» Czw sie 07, 2008 22:40
Nigdy, ale to przenigdy nie mówcie, że jest źle. Zawsze może być gorzej.
Dzisiejszy dzień do takich właśnie należy.
Kiedy wróciłam z Czaj od weta jedyne o czym myślałam, to powtarzana mantra - `to nie jest panleukopenia, toniejestpanleukopenia`. I myślałam sobie - `teraz tylko z Płomyczkiem na wyciskanie`.
W zupełnym amoku sprzątnęłam to, co podczas mojej nieobecności pogryzł pies. I pewnie automatycznie założyłam, że to pudełko akurat było puste.
Nie było...
A pies zaczął mieć objawy przegrzania. No dobra, wróciła przed chwilą ze spaceru, jest upał. Ale coś mi nie pasowało - zawołałam ją, a ona przykuśtykała na trzech łapach i od razu się położyła na podłodze.
Do Doc podwiózł nas Adi - TZ Lidy. A w międzyczasie pies doznał cudownego ozdrowienia.
A ja zatrybiłam o co chodzi dopiero, gdy robiłam kolejną turę do Doc. Wcale nie z Płomykiem - z Dydkiem. Bo Dyd zdążył w tzw. międzyczasie rozwinąć sobie zainfekowane plazmocytarne zapalenie jamy paszczowej.
Dla Tili Doc zaordynował leki znoszące objawy przedawkowania leków rozkurczowych na oskrzela, Dyd dostał antybiotyk i został wpisany na zabieg usuwania bolących zębów.
A Płomyk dopiero niedawno wrócił z wyciskania...
Też został zapisany na zabieg.
Na koniec - Czaj ma apetyt i zjada ok. 5ml na jeden raz. Na razie nie było zwrotów.
Chyba dobranoc. Bo rano znów trzeba wstać...
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882
'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'