Monisek pisze:ossett pisze:Monisek pisze:A Brunetka i Betty były szczepione?
Nie.
Myślałam, że najpierw jest odrobaczenie, szczepienia, a potem takie zabiegi jak sterylka

Rozumiem, że to kwestia pieniędzy, ale przecież zawsze można zorganizować jakąś akcję na szczepienia. Czy p. Ania jest taka uparta i nie widzi potrzeby szczepienia, czy nie chce pomocy, czy o co chodzi?
To już wiem Basiu, dlaczego się tako nie martwisz, byłam święcie przekonana, ze kotki były sczepione

Te akcje sterylizacyjne(przeprowadzane przez p. Anie, jej znajome, ale nie tylko niestety, także przez pewną wrocławską fundację po której naiwnie spodziewałam się kiedyś czegoś innego) wygladają tak:
1.Ewentualne rozpoznanie w terenie czy kotka jest adopcyjna czy nie, czy z brzuchem czy nie (od tego zależy wybór lekarza, prawie nikt nie robi aborcyjnych w przypadku widocznej ciąży)
2. Złapanie
3. Sterylizacja w najbliższym wolnym terminie, im szybciej tym lepiej, zwłaszcza jeżeli kotka jest w bardzo zaawansowanej ciąży
(no, zdarzyło sie(ale nie p. Ani...) gonienie dzikiej kotki(pisane to zreszta było jako akcja pozytywna na forum rok temu), która rodziła w trakcie uciekania(no ale szczęsliwie dopadnięto ja, wysterylizowano(klatka cała we krwi potem), kocieta uspiono zaraz oczywiście)
4. Odpchlenie i odrobaczenie jak zostaną zauważone robale i insekty
(w przypadku kotek u p. Ani- niektóre profesjonalne fundacje wrocławskie tego w ogóle nie czynią)
5. Wypuszczenie dzikiej nieadoptowalnej kotki po tygodniu, a jak nie je to
wcześniej.
Dzikie kotki maja szwy rozpuszczalne i dostają zaraz po zabiegu podwójna dawke antybiotyku, dlatego juz nie widza lekarza drugi raz.
6. Ewentualne leczenie adoptowalnej kotki jak choroba zostanie zauważona, jak siedzi dłużej to wtedy jest szczepiona.
I to wszystko dla dobra kotów podobno...
Ich populacja na pewno szybciej się zmniejsza w wyniku tak przeprowadzanych akcji niz w przypadku jakiś ceregieli.
Zresztą chyba taki schemat jest zalecany i stosowany prawie wszędzie.
Czytałaś watek na Miau o oswojonej kotce Beżce z Warszawy zamurowanej w grobie z kórego wyciagnięto ją po 2 tygodniach; weci z rejonu do którego była przypisana, i do którego ja zaniesiono na leczenie natychmiast ja aborcyjnie wysterylizowali i zalecili odniesienie na cmentarz po tygodniu...
No cóż, takim sterylizacjom kotek (i kastracjom kocurów) wolnozyjących i bezdomnych JESTEM PRZECIWNA!!!