
Wstyd się przyznać, ale.. kupiłam nierasowego psa u pseuhodowcy, byłam mała, głupia i nieświadoma. To było ponad półtora roku temu. Pan nie mieszkał w tym domu, on tylko - jak sam mówił - przyjeżdżał karmić psy raz dziennie i wtedy wychodziły na zewnątrz na taki spory wybieg zagrodzony siatką,a tak to cały czas siedziały...w starej, drewnianej, zasyfiałej stodole..
Zdziwiło mnie to, że..one wogóle nie szczekały!! Nawet pytałam się weterynarza później, powiedział, że pewnie były skutecznie 'tresowane' i przestraszone. Widziałam wtedy biedną suczkę cocer spaniel angielski z zaniedbana sierścią i pamiętam, miała coś z oczkami.
Małe psy były z koleji wypuszczone z piwnicy, żaden nie podszedł, nie dawały sie pogłaskać, tylko krążyły wokół człowieka, jeden 'pekińczykopodobny' był na tyle oswojony, że dał się głaskać. Wszystkie miały skulone ogony, były takie zdezorientowane i biegały po tym podwórzu jak w jakimś amoku, jakby drugi raz w życiu widziały trawe, słońce i ludzi.
Między nimi pan pokazał nam takiego yorka- nieyorka (teraz wiem, że to był taki mix całkowity), że to ojciec szczeniaków. Przyniósł dwa. Powiedział..




Podobno urodziły się dwa mioty, ale pan powiedział, że ten pierwszy miot to krzyżówka yorka z pekińczykiem , bo uwaga..: psy i suki były trzymane wszystkie razem i Pan nie dopilnował, żeby suke pokrył ten pies, co trzeba..

Wszystko to wogóle jakieś dziwne i przerażające, żałuję, że nie zajęłam się tym wszystkiem wcześniej i że wogóle kupiłam tam mojego pieska, który jest totalnym burkiem yorkopodobnym z długimi łapami, krzywymi zębami rąsnącymi na wszystkie strony. No jest kochany i słodki, ale jak myśle sobie o tym handlarzu to aż mi się gorąco robi...
Może ktoś zna tego handlarza psami, lub słyszał o tej hodowli? Niechciałabym przejść obok tego obojętnie.