zunia pisze:Pixie, Ty to chyba nigdy się nie nudzisz.
Owszem...czasem się nudzę...i wtedy robię się marudna. Więc teraz mam.
Udało mi się dzisiaj Staruszka obezwładnić i zawlec do wetki - a co się miałam sama męczyć...Kolejny zastrzyk, płukanie paskudnej dziury i "obleciałam" go po całości szmatą...
W trakcie "oblatywania szmatą" gdzieś ze środka kota dał się słyszeć przedziwny dźwięk....Coś jak nadciągająca burza, albo startujący w oddali odrzutowiec....

Zresztą....czy ja wiem...może to było coś przypominające mruczenie...?
Wzruszają mnie takie koty...To stary, wolnożyjący kocur a patrzy na człowieka z taką ufnością...
Wiem, że moja pomoc jest bardzo doraźna i wiem, że jego zegar tyka bardzo szybko. I myślę że on też wie.
Jakiś czas temu, kiedy zobaczyłam jak się zmienił - jego futerko zmieniło kolor z czarnego na taki charakterystyczny brunatny - wiedziałam, że nie jest dobrze. Wetka mi teraz powiedziała, że pani, która się nim opiekuje zrobiła mu badania i faktycznie - mocznica...

Mam nadzieję, że rana po ropniu ładnie się zagoi i nie trzeba będzie nic ciąć ani szyć bo jego znieczulić się nie da...