dzisiaj troszkę dobrych wieści: do domu (wspaniałego!) poszła trikolorka Kaja od p.Kazi i rudziutki Rufin. Od dzisiaj ma też dom Maks, który przyjechał ze Śląska, miał połamaną miednicę i pomieszkiwał na DT u markopolo.
Poza tym w schronie podali mój telefon pani, która znalazła 3 maleńkie szkieleciki i nie miała co z nimi zrobić, bo jutro wyjeżdża, do schronu nie chciała oddać za nic. Na szczęście pomogła p. Zosia, która uznała, że nie weźmie od nas zdrowych ogonków tylko te maluszki do odkarmienia.
Jedynym dzisiaj zgrzytem było jeżdżenie w kółko z Maksem, bo pani, która miała go wziąć o 16-stej terminowo "nawaliła" więc Maks pojechał z nami zawieźć Kaję do Woli Radziszowskiej, potem Rufina i w końcu dotarł wieczorem do domu. Mam trochę obaw (intuicyjnych a nie opartych na czymkolwiek, bo wtedy nie dałabym kota) co do tej adopcji ale wierzę, że się jakoś to poukłada.
We wtorek ruszamy z akcją sterylek w Zakładzie Gazowniczym. Na razie raczej tak półgębkiem, bo poza jednym miejscem tymczasowym na przetrzymanie kotki nie mamy żadnego więcej z powodu urlopów ale zacząć trzeba, bo ich tam jest ze dwadzieścia sztuk dorosłych plus 3 rodzinki świeżo "wyklute"