Wyszłam - był burasek, wpierniczał w tempie ekspresowym Kitekata. Był za filarem. Dałam mu spokojnie zjeść - bo w razie, gdybym go nie złapała, to będzie do tego jeszcze głodny. Ustawiłam się za filarem, zdjęłam bluzę, żeby na niego zarzucić, ale czekałam, żeby dojadł. Była niedaleko kobieta z dwojgiem dzieci, ale pokazałam na migi, żeby się nie zbliżała - posłuchała. Za moment, jakiś, k****, mieszkaniec wylazł z hukiem z budynku i kocio zwiał
.
Kotek ma coś dziwnego z ogonkiem - jest dosyć gruby, ale krótki, pokryty idealnie futerkiem, więc chyba nie uszkodzony
. Kolor whiskasowy, ale tak, jak pisała Aia - marmurek. A na pysiu to jakieś czary-mary nie do opisania - coś białego i maska whiskasowa... Nie jestem w stanie nawet zapamiętać . No cudeńko normalnie!
, a ja pojutrze rano wyjeżdżam.Chyba, że przez straż miejską 
. Jestem w pracy tylko do południa. Potem jadę do domu się pakować na 3 tygodniowy wyjazd. Nie dam rady.... Może wieczorem 
Ona w miarę prokocia jest więc pewnie się zgodzi. Jutro se posiedze dłuzej
Tylko jak my się tam znajdziemy skoro komórki nie masz? Ja zaraz uciekam z netu ale bedę pod kom.
)