Słuchajcie, mieszkam w Gdańsku - daleko

. Nie jestem w stanie podołać finansowo leczeniu kotka, bo aktualnie nie mam pracy. Natomiast właśnie z powyższego powodu jestem dużo w domu. Czyli mogę dać dużo opieki. Przynajmniej narazie. Raczej nie przewiduję czwartego kota na stałe (mieszkam z mamą, jak już kiedyś pisałam, która nie chce więcej). Ale ostatnio przechowywałyśmy małego Bambo uratowanego przez Izę - mama tę sytuację całkowicie zaakceptowała. Na tej samej zasadzie zaakceptowałaby to biedactwo. Po prostu umówiłabym się z nią (i słowa dotrzymała), że po leczeniu będę mu szukać dobrego domku - i ufam, że z czasem znajdę. Chyba, że w międzyczasie mama tak się przyzwyczai, że nie zechce oddać, o Bambo pyta kilka razy dziennie - co z nim, jak mu w nowym domu

.
Pytanie nr.1 - czy jest możliwy przewóz kotka do Gdańska
Pytanie nr.2 - czy jest realne, że ktoś mi pomoże w kosztach leczenie (uczciwie przedstawiałabym rachunki).
Pytanie jest też o wetów. Większość swojego zoo leczę u weta blisko - ale mam wrażenie, że on lepszy do psów. Okruszkę zaczęłam wozić do innego - żadna sława, pracuje w schronisku poza tym, ale niektórzy (i to wielu) bardzo go chwali - ja też jestem zadowolona. Poza tym o kilku dobrych słyszałam. Trzeba by pochodzić do kilku, posłuchać, pomyśleć.
No nie wiem, to propozycja. Strasznie mi żal tego biedactwa.