Oj, aniolek to z niego nie jest, niestety. Jak byl maly, to uwielbial mizianki i spal mi na gorsie. Potem podrosl i zaczal glupiec. Stwierdzilam, ze dorasta, wiec mozna mu wybaczyc. Odjajczylam i czekalam na powrot slodkiego kocinka, a tu nic....
Gustaw jest niedotykalski, najbardziej lubi gryzc i drapac. Najchetniej po twarzy (ale juz wycwiczylam uniki

). Jak sie na mnie obrazi, bo np. za pozno wrocilam do domu i sie nudzil, to wtedy demonstracyjnie wita TZ, kazac sie nosic na rekach i nawet troche mruczac (normalnie ta funkcja mu zanikla w wieku 4 miesiecy). Ja zasluguje na przywilej miziania o 6 rano, przez 3 minuty, jak przegapie, to musze czekac kolejne 24 godziny

. No i jak sie obrazi, co mu sie czesto zdarza z niewiadomych przyczyn, to robi rozne rzeczy, ktorych normalnie nie robi - przewraca szklanki (mam juz tylko plastiki

), wysypuje popielniczniki, skacze po zaluzjach, wyszarpuje kable z telewizora. Wtedy trzeba kotka zabawiac, wymyslajac co chwila cos nowego, a najchetniej to biegajac za nim po domu i pozwalajac sie gryzc po lydkach.
I na dodatek nic nie je, oprocz suchego, najchetniej podlej jakosci (wlamuje mi sie do szafki z zarciem dla dziczkow). A ja chodze, wymyslam, prosze, spedzam godziny w korkach w poszukiwaniu najlepszej wolowinki, i nic....
Oczywiscie czytajac o roznych przypadkach na forum wiem, ze nie powinnam sie skarzyc, bo to jeszcze nic, ale czasem chcialabym miec w domu kota, a nie jakiegos naburmuszonego potwora

.
Ale w sumie co z tego - wystarczy ze kocio ma moment laski i spojrzy na mnie przyjaznie, to o wszystkim zapominam i np. spedzam cala noc w jednej pozycji, zeby nie obudzic spiacego na moich nogach futrzanego ciezaru...
Ech....
