Kotek Filemonek z Wrocławia z objawami neurologicznymi

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lip 18, 2008 10:49

Jest bez recepty, w syropku, bez smaku. Bardzo mi się sprawdza przy kociakach (i przy dorosłych też).

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt lip 18, 2008 10:59

jul-kot pisze: Prawda jest taka, jak już wspominały tutaj inne osoby, że kocięta masowo umierają, albo są zabijane. Gdyby tak nie było, bylibyśmy zalani kotami ...
......................
Nie jest prawdą, że sterylizacja kotek bezdomnych nie ma sensu.


To wszystko jest prawda i sterylizacja dzikich kotek, aby im pomóc i zapobiec kocich cierpień ma głęboki sens. Ale nie wpływa istonie na populacje kotów bezdomnych.

Jesteśmy zalewani bezdomnymi kotami domowymi i ich potomstwem pocżętym podczas wychodzenia koow niesterylizowanych i niekastrowanych.
Schoniska pełne są wspaniałych kotów kochających wciaż ludzi, które nie maja szans na dom bo ludzie rozmnazaja koty domowe, biora kociaczki ,a dorosłe wymagające nakładów finansowych na sterylizacje ilub kastracje sa wyrzucane z domu, wynoszone na dzialki, cmentarze. do orodów zoologicznych , an targowiska itp
Można jeszcze spróbować wyłudzic talon niby,że dla bezdomnego, a jak nie to won na ulicę.

Zastanawiam sie dlaczego niektóre osoby nie próbuja wcale odczytać to co naprawdę napisałam, tylko odczytuja to co im jest wygodne.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt lip 18, 2008 12:54

No ja osobiscie zrozumiałam że jetes przeciwna sterylkom kotek wolnożyjących? A nie przyszło ci do głowy, że jak ktoś sterylizuje dziczki, to nie znaczy, ze nie prowadzi równocześnie akcji uświadamiania i sterylizowania kotek domowych? Że mozna robić jedno i drugie? :?

Zresztą to nie całkiem tak, jak piszesz, lekko połowa kociaków w schro to dzikusy, przyniesione najczęściej już mocno chore, przez "dobrych " ludzi....
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt lip 18, 2008 13:36

ulvhedinn pisze:No ja osobiscie zrozumiałam że jetes przeciwna sterylkom kotek wolnożyjących? A nie przyszło ci do głowy, że jak ktoś sterylizuje dziczki, to nie znaczy, ze nie prowadzi równocześnie akcji uświadamiania i sterylizowania kotek domowych? Że mozna robić jedno i drugie? :?

Mnie dużo rzeczy przychodzi do głowy, ale w moich ocenach staram się trzymać faktów, które znam.

ulvhedinn pisze:Zresztą to nie całkiem tak, jak piszesz, lekko połowa kociaków w schro to dzikusy, przyniesione najczęściej już mocno chore, przez "dobrych " ludzi....

O jakim schronisku mówisz?
Chyba nie o wrocławskim?
I jakie koty nazywasz dzikusami, czy te zestresowane sytuacją i jeszcze dodatkowo traktowaniem jakiego doznają w schronisku?
Ciekawe jak ci dobrzy ludzie łapia te dzikusy-klatka łapką pożyczona na te okazje ze schroniska czy może fundują sobie własną za parę stów?
A może w potrzaski je łapią?
Chyba jednak różnimy się zasadniczo jeżeli chodzi o definicje dzikusa.
No, bo małe kocię dzikusa, które da się złąpać goła ręką to jednak nie dzikus jeszcze...Chyba, że sobie pożyje troche w schronisku... Tak gdzieś rok, na przykład...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt lip 18, 2008 18:54

Witam,
Dzikusem można nazwać kota urodzonego i żyjącego na wolności albo takiego domowego, który tam dostatecznie zdziczał i boi się ludzi.
Dobrzy ludzie zwykle łapią te dzikusy na klatkę-łapkę, ponieważ w inny sposób nie są możliwe do złapania. Pożyczoną na tę okazję lub własną.
Niektórzy jednak ją sobie fundują za parę stów.
Wiesz, ile miesięcznie kosztuje tylko żwirek dla moich kotów?

Dzikie kotki, które sterylizuję przetrzymuję dwa tygodnie i wypuszczam zdrowe. Kotki, które sterylizowałem na wiosnę musiały czekać od jesieni, bo nie miałem ich gdzie przetrzymać, wymagały też leczenia, bo prawie wszystkie miały zaropiałe oczy. W tym czasie z chorymi maluchami, które zabrałem z działek miałem w domu trzydzieści kotów ... Dorosłe z działek musiały poczekać. Teraz sterylizowałem te maluchy, w międzyczasie dorosły. Nie są już dzikie, do ludzi pójdą wysterylizowane ...

A na marginesie ...
Justyno, wiem, że masz dwa psy i papugę. Ale masz też jeszcze rodziców i brata ... Niestety pomoc zwierzętom kosztuje.

Rodzeństwo leczonego kotka dalej pewnie siedzi w komórce obok Twojego domu. A jak pisałaś w okolicy są groźne psy. Albo te psy je wykończą, albo choroby. Ja pomagam wszystkim zwierzętom, które spotkam na swojej drodze.
To też tak na marginesie ...
Pozdrawiam, Juliusz.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 18, 2008 20:32

Nie każdy może pomagać finansowo... ja się cieszę, że Justyna zrobiła bardzo dużo - karmiła małego, szukała dla niego pomocy - znalazła... :P
Nie musiała się angażować - chciała... nie rozmawiajmy o pieniądzach - każdy pomaga jak może... ale prawdą jest, że pozostałe kociaki mozna by oswoic, a na pewno powinno się wysterylizować ich matkę, i okoliczne koty....

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Sob lip 19, 2008 5:53

jul-kot pisze:Witam,
Dzikusem można nazwać kota urodzonego i żyjącego na wolności albo takiego domowego, który tam dostatecznie zdziczał i boi się ludzi.

Takiego nie należy nazywać dzikusem, bo jeżeli okaże mu sie odrobine serca szybko staje się miziakiem.
Na swoim kocim stanie mam takich 3.

Naprawde dziki kot to taki, który nigdy nie był dotykany przez ludzi i nie zblizy sie za bardzo nawet do ukochanego karmiciela.
Wątpie, aby we wrocławskim schronisku takie były.

jul-kot pisze:Dobrzy ludzie zwykle łapią te dzikusy na klatkę-łapkę, ponieważ w inny sposób nie są możliwe do złapania. Pożyczoną na tę okazję lub własną.
Niektórzy jednak ją sobie fundują za parę stów.

Jeżeli łapią w ten sposób prawdziwego dzikusa i zawożą go do schroniska, to nie sa to dobrzy ludzie.

jul-kot pisze:Wiesz, ile miesięcznie kosztuje tylko żwirek dla moich kotów?

Mnie nie stać na żwirek dla moich kotów. Dostają go na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Są dobre i wyrozumiałe i korzystaja z kuwet wypełnianych paseczkami gazet, a jak zapomnę to już nawet z pustych.
Za to wiem, ile kosztuje żwirek dla "nie moich" kotów, którymi akurat się zajmuje.
Schroniska za to nie stać nawet na darcie papieru i deprawuje domowe dobrze wychowane koty każąc im załatwiać sie wprost na gazetowe podłoże na ktorym siedzą.
Polecam wycieczke do schroniska we Wrocławiu.
I kapitalne zdjęcie kocura-estety, sikającego przez pręty klatki na zewnątrz, żeby sobie klateczki nie zasikać, wykonane parę miesięcy temu tam właśnie.
jul-kot pisze:Dzikie kotki, które sterylizuję przetrzymuję dwa tygodnie i wypuszczam zdrowe. Kotki, które sterylizowałem na wiosnę musiały czekać od jesieni, bo nie miałem ich gdzie przetrzymać, wymagały też leczenia, bo prawie wszystkie miały zaropiałe oczy. W tym czasie z chorymi maluchami, które zabrałem z działek miałem w domu trzydzieści kotów ... Dorosłe z działek musiały poczekać. Teraz sterylizowałem te maluchy, w międzyczasie dorosły. Nie są już dzikie, do ludzi pójdą wysterylizowane ...

Temu co robisz niczego zarzucić nie mogę.
Jest to działanie modelowe.
Nie spotkałam się z takim, a sporo już ostanio widziałam na własne oczy.
Lapie się np.dziką kotke w zaawansowanej ciązy, i bez wzgledu na jej stan zdrowia jak najszybciej się ja po zabiegu wypuszcza. Najczęściej po 5 dniach, zwłaszcza jezeli nie je (czasem po tygodniu).
O tym, że kotka pozornie zdrowa po 5 dniach może zachorowac ciężko i po 1,5 tygodniu i bardzo szybko zejsc mozna sie przekonac jezeli zabiegu dokonano na kotce dającej nadzieje ponownego udomowienia.
W ciagu ostanich trzech miesięcy obserwowałam trzy takie śmierci.
Kotki sa przechowywane na ogół w złych warunkach, bez zapewnienia odpowiednich standardów higienicznych bo pewne osoby jakby już działaja w amoku sterylizacyjnym.
Nie dotyczy to tylko ciemnych karmicieli, ale i oświeconej elity organizacji prozwierzęcych.

jul-kot pisze:A na marginesie ...
Justyno, wiem, że masz dwa psy i papugę. Ale masz też jeszcze rodziców i brata ... Niestety pomoc zwierzętom kosztuje.

Rodzeństwo leczonego kotka dalej pewnie siedzi w komórce obok Twojego domu. A jak pisałaś w okolicy są groźne psy. Albo te psy je wykończą, albo choroby. Ja pomagam wszystkim zwierzętom, które spotkam na swojej drodze.
To też tak na marginesie ...
Pozdrawiam, Juliusz.


Nie mozna wymagać od młodej osoby ,ktora jest zależna finansowo od rodziców, aby ponosiła spore koszty leczenia zwierząt i namawiała ich na wydawanie na nie ciężko zarobionych pieniędzy, bo jeszcze może przy tym oberwać...

Jutynka nie może pomóc wszystkim zwierzętom.
Pomaga, jak potrafi tym najbardziej zagrożonym, i za to jej chwała.
Schwytanie i udomowienie pozostałych kociąt i utrzymanie ich do czasu znalezienia im domów to ogromny wysiłek organizacyjny i finansowy i
nie na możliwości osoby małoletniej.

A jej rodziców do pomocy zwierzętom w ramach ich możliwości finansowych powinien ewentualnie przekonywać kto inny: dziennikarze, TV, aktywiści prozwierzęcy, politycy, samorządowcy itp -inni dorosli po prostu.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lip 19, 2008 7:00

Filemonek robi już ślicznie brązowe prawie kiełbaskowate kupki.
Dzisiaj znowu jedziemy na zastrzyki, których nie lubi i jest wtedy bardzo zły...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lip 19, 2008 12:34

No wiesz, mam wrażenie, że pięciotygodniowe maluchy, które nie dadzą się dotknąć, syczą, drapią gryzą i wieją jak się da, złapane w piwnicy mozna chyba nazwac dzikusami? Tak czy siak, dobrze że malec bezpieczny, teraz pytanie kto zajmie sie pozostałymi. Justynko ile tam jest maluchów?
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lip 19, 2008 19:24

Bardzo się cieszę czytając o maluchu... :P
A także cieszę się, że osset poruszyła temat opieki nad kotkami po sterylce - niestety pomijany.... Do tej pory myślałam, że tylko ja patrzę na to trochę inaczej...

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Sob lip 19, 2008 19:58

Witam,
ossett pisze: ........


Łapię dzikusy w celu sterylizacji i leczenia, a potem wypuszczam zdrowe. Nie łapię w celu zawożenia do schroniska.

Moje koty mają żwirek w kuwetach, bo inaczej trudno by było wytrzymać w moim mieszkaniu. Staram się na to zarobić.

Kocur-esteta sikający przez pręty klatki nie robi tego ze wzgledów estetycznych, to jest normalne obsikiwanie kocura.

Kotki dzikie po zabiegu przetrzymuję do całkowitego zagojenia, jeśli wymagają leczenia, to do wyleczenia. Jest to minimum dwa tygodnie, a w zimie nawet znacznie dłużej, bo są mrozy. Przetrzymuję zwykle w klatkach wystawowych, mają czysto, posłanie, kuwetę, czystą wodę i świeże jedzenie. W zimie dogrzewam pomieszczenie. Nie wiem, czy to są dla Ciebie warunki dość komfortowe. W klatkach siedzieć muszą, bo muszę podawać im leki i robić zastrzyki, nie mogę ich w tym celu ganiać po pomieszczeniu.

Żaden z kotów dzikich złapanych, leczonych i kastrowanych przeze mnie nie umarł z tego powodu. Owszem, rozjeżdżały je potem samochody na wolności, zabijały psy i ludzie. Ale to normalna kolej rzeczy.
Kiedyś leczyłem dzikiego kocura, który miał ciężkie pogryzienia szyi. Został przez weterynarzy skazany na śmierć, bo nie sposób było go leczyć, rzucał się na pręty klatki, gdy ktoś podchodził. Kilka razy dziennie przemywałem mu rany riwanolem, podawałem w jedzeniu antybiotyk. Wyleczył się, a w kilka tygodni po wypuszczeniu ktoś go zabił.

Ja od Justyny niczego nie wymagam. Przeczytaj mój pierwszy post. Napisałem, że nie śmiałem nikogo z Wrocławia prosić o pomoc, bo Justyna nie ma ochoty tego finansować, a to kosztuje.
Teraz to trochę rozwinę. Jak wynika z tego wątku, Justyna nie jest niepełnoletnia, studiuje i pracuje. Psy są własnością jej rodziny. Proponowała mi przywiezienie kota do Warszawy, napisałem jej, że lepiej te pieniądze przeznaczyć na koszty leczenia we Wrocławiu. I na to właśnie nie miała ochoty.

To tak z grubsza wszystko ...
Pozdrawiam, Juliusz.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 19, 2008 21:12

Jul-kot, nie wszyscy tak działają jak Ty...
Może nie zdajesz sobie z tego sprawy. I na pewno nie wyobrażasz sobie jak żyja koty w niektórych schroniskach

Dobrze sie stało, jak się stało.

Pierwsze wrażenie o kociaku moze być złe i nawet dobry lekarz mógłby podjąc złą decyzję, uzasadniając to jego dobrem.

Przypadkiem przeczytałam o kociaku.

Znam to miejsce, gdzie Martka zaczęła chodzic z kociakiem; jest to dobre miejsce, ale mam podstawy aby obawiać sie, że mogłaby tam byc podjeta decyzja eliminująca kociaka. Mam pewien uraz...

Dlatego sie wtrąciłam.
Tu nie tyle chodziło o finanse, ale o to czy jest sens aby on żył.
O tym dyskutowano.

Teraz wszystko jest na dobrej drodze...

A finanse nadal sa problemem, ale juz drugorzędnym.
Może będzie jakis bazarek dla Filemonka.
Zawczasu zapraszam.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lip 19, 2008 21:20

ulvhedinn pisze:No wiesz, mam wrażenie, że pięciotygodniowe maluchy, które nie dadzą się dotknąć, syczą, drapią gryzą i wieją jak się da, złapane w piwnicy mozna chyba nazwac dzikusami?

Takie maluchy juz po paru dniach, a nawet wcześniej zaczynaja uważąć Cię za swoja mamę. To jeszcze nie są dzkusy.
Te starsze, powyżej 3 miesiąca juz tak szybko Cie nie zaakceptuja, ale po pewnym czasie tak.

Dzikusami nazwałabym koty urodzone na wolności, nie pieszczone przez czlowieka w 'kocięctwie", takie które co prawda zbliżają sie do zaufanych ludzi, ale nie pozwalaja im sie dotykać.'
Podobno i takie można oswoić, ale to może trwać miesiącami.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lip 19, 2008 21:40

Witam,
ossett pisze:Jul-kot, nie wszyscy tak działają jak Ty...
Może nie zdajesz sobie z tego sprawy. I na pewno nie wyobrażasz sobie jak żyja koty w niektórych schroniskach
Dobrze sie stało, jak się stało.

Ja też uważam, że dobrze się stało. Miałem zamiar doradzić Justynie odezwanie się na forum, ale zanim to zrobiłem, sama na to wpadła. Osoby, które zgłosiły gotowość pomocy zrobiły to z własnej woli ...

A co do schronisk ... Wiem więcej niż Ci się zdaje, znam różne. Wiem, co się tam dzieje.
Obejrzyj strony Kociego Azylu, link masz w moim podpisie.
Pozdrawiam, Juliusz.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lip 21, 2008 1:41

wstawiam zdjęcia malucha, przepraszam że tak późno, ale miałam ciężki tydzień i 0 czasu na cokolwiek :oops:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
chętni na kota
-
Pozytywne myślenie wszystko odmieni - ja wierzę w świat bez bezdomnych, cierpiących psów i kotów jeszcze przed 40.
---
Poszukuję osoby która może pomóc w sterylizacji kotów bezdomnych w Polanowie oraz Nowym Miasteczku oraz osoby która odwiezie wiejską kotkę na zabieg pod Kielcami. Proszę o info na pw. Dziękuję :-)

VeganGirl85

Avatar użytkownika
 
Posty: 16929
Od: Śro gru 29, 2004 9:09
Lokalizacja: Warszawa Grochów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 58 gości