Napisałam do tej dziewczyny spod Łap pw z instrukcjami marketingowymi
Mam nadzieję, ze to pomoże...
Dostałyśmy od cioci Ellzy 100 zł. Przyda się bardzo, bo mamy bidę z nędzą (6 sztuk) Jak mi Szałwia wczoraj powiedziała, że skombinowała nowe kociaki to sie nie przejęłam - ostatnio skombinowała Puchatki...
Ale jak się dziś spotkałyśmy w lecznicy to nie było wesoło. Bida z nędzą. 5 sztuk (nie wiemy, jaka ilość oczu

) Zajęłyśmy cały dostępny skład osobowy lekarzy na jakieś pół godziny. Oczy po odmoczeniu chyba są.Okaże się na dniach. Bidki, ich mamę zagryzł pies w pon. One od tego czasu same i takie maleńkie. I takie chore...
A Szałwia ma jeszcze maleńką Malmę, która nie wiadomo czy widzi.
Kumulacja.
W międzyczasie została wycięta Madame Tfu Tfu. Jej nowa Pani dzwoniła spytać jak się kota czuje. Więc mam nadzieję, że będą ze sobą szczęśliwe...
Ma ją odebrać w następnym tygodniu.
Potem pojechałam na działkę p. Danusi - siedzi tam kocica z przedwczoraj, miała dostac antybiotyk. Podchodziłam do niej uzbrojona jak na wojnę, ale kicia okazała się być całkiem grzeczna. Obyło się bez strat w ludziach.
Udało nam się złapać tam kociaka i kocicę. ALe kocica (nie mam pojęcia jak) otworzyła sobie transporter i zwiała
Kociak natomiast jest rudy. Rudy jak marchewka. I trochę zębaty. Pojechał dotrzymać towarzystwa pingwinowi (też zębatemu) ALeż się dobrali...
W międzyczasie zadzwoniła Pani, która prosiła o złapanie kocicy wtorkowej. Uznała za stosowne poinformować, że kocica zostawiła w piwnicy 2 maleńkie kociaki. I że ponoć wcześniej ona o tym nie wiedziala. A jak spytałam czy nie poszłaby zobaczyć co z nimi powiedziała, że jedzie po południu na grilla i nie może
Tak więc już prawie miałam przed oczami 2 maleńkie trupki. Z duszą na ramieniu pojechałam. Okienko ma nie więcej niż 20 x20 cm. Kociaki sobie siedziały w środku. Ale nie sposób dostać z zewnątrz. Na szczęście nie takie całkiem maleńkie, już same jedzą.
Wlazłam tam, choć myślałam, ze zostanę na wieki w tym otworze. Jednego udało mi się złapać. Drugi został. Z pewnością bez oka - ale w lepszym stanie niż złapany. Oceniając realnie jego szanse na adopcje -marne. A tam będzie sobie żył (ma starszego braciszka do towarzystwa, mama wróci w poniedziałek). Pani obiecała podawać mu żarcie do środka na kijku, żeby brat mu nie wyżerał.
Bardzo mi źle, że został. Ale co byśmy z nim zrobiły- jakby się oswoił i przywyczaił do ludzi?
Wieczorem odwiozłam jeszcze kotę od p.Ani do jej miejsca...
Na pocieszenie fotki marchewki i pingwina:

;

;

;

;

;
