Boruta

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 22, 2003 13:29

Tylko w przypadku Kotona byla jakas umowa i jej warunki. W tym przypadku ktos zadecydowal (tzn my) ze ktos inny zle sie zajmuje swoja wlasnoscia i my zajmiemy sie nia lepiej. Jakim prawem?????????????
Powinno, moim zdaniem, byc tak:
- dowiadujemy sie o nieszczesciu zwierzaka
- ktos sprawdza o co chodzi, rozmawia z wlascicielami, proponuje pomoc
- jesli ja przyjmuja, pomagamy,
- jesli nie i mowia odczepcie sie, myslimy o innym rozwiazaniu

Tu, niestety bylo odwrotnie.

A uczucia ludzi, tych ze wsi tez, licza sie i juz.

Wiadomo gdzie kotu bedzie lepiej, ale ludzie tez sa wazni, tez istnieja, nie tylko koty. A co z tym dzieckiem na wsi, ktore teskni? Czy teraz jest mu lepiej?
A, zapomnialam, do diabla z ludzmi, istnieja tylko koty.

set

 
Posty: 1046
Od: Wto wrz 24, 2002 10:43
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 22, 2003 13:29

Set? ok, a jak Ty to widzisz w praktyce? To edukowanie i pomoc w leczeniu? Kot bedzie u nich mieszkal, a my bedziemy jezdzic zeby go zabrac na wizyte u lekarza itd? To raz. A druga kwestia - ja rowniez sie nie dziwie ze ci ludzie nie poszli z nim do lekarza... bo mam rodzine na wsi i wiem w jaki sposob traktowane sa na wsi koty i psy! Sa karmione ale nikt nie chodzi z nimi do lekarza! I wybaczcie - ale nie wierze ze ktokolwiek bedzie tam dbal o Borute - a przede wszystkim to co sama napisalas - placil za jego leczenie.
Moze ja nie mam serca nie wiem - ale wiem jedno gdyby mi naprawde zalezalo na tym kocie, gdybym byla pewna tego ze bede jezdzic do lekarza, dbac o niego, bedzie mnie stac... itd... to bym powiedziala na jej miejscu Katy ze ma spadac i oddawac mi kota NATYCHMIAST.. A nie ze sie zastanowie i zadzwonie... tyle. to jest moje zdanie.
Obrazek

Anusia

 
Posty: 3763
Od: Pon sie 25, 2003 15:45
Lokalizacja: Warszawa/Białołęka

Post » Śro paź 22, 2003 13:34

Anusia, a jak widzisz w praktyce ratowanie wszystkich zwierzakow zle traktowanych? Wlasciciele Boruty maja juz nowego kota. Moze od razu go zabrac, bo pewnie pierwszych uroodzin nie dozyje? Moze od razu tam pojedziesz i z nimi pogadasz? To przeciez takie latwe?

set

 
Posty: 1046
Od: Wto wrz 24, 2002 10:43
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 22, 2003 13:37

Nie mam czasu tłumaczyć się dlaczego tak myslę, bo jestem w pracy.
Oczywiście bez uogólnień, macie racje.
U moich rodziców (tak, wstydzę się !) pies - wilczur jest na krótkim łańcuchu bez budy.Oddał go mój brat, bo bał się o małe dzieci. Oczywiście dostaje miskę jedzenia codziennie, ale nikt go nie spuszcza. Szwagier obiecał mi zrobienie za kasę budy na zimę pół roku temu. W ubiegłym tygodniu był tam mój kuzyn, zadzwonił do mnie z wyrzutem, że pies śpi pod gołym niebem.
Nie miałam wyjścia, telefonicznie zamówiłam u kuzynów, jak buda będzie zrobiona , przyjdą i postawią. Kazałam powiedzieć, że przysłał ich święty Franciszek, bo mi rodzice kazaliby się puknąć w głowę.
Oni siedzą w domu obok i ich kompletnie nie rusza, że tam zwierzę marznie. Wiekszość tak myśli i robi. Tam nie wypada byc innym.
Uogólniając :Na wsi zwierzę jest do jedzenia.
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Śro paź 22, 2003 13:45

wszystkich kotow nie uratuje... wydawalo mi sie ze rozmawiamy w tym watku o kontretnym kocie, ktory ma na imie Boruta... ale widac sie myle.
I w ramach tego ze tamten kot byc moze nie dozyje swoich pierwszych urodzin, oddajmy im rowniez Borute... Ok. juz sie nie odzywam.
Obrazek

Anusia

 
Posty: 3763
Od: Pon sie 25, 2003 15:45
Lokalizacja: Warszawa/Białołęka

Post » Śro paź 22, 2003 13:52

Kinus - właśnie tak od początku chciałam zrobić - pojechać, zawieźć zdjęcia, rachunki itd. Pogadać z dzieckiem. Widać to w moich postach, jak wahałam sie na początku. Ale nie mam swojego samochodu i jestem uzależniona od innych. Dlatego to tyle trwało.
Boruta ma domek u Myszy. Jeśli tej kobiecie na nim zalezy przyzna że tam mu będzie lepiej.
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Śro paź 22, 2003 13:52

Anusia pisze:Moze ja nie mam serca nie wiem - ale wiem jedno gdyby mi naprawde zalezalo na tym kocie, gdybym byla pewna tego ze bede jezdzic do lekarza, dbac o niego, bedzie mnie stac... itd


Widzisz, Anusia, sama to napisałaś. Może kobieta ma świadomość, że jej na to nie stać, że ona tego wszystkiego by nie zrobiła. I dlatego chce się zastanowić. Może ona też sobie zdaje sprawę z tego, że dla kota to lepiej. Ale jeszcze musi to dziecku wytłumaczyć, co wcale łatwe nie będzie.
Ech, no moża ja jestem naiwna, ale wolę widzieć w ludziach tę lepszą część.

Co nie zmienia faktu, że obiektywnie rzecz biorąc, temu konkretnemu kotu u Myszy będzie lepiej. I tego nie zamierzam kwestionować.
[url=http://www.TickerFactory.com/]
Obrazek
[/url]

lady_in_blue

 
Posty: 6164
Od: Pon kwi 22, 2002 10:35
Lokalizacja: Wola

Post » Śro paź 22, 2003 13:56

Set - gdyby im na tym kocie naprawdę zależało, to by go bezpośrednio po tym wypadku (jeśli nie mieli za go leczyć) poszli uśpić. Serio mówię.
Jeśliby by im na nim zależało nie zostawiliby go po tym wypadku bez jakiejkolwiek pomocy,czekając na nie wiadomo co. To było ewidentne zaniedbanie, narażenie kota na wielkie cierpienie.
A to, że tak robi wielu ludzi to nie jest ŻADNE usprawiedliwienie.

Ostatnio bylam u weta - dwóch złomiarzy na wózku do zbierania złomu wiozło swojego psa, który im zachorował. Byli brudni, mieli buty takie, że im palce wystawały, ale do weta przyszli po ratunek.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro paź 22, 2003 13:58

Każdy medal ma dwie strony. Ja się w tym wszystkim źle czuje - tyle mogę powiedzieć.
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Śro paź 22, 2003 14:02

No bo to trudna dla Ciebie sytuacja, nie ma więc co się dziwić.

Ja sobie myślę jeszcze tak: jeśli ludzie go nie dostaną, to będzie im przykro przez tydzień. Jakoś nie wierzę, że umrą z rozpaczy :twisted: Tak samo by nie umarli z rozpczy gdyby im ten kotek już dawno padł.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro paź 22, 2003 14:02

Katy pisze:Każdy medal ma dwie strony.

Dokładnie.

Ja się w tym wszystkim źle czuje - tyle mogę powiedzieć.


Wierzę. I wiem, że masz problem. Trudno w tym wszystkim mieć pretensje o cokolwiek do Ciebie - Ty kota wyciągnęłaś, zawiozłaś do weta, leczyłaś, znalazłaś mu najlepszy możliwy dom. W jak najlepszej wierze.
[url=http://www.TickerFactory.com/]
Obrazek
[/url]

lady_in_blue

 
Posty: 6164
Od: Pon kwi 22, 2002 10:35
Lokalizacja: Wola

Post » Śro paź 22, 2003 14:25

Wiecie co, a mi sie wydaje ze to jest bardziel ludzka przekora:co kota mi zabrali i oddac nie chca. Nie chce mi sie wierzyc ze ten dzieciak tam siedzi i rozpacza za Boruta jezeli mu drugiego kociaka rodzice zalatwili. (Oczywiscie to moje zdanie, ale ja bym sie wcala tym za tak nie przejmowala. Kot zostaje u Myszy gdzie bedzie miala super warunki i nie wraca na wies. Kropka)

ara

 
Posty: 3709
Od: Czw sie 14, 2003 14:58
Lokalizacja: Londyn

Post » Śro paź 22, 2003 14:32

A może ta kobieta zwyczajnie chce kasę? Za kota?
...

Padme

 
Posty: 28589
Od: Pon lut 04, 2002 15:32

Post » Śro paź 22, 2003 14:36

Wiesz Ara - to teoretycznie mozliwe ze chlopczyk rozpacza za tym kotkiem. Kalekie, slabe zwiarzatko nie mialo takich mozliwosci uciekac przed dzieciecymi czulosciami jak zdrowy pelen wigoru kotek, ktory sie wyrywa i drapie. Chlopczyk moze uwazac, ze tamten kotek po prostu...bardzie go kochal i byl zwyczjnie milszy.

Nie musi tak byc, ale moze...

Ale kota i tak bym nie oddala, niezaleznie od dzieciecych lez. Borutek sobie nie poradzi z tymi lapkami.

Sigrid

 
Posty: 6643
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Śro paź 22, 2003 14:47

A co z dotrzymaniem slowa?
Czy zabierajac kota bylo jasno powiedziane, że kot juz tam nie wroci?
Czy też zabierajac kota zapewniono, że wróci po leczeniu?

"Powiedziałyśmy chłopakowi, ż wiemy o kocie od sąsiadów, że chciałybysmy go zobaczyć i może ew. zabrać na operację. Chłopczyk powiedział, że jest sam i nie może wejść do domu, bo mama w pracy, a tata gdzieś we wsi. Chłopak w samym dresie, na dworze zimno Mineła minuta, podjechał samochód. Wysiadł ojciec, wiec powiedziałysmy mu że jesteśmy z TOZu i dalej to samo co chłopczykowi. Zdecydowali nam się go dać, powiedziałyśmy, że go odwieziemy. Chłopcu było smutno."

"U weterynarza okazało się, że z kociakiem az tak źle jak to opisywała moja koleżanka nie jest. [................] wet powiedział, że jest w miarę zadbany, w kązdym razie na zabiedzonego nie wygląda więc jakoś sobie radził. "

Kazia

 
Posty: 14031
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Maniek19 i 55 gości