Boruta

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 22, 2003 15:00

ryśka pisze:No bo to trudna dla Ciebie sytuacja, nie ma więc co się dziwić.

Ja sobie myślę jeszcze tak: jeśli ludzie go nie dostaną, to będzie im przykro przez tydzień. Jakoś nie wierzę, że umrą z rozpaczy :twisted: Tak samo by nie umarli z rozpczy gdyby im ten kotek już dawno padł.


Rysiu - ja Ci dziekuje za te slowa.... bo juz sie zastanawialam ze ze mna cos nie tak... ale mysle identycznie....
Obrazek

Anusia

 
Posty: 3763
Od: Pon sie 25, 2003 15:45
Lokalizacja: Warszawa/Białołęka

Post » Śro paź 22, 2003 15:01

Kaziu, tak powiedziałyśmy, że go oddamy jesli nie będzie mu nic poważnego.
To, co przytozyłaś później to jest badanie pierwszego weta, w Konstancinie. Przeczytaj o wynikach RTG i badaniach drugiego.
Po za tym to nie jest tak jak piszesz - zwracałam juz wielokrotnie w tym wątku uwagę, że chciałam jechać i im wszystko wytłumaczyc. Nie usprawiedliwiam się tym. Taka jest prawda. Jeśli kot byłby zdrowy oddałabym go - zgodnie z tym co powiedziałam.
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Śro paź 22, 2003 15:13

Katy, rozumiem Twoje (i nie tylko Twoje) dobre intencje.
Jednak myśle, że nie wolno w imię dobrych intencji nie dotrzymywać danego słowa....myslę, że od początku zdawalaś sobie sprawe, że jesli kot okaże się kaleka do końca życia, nie będziesz chciala go tym ludziom oddać.

Mówimy, że kot nie jest rzecza i ma uczucia...
Człowiek też nie jest rzecza...

Czy nie byłoby wlaściwiej spróbować przekonać tych ludzi, że kotu będzie lepiej w nowym domu?
A gdyby sie nie udalo przekonać...jednak postąpić zgodnie z początkowymi obietnicami?

Ponadto, żądanie, a nawet wspominanie im o zwrocie pieniedzy za leczenie kota też nie wydaje mi sie wlaściwe.
Oni nie prosili o to leczenie, zostało im narzucone.
A pieniędzy moga nie mieć.

Kazia

 
Posty: 14031
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 22, 2003 15:16

Ciężka sprawa...
Ale chyba (tak z daleka mi sie wydaje), ze skoro tamtym ludziom na kcoie zalezy, toz rozumieją, że nie może być wychodzący, bo nie przeżyje. I po rozmowie zgodzą się, że takie wyjscie bedzie dla niego najlepsze.
Chociaż wiecie... ostatnio natknełam sie na dwójkę lduzi, którzy wydawałoby się mają ze zwierzętami sporo do czynienia (hodowali psy, mają papugi, bażanty), a wyobrażenie na temat kotów co najmniej dziwne. Uważali mi.in, że to źle, że kociak nie jest nauczony zabaw na ostro, z pazurami. O kastracji, jako okaleczeniu (argument stary i oklepany: "a pan by chciał, żeby panu obcieli?") nie mówiąc.
Ech...

Oberhexe

 
Posty: 23476
Od: Nie sie 18, 2002 21:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 22, 2003 15:20

Oberthexe, mi sie wydaje ze kot i tak bylby wychodzacy. Nie wyobrazam sobie zeby ludzie mieszkajacy na wsi nie wypuszczali kota. W dalszym ciagu kot dla wiekszosci ludzi jest do lapania myszy a nie jako przyjaciel. (Szczegolnie wlasnie na wsi).

ara

 
Posty: 3709
Od: Czw sie 14, 2003 14:58
Lokalizacja: Londyn

Post » Śro paź 22, 2003 15:24

ja dzis sie usilowalam do tej Pani dodzwonic caly dzien... co 15 minut i nie odbierala telefonu... moj nr wyswietla sie jako "zastrzezony" - podobnie jak numer z pracy Katy... Ja tylko mam nadzieje, ze ona tego telefonu nie odbierala bo NIE CHCIALA myslac ze to Katy... i mam nadzieje ze problem rozwiaze sie sam... A dzis odbieramy Borutka od Katy i zawozimy do Myszy (opijajac przy okazji zdrowie nowego mieszkanca Brodna :wink: )...
Obrazek

Anusia

 
Posty: 3763
Od: Pon sie 25, 2003 15:45
Lokalizacja: Warszawa/Białołęka

Post » Śro paź 22, 2003 15:47

podpisuje sie po słowami Ryśki

ludzie oddali kota bo było im to na rękę ( z tych czy innych powodów ale ciężar odpowiedzialności i finansów wziął na siebie ktos inny)

ludzie na wsi maja bardzo silne poczucie własności (plus niekwestionowane przywiązanie do kota) stąd tez teraz gdy juz jest "zdrowy" tzn zdrowszy, chca go z powrotem

był wychodzący i nie leczony
nadal będzie wychowdzący i nadal nieleczony- co do tego nie mam ŻADNYCH wątpliwości ( nie biorac absolutnie złej woli pod uwage ale generalnie rzeczywistość)

MYSZA- kot winien byc Twój!

jedyne co pozostaje to dyplomatycznie sprawę załatwić vide pogadac wytłumaczyć, przekonać

I TYLE

kotów na wsi jest sporo, przy całym szacunku dla uczuć tych Państwa - ja ich "przywiązania" do Boruty nie brałabym pod uwagę (z przyczyn natury wyższej)

co do prawnej strony-żadnych zagrożeń nie widzę, tzn juz widzę, jak ida na policję z zażaleniem- wie pan, miałam przejechanego kota, nieleczyłam przyszedł ktoś, chciał leczyć, wyleczył a teraz ja juz go wyleczonego chce z powrotem... dane posiadacza telefony operator może udostepnic li tylko na wniosek prokuratora- juz widzę, jak wnoszą sprawe do sądu

graga

 
Posty: 1138
Od: Wto paź 15, 2002 13:52
Lokalizacja: Warszawa-Targówek

Post » Śro paź 22, 2003 16:02

Masz, Grago, calkowita racje.
Ludzie mieszkajacy na wsi nie posiadaja żadnych uczuć wyższych.
Posiadają wylącznie poczucie własności.
Wszyscy, bez wyjątku.
Wobec tego można ich wszystkich traktować jak zwierzęta, a nawet gorzej, bo przeciez taki kot czy pies uczucia wyższe posiada i przywiązuje sie do człowieka.
A ci ze wsi to sa poniżej zwierzęcia.

Kazia

 
Posty: 14031
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 22, 2003 16:32

Ale macie dziewczyny sytuacje, wspolczuje :(

Zrobilyscie wspaniala rzecz, zabierajac kota na leczenie, pomoglyscie, jak moglyscie, a teraz przyszedl smutny moment... bo ten kot, okazuje sie, ma dom, i ludzi, ktorzy, zgodnie z obietnica, czekaja na jego powrot.

To prawda, ze nie leczyli. Prawda, ze wypuszczali na dwor, i narazali Borute na dodatkowe niebezpieczenstwa.
Ale jednoczesnie nie byl wyglodzony, zaniedbany, nikt sie nad nim celowo nie znecal.
A my tutaj, ktorzy tytulujemy sie milosnikami kotow, dbamy o koty. I kupujemy dla nich drogie jedzenie, a ci, ktorzy kupuja tanie, siedza cicho, bo glupio sie przyznac, ze kot dostaje Kittekatta, a nie Puryne. I szczepimy, leczymy, piescimy, kupujemy domki i u name it.
I przekarmiamy, obcinamy jajeczka, zamykamy je w domu, czasami probujemy przysposobic je na dzieci, i jestesmy zadowoleni, ze tak pieknie o koty dbamy.
A kogo nie stac, to niech oddaje kota, i nie marudzi, bo sadem postraszymy, i jeszcze rachunek na stol.
Co tam taka kobiecina ze wsi wie, zastraszymy ja, kazemy dzwonic pod rozne numery, co 15 minut bedziemy ja atakowac, i zlamie sie, nie ma mocnych.
I pewnie macie racje, ze kobieta sie zlamie, i przeboleje jakos.
Ale dalyscie slowo, ze bierzecie kota na leczenie, i ze po leczeniu wroci do domu. Gdyby opiekunowie nie dopytywali sie o niego, to rozumiem, ze byloby wspaniale, ze Mysza moze go wziac.
Ale, wg mnie rowniez, w tej sytuacji pozostaje tylko sprobowac ostatniej rozmowy. Nie przez tlf, tylko osobiscie, i z kotem na reku, zeby ludzie zobaczyli, ze kociak naprawde ma sie dobrze, zwlaszcza ten chlopczyk.
Zrobicie, jak uwazacie za sluszne, ale faktem jest, ze zblizylismy sie do niebezpiecznej granicy, gdzie zaczynamy pozwalac sobie za duzo...

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Śro paź 22, 2003 17:11

Inka pisze:A kogo nie stac, to niech oddaje kota, i nie marudzi, bo sadem postraszymy, i jeszcze rachunek na stol.
Co tam taka kobiecina ze wsi wie, zastraszymy ja, kazemy dzwonic pod rozne numery, co 15 minut bedziemy ja atakowac, i zlamie sie, nie ma mocnych.
I pewnie macie racje, ze kobieta sie zlamie, i przeboleje jakos.


Inko,
wydaje mi sie, że to za ostre słowa :? Tu nikt nie chce tak postepować. Jeśli tego nie widzisz przeczytaj wątek jeszcze raz. Ja mogłam juz wczoraj powiedzieć tej kobiecie żeby spadała - nie zrobiłam tego i dałam jej do siebie numer telefonu. Pomysl dlaczego :?
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Śro paź 22, 2003 17:19

Spokojnie, spokojnie, bo jeszcze słowo a znowu ktos sie obrazi i odejdzie z forum... :roll:
Ja poprosiłabym tych ludzi aby sami zadecydowali czy wazniejsze dla nich aby kot mial dobry dom i opieke jakiej wymaga czy może aby oni go mieli u siebie i nie tęsknili ( bo że się nim nie opiekuja to juz pokazali). I takie pytanie bym im zadała oraz pokazała rtg.
Jak beda się upierać- trudno. Takie rozwiązanie tez należało brac po uwagę.

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Śro paź 22, 2003 17:27

Mieszkałam na wsi kilka lat. Miałam ukochanego kota i nigdy nie planowałam go przeznaczać na skórki. Mięso było na kartki,kot z racji tego,że mieliśmy dostęp do ryb,wciągał je równo. Dostawał też resztki ze stołu. O jakiś frykasach "suchych" nikomu wtedy chyba się nie śniło.Łapał też myszy-to,że mógł się zarazić jakąś chorobą? Koty polują na myszy i już. Nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia,kot nie otruł się żadną .Był pożyteczny.Czy to zbrodnia? Koty muszą tylko wyglądać ślicznie na kanapie?
To jedno.
W sąsiedniej wsi mieszka Pani,która ma (do tej pory,w tym roku byłam i odwiedziłam ) ponad 20 psów. Są to pieski,które zostaja na Mazurach,gdyż ich właściciele wracają do Miasta. Przeważnie Warszawiacy. Psy są przywiązywane do drzew, był piesek,który zaczepił się śliczną kokardką o krzew i gdyby go owa Pani nie znalazła,stałby się smacznym kąskiem wilków.Koty też są zostawiane. Na pastwę losu.
Zgadnijcie,kto się nimi zajmuje?

Candy

 
Posty: 1409
Od: Wto lut 04, 2003 22:27
Lokalizacja: Małe Trójmiasto

Post » Śro paź 22, 2003 17:28

Katy pisze: Ja mogłam juz wczoraj powiedzieć tej kobiecie żeby spadała - nie zrobiłam tego i dałam jej do siebie numer telefonu. Pomysl dlaczego :?


Hm...nie zrobiłaś tego...rzeczywiście, potraktowałaś ja bardzo po ludzku...
A czemu nie dałaś jej numeru telefonu od razu, zabierając kota? żeby mogla sie w każdej chwili dowiedzieć, co sie z JEJ kotkiem dzieje?
Czemu musiala go szukać po lecznicach?
Spróbuj pomyśleć, jak sie czuje ta kobieta....

Kazia

 
Posty: 14031
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 22, 2003 17:29

Kazia pisze:Masz, Grago, calkowita racje.
Ludzie mieszkajacy na wsi nie posiadaja żadnych uczuć wyższych.
Posiadają wylącznie poczucie własności.
Wszyscy, bez wyjątku.
Wobec tego można ich wszystkich traktować jak zwierzęta, a nawet gorzej, bo przeciez taki kot czy pies uczucia wyższe posiada i przywiązuje sie do człowieka.
A ci ze wsi to sa poniżej zwierzęcia.


jesli tylko tyle i aż tyle 8O zrozumiałaś z mojej wypowiedzi - to no comments

graga

 
Posty: 1138
Od: Wto paź 15, 2002 13:52
Lokalizacja: Warszawa-Targówek

Post » Śro paź 22, 2003 17:41

No i jeszcze jedno-zabierając kota-powołałyście się na TOZ. Czyli na organizację. Nie wiem,czy Ci państwo wiedzieli co to jest,mogli sie trochę wystraszyć. I kota bez oporów oddali.
Teraz szukają kota i mogą oddać sprawę na policję :( Policja bada takie rzeczy,niestety.

Naprawdę,bardzo byłam z Was dziewczyny dumna,że pomogłyście Borucie,ale...Może jednak dogadacie się z tym państwem?

Candy

 
Posty: 1409
Od: Wto lut 04, 2003 22:27
Lokalizacja: Małe Trójmiasto

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510, lucjan123, Sillka i 89 gości