Przeżyliśmy noc.
Z racji tego, że w nocy wstawałam co chwilę, obudziliśmy się dopiero o 8.00

.
I tak sobie kombinuję latając w okół stada. Gdyby Zet był większy [gdyby jadł tylko suche] myślałabym, że się zatkał. Wymioty, temperatura, rzyganie.
Od odrobaczania minął tydzień - nie był zarobaczony [reszta Rybek też nie], a przynajmniej nie tak, by się zatkać jakąś masą martwych robaków.
Parafiny mu nie podam, bo wyrzyga. Metoclopramid odpada u takiego malucha. [Tak, tak - idziemy do Doc. Już się zaklepaliśmy w kolejce.] Przeciw koncepcji zatkania przemawia to, że Zet zrobił mikroskopijną kupę [ok. 0,5 cm3]. Tylko nie wiem, czy te trociny to efekt oblepienia kupy biegunkowej, czy zostały wydalone z wnętrza Zeta.
Przepraszam za te fizjologiczno-anatomiczne dywagacje ale usiłuje zrozumieć, co się dzieje. Na pewno nie jest to PP, bo reszta maluchów zdrowieje i nie ma żadnych objawów.