Czytający nasz wątek domowy PMSowy wiedzą, ze kociejstwo dokonało przedwczoraj podłej kradzieży biustu kurzęcego z zamkniętego (!) garnka stojącego na kuchence. O sprawstwo podejrzewana jest cała banda, ale przyłapana na jedzeniu została wyłącznie Zojka. Widok kota szamającego kurczaka ze świeżo zmytej przez tanitę (kosztem bólów kręgosłupa) podłogo wzbudził we mnie żądzę zemsty.
Oooo, nie, taki postępek nie pozostanie bez odwetu pomyślałam mściwie - i zmieliłam kociakom do jedzenia tylko to, co zostało w garnku (ryż, marchewkę) plus resztki kuraka (jakaś 1/3 oryginalnej porcji). Pomyślałam sobie
Się nawpychałyście kuraka samego, to teraz będzie bardziej jarsko
.
Tia
Nie przewidziałam, że małe zbóje urządzą najzwyklejszy w świecie strajk głodowy

. Po zaspokojeniu pierwszego głodu paroma kęsami popatrzyły na mnie znacząco, Gabor zakopał jeszcze ostentacyjnie miseczkę łapką - i poszły w kimę na pralkę... Zostawiłam je w łazience (siedzą tak kilka razy dziennie jedząc posiłki bez wiszących nad głową rezydentów pragnących uszczknąć co nieco z ich misek...) - po godzinie miseczki w tym samym stanie... Kolejne podejście wczoraj zaowocowało tym samym wynikiem, pierwsze poranne dziś też, nawet pomieszanie resztek z saszetką niewiele dało - owszem,
liźniemy, gryźniemy, ale se sama jedz takie, o.
Tak to mściwość i skąpstwo mi nie popłaciły, karmę dziecięcą zjedzą wiecznie nienażarte rezydenty, a ja pokornie ugotuję kolejną porcję kury...
A w ogóle to małe są faje czyścioszki. To znaczy nie chodzi mi o to, że nie wywalają jedzonka z misek jak jedzą i nie rozsypują żwiru z kuwet i nie zrzucają wszytskiego zewsząd w szaleńczym galopie

- po prostu uwielbiają asystować przy zamiataniu i za nic nie boją się odkurzacza
