śpiewał bojowo. W pewnym momencie Myniek stwierdził, że starczy tego warczenia na niego. Wlazł za fotel, Tygrys tuż za nim. A tu niespodzianka, Myniek urządził zasadzkę i ciabas. Uhhh wrzask, kotłowanina, pierze wszędzie. Najgorsze, że żaden z panów nie zamierzał uciekać, więc natychmiast capnąłem Tygrysa i do innego pokoju. Takiej awantury to z żadnymi poprzednimi kociambrami nie mieliśmy. Zawsze było prychanie, jakieś ataki, ale zawsze jeden ulegał, odpuszczał, czy też obchodził bokiem i jakoś się dogadywały. Może wynikła ta sytuacja stąd, że tu oba dorodne kocury, jeden 3, drugi 7 lat na karku. Może Myniek wziął Tygrysa za jakoweś Yeti. Wcześniej widywał się z kotami, jak na wakacje do brata kumpla trafiał i nie było problemów. A tu, walka na śmierć i życie. Jak się uwalił klocuch na Tygrysie to ten aż siknął

ze strachu, czy też wściekłości. Resztę weekendu panowie spędzili w osobnych pokojach. Próbowałem kilka ładnych razy ich spokojnie pokazywać sobie, ale scenariusz zawsze taki sam. Tygrys na najwyższej półce swojego małpiego gaju i warczy, Myniek na dole, śpiewa i kombinuje jak się wbić na górę. Także niestety Myniek wrócił w poniedziałek do kumpla i szukamy mu innego domku...
No a dla Tygrysa to w przyszłości dalszej jeśli już to chyba młodego kociaka mi trzeba za kompana mu sprowadzić, ale też nie wiem, czy to przejdzie. Może pannicę jakąś. Kurcze on się całe dnie nudzi, ale jak ma mi stresa łapać to pewnie tak zostanie. Może kiedyś na DT spróbuję coś małego wziąć i zobaczymy jak to będzie wyglądać. Mieszkanie niby duże, 3 pokoje, więc mają gdzie się unikać, ale nie wiem czy coś wyjdzie z tego.
Teraz foch za nieudane sprowadzenie kumpla Tygrysowi minął. Buszuje już po pokoju gdzie rezydował Myniek, do łóżka się pcha i rozrabia po staremu. Yyy dziś rano odkryłem, że Tigre kocha Danio waniliowe

Wychodzi na to, że tymi skromnymi śniadaniami przyjdzie mi się z nim dzielić bo jak jadłem to mało mi na głowę się nie wdrapał
