Niestety - z Maniusi oczkiem zrobiło się bardzo źle

. Jeszcze dzisiaj koło 17-tej było bez specjalnych zmian, a Maniusia mrucząc rozgłośnie jadła sobie. Potem wyszłam z psem zostawiając Maniusię samą w kuchni (lubi spokój). Gdy wróciłam po około godzinie, przeraziłam się. Po pyszczku Maniusi płynęła krew a oczko wyglądało strasznie, taka jakby galareta czy żywe mięso. Oczywiście byłyśmy u weta, nie naszego, ale dyżurnego. Potwierdził myśl, która odrazu przyszła mi do głowy - Maniusi po prostu pękło oczko

. Jak to się stało to można tylko podejrzewać. Miała prawdopodobnie zwiększone ciśnienie. Mogło pęknąć samo, ale mogła też podrapać się i zahaczyć pazurkiem, i to wystarczyło. Była sama, więc odpada możliwość skaleczenia przez innego kota.
Prawdopodobnie oczko do amputacji, ale wet powiedział, że nie odrazu. Że trzeba cos tam ustabilizować, zresztą z nerwów nie zrozumiałam. Dostała antybiotyk do oczka, lek przeciwbólowy i trochę furosemidu (ma obniżyć ciśnienie zdaje się). Jutro idziemy do naszego (o ile znowu coś nie pokręciło się w dyżurach, mam nadzieję, że będzie).
Bardzo, bardzo prosimy o kciuki.
Przy okazji dziękuję za bazarki i wogóle za wszelaką pomoc, jesteście kochane. Bardzo się przyda, bo przede mną dalsze wydatki. Prawdopodobnie operacja.