Bizcocho Blog - czyli opowiesci malego Biszkopta

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Sob lip 05, 2008 13:05

Wiem, ze to nie moj watek, ale chcac nie chcac w nim wystepuje, poza tym Bisco mnie zaprosil do opowiadania, wiec oto jestem!
Obrazek Obrazek Obrazek

Zacznijmy zatem od poczatku.
Nazywam sie Nika. Mam prawie 2 lata (zaczelam 21-szy mc). Od Wielkanocy 2008 jestem u Duzej. To moj pierwszy normalny dom i mam nadzieje ostatni.
Wczesniej wiekszosc zycia (ponad rok) spedzilam na Kosodrzewiny w przytulisku lodzkim. Znalazlam sie tam jak mialam 4 mc. Razem ze mna do przytuliska zabrano kilkoro mojego rodzenstwa, ale miare uplywu czasu wszystkie moje siostry i bracia poszly gdzies z czlowiekami.. a ja zostalam sama.
Nie znalam innego zycia niz to na Kosodrzewiny. Bylo tam duzo kotow. Wszystkie zgromadzone w jednej wolierze przedzielonej na pol (panowie na prawo, panie na lewo). To bylo naturalne, ze koty z mojej woliery przychodzily ze swiata i odchodzily gdzies z czlowiekami. Potem juz zwykle nie wracaly, ale zdarzaly sie trudno socjalizujace indywidua, ktore wracaly, bo czlowieki nie mogly sobie z nimi poradzic, albo kicie nie okazaly sie takie slodkie jak mysleli (ale jak mozna byc slodkim, po zyciu tyle czasu w wiekszej klatce?!).. Te co wracaly, opowiadaly o czlowiekach i domach.. gdzie jest duzo wiecej miejsca, wlasny rewir do patrolowania, gdzie sa kolana i cieple dlonie i jedzenie zawsze w misce. Jakos nie moglam sobie tego wyobrazic..
Pamietalam jak przez mgle moje zycie na wolnosci.. Bylo trudno i glodno czasem, ale to byla wolnosc :!: .. a nie klatka chociazby najlepsza. Po wywozce na Kosodrzewiny poczatkowo bardzo tesknilam za wolnoscia, ale potem wszyscy musielismy sie przystosowac. Zapomniec.
Tam nie bylo zle.. - zebyscie mnie dobrze zrozumieli! Byly dobre Duze, ktore dawaly nam jesc i sprzataly kuwety i piescily czasem, jak byla potrzeba to leczyly, ale ciagle bylismy w zamknieciu! stloczeni na malej przestrzeni, w 'stadzie' nie z wyboru, ktore ciagle sie przekonfigurowywalo. Trzeba bylo bardzo uwazac, wiedziec z kim trzymac, z kim sie bawic, a kogo omijac. Byly tam grupy wladzy i male podgrupki wsparcia.

Ktoregos dnia po poludniu (20.03.08 - w kalendarzu czlowieczym to byl czwartek przed Wielkanoca) przyszly czlowieki, weszly do naszej woliery z Pania Agnieszka, ktora sie nami opiekowala. Chcialy jakiegos malego kociaka, ale to byl koniec marca i jakos nie bylo zadnych maluchow u nas na stanie. Moze juz jakies byly poczete, ale jeszcze nie urodzone..
Pani Agnieszka zaprowadzila czlowieki do czesci dla pan. Wszystkie ich bacznie obserwowalysmy.. Niektore sie lasily i wchodzily na glowe (to byl czas rujek, wiec niektore kicie wariowaly z podniecenia), a niektore lypaly przestraszonym wzrokiem z katow woliery.
Ja zawsze lubilam sie bawic:) mialam wtedy ok. roku i 4mc, wiec figlowanie ciagle bylo mi w glowie. Kiedy stalo sie jasne, ze czlowieki nie maja zlych zamiarow, odwazylam sie podejsc blizej i ten Duzy zaczal bawic sie ze mna obrozka, ktora przyniosla P. Agnieszka. A Duza, ktora z nim przyszla bawila sie z inna kotka.
Potem czlowieki musialy podjac decyzje i zaczely dyskutowac miedzy soba... Duza byla nastawiona na malego kociaka, ale potem powiedziala ze maly moze byc jako drugi, wiec teraz moga wziac jakas starsza kicie. Zastanawiali sie ktora i Duza powiedziala, ze w takim razie skoro ja tak ladnie bawie sie z Duzym, to moze mnie by wzieli.. ? Duzy az podskoczyl z radosci! :) Nie wiedzialam o co dokladnie chodzi, ale P. Agnieszka wziela mnie na rece, zalozyla szelki przyniesione przez Duzych, zaniosla do jakiegos pokoju, zrobila zastrzyk!!!! Ja tego nienawidze (widac mam podwyzszony prog bolowy, bo nawet zanim mi wet wbije igle w tyleczek, to juz mnie boli i to sygnalizuje!), wiec uciekalam najpierw gdzie moglam, ale mnie zlapala i uklula :( Potem podpisali jakies papiery, Duza mnie wziela na rece i pojechalismy w sina dal..

Dla mnie to byl szok ten nowy dom! Bylam zupelnie sama w obcym otoczeniu! Nie bylo znajomych zapachow i przyjaciol!! :( Bylam przerazona i oszolomiona! Najpierw oblecialam caly dom!
Wczesniej musial tu byc jakis kot, bo ciagle jeszcze bylo czuc juz lekko niknacy koci zapach.. dlatego za wszelka cene musialam pokazac, ze tu jestem! wiec gdzie tylko udalo mi sie wskoczyc na cos miekkiego (koc na lozku, legowisko przygotowane - jak sie potem okazalo - dla mnie, skore owcza lezaca na sofie, reklamowki pod stolem w kuchni, etc..) to znaczylam wszystko moczem! Moi Duzi lapali sie za glowy! Przestraszyli sie pewnie, ze nie umiem korzystac z kuwety i teraz bede sie zalatwiac gdzie popadnie.. Przeciez musialam zaznaczyc swoja obecnosc!
No i ciagle nawolywalam swoich! Myslalam, ze moze ktos mi odpowie, ze jednak nie jestem sama! Wolalam non stop! w nadziei, ze jak nie teraz to moze za godzine ktos mnie uslyszy.. ale nikt nie odpowiadal :(
Nie wiedzialam, ze bedzie tak ciezko w tym czyms co nazywa sie nowy Dom... ze poczuje sie tak bardzo samotna! :( ze wszystko do czego i do kogo sie przyzwyczailam, zostanie gdzies bezpowrotnie.. :(

Potem zapadla noc. Upodobalam sobie najbezpieczniejsze miejsce w pokoju moich czlowiekow - pod stolem. Widzieli, ze mnie tam ciagnie, wiec wlozyli tam moje legowisko.
Ja ciagle myslalam, ze ktos mnie uslyszy, wiec w calym mieszkaniu dawalam znaki glosowe! Moj Duzy mowil, ze placze jak kukulka co godzine! Ta noc nie nalezala do najprzyjemniejszych i przespanych nocy w zyciu moim i czlowiekow.
Czlowieki bardzo przejmowaly sie moim placzem i tym, ze jestem taka niespokojna (ciagle chodzilam z pokoju do pokoju). Postanowili, ze rano nastepnego dnia - w piatek przed Swiatami, pojedziemy do Weta, zeby cos zaradzil..
Wet stwierdzil, ze to moga byc trudne poczatki adaptacji w nowym domu, albo poczatki rujki! i uklul mnie w pupe! Zajrzal jeszcze do gardla, do ucha, przejrzal siersc, dal jakis lek na odrobaczanie wcierany w skore na szczescie a nie w zatrzyku! i poszlismy do 'domu'.
Tego dnia troche spalam i troche plakalam. Noc byla podobna. Dopiero nastepny dzien przyniosl przelom. Pozwolilam sie dotknac Duzej i stwierdzlam, ze to nie jest az takie nieprzyjemne! wrecz przeciwnie..
Na razie te glaski to nie byla moja inicjatywa, tylko Duzi sami do mnie podchodzili, nurkowali pod stol i starali sie mnie delikatnie miziac..
Potem jakos zapomnialam o calej rozpaczy... i kiedy Duza rzucila mi grzechoczaca futrzana kulke, pobieglam za nia! :) Duza, az klasnela z radosci! Zaczelam podrzucac sobie ta kulke i skakac, gonic za nia! Napiecie sie rozladowalo i lody miedzy nami jakos pekly!
Powoli zaczelam sie przekonywac do moich Duzych.. obserwowac i moze nawet akceptowac.. I tak oto zaczelo sie nasze wspolne bycie w swiecie!
Obrazek
Potem wszystko ukladalo sie coraz lepiej. Moim azylem okazaly sie kolana Duzej..:) Mimo tego, ze to z Duzym bawilam sie tuz przed przyjazdem z Kosodrzewiny do domu, to Duza spedzala ze mna wiecej czasu (Duzy byl z nami tylko 2-3dni w tygodniu) i to jej bardziej zaufalam, chociaz wiem ze Duzemu bylo pewnie przykro z tego powodu.. ale przeciez zawsze tak jest, ze kogos w domu sie wybiera i bardziej do niego przywazuje. Taki lajf.
Wiem, ze na szczescie, Duzym opiekowaly sie inne koty, ktore mieszkaly z nim tam, gdzie spedzal ten czas, ktorego nie spedzal z nami; wiec nie byl taki samotny i niedomiziany :)

Najtrudniejszym dniem w zyciu w nowym domu, byl dzien 30.04. Nic nie zapowiadalo mojej tragedii.. :( Dzien byl sloneczny, Duzi nie poszli do pracy, ale chyba tez zapomnieli wczesniej mi dac jesc i pic. Pomyslalam, ze to przejsciowe chwilowe, ale wtedy znow pojechalismy wszyscy w trojke do Weta i dostalam jakis zastrzyk, po ktorym poczulam sie bardzo zle!.. Mialam odruchy wymiotne i zaczelam tracic swiadomosc.. Potem juz nic nie pamietam. Obudzilam sie cala obolala i jak sie okazalo - wysterylizowana.. Dlaczego?!..
Wtedy jednak skupilam sie tylko na odzyskaniu rownowagi, bo bylam tak slaba i skolowana, ze nie moglam ustac na wlasnych nogach. U weta zalozyli mi jeszcze jakis abazur na glowe, zebym nie wylizywala sobie szwow. Abazur byl strasznie niewygodny.. ale po przyjezdzie do domu, marzylam tylko o tym, zeby wszyscy zostawili mnie w spokoju i zebym mogla przespac to cierpienie.
Obrazek Obrazek Obrazek
Duzej bylo strasznie przykro, ze tak cierpie (ona kiedys tez miala jakas operacje w znieczuleniu ogolnym, tylko na cos innego, ale odczucia pooperacyjne sa mniej wiecej takie same, tylko ze ona nie musiala chodzic po scianach w abazurze). Postanowila wiec, ze nastepnego dnia, jak pojedziemy do weta na zastrzyk z antybiotyku, to go poprosi o zdjecie abazuru i zastapienie go czyms innym! Wet nie byl zachwycony, odradzal zdejmowanie abazuru, ale uznal, ze skoro Duza tak chce!.. a dla mnie 10 dni w nim to bylaby masakra :cry: (nie moglam sie w nim polozyc, napic i najesc, ciagle sie w nim przewracalam, zaczepialam o wszystko), czemu o tym nie pomyslal?
Zalozyli mi zatem takie ubranko wiazane z tylu.. wygladalam troche jak chirurg! ;) no i w tym bardzo dobrze mi sie chodzilo, siedzialo i lezalo - bez porownania!
Obrazek Obrazek Obrazek - to moja pierwsza wizyta na dzialce :)

Potem czas jakos przyspieszyl. Mieszkalysmy sobie z Duza same. Ona znikala na cale dnie, ale czlowieki musza pracowac. Jak przychodzila starala sie ze mna spedzac jak najwiecej czasu. Bylysmy nierozlaczne. Chodzilam za nia wszedzie, zasypialam na niej, abo obok niej.. :) Ona mnie miziala i piescila, czule do mnie przemawiala, calowala. Uwielbialysmy zabawy z grzechotkami (myszka lub kulka). Ja juz mam taki wyskok, ze lapie je w locie, i spokojnie moglabym grac w kociej lidze pilki noznej / siatkowej.. Lubilysmy tez zabawy z laserkiem, ale ganianie tego swiatelka jest troche meczace.. Chyba brak mi kondycji ;) Ja natomiast lubie tez sporty wspinaczkowe! :) nie tylko arbolistyczne (nadrzewne), ale takze wewnatrzszafowe :) Oooo szafa to jest cos! Mozna sie w niej pobawic, pogimnastykowac, pospac a takze schowac w razie zagrozenia! Moja Duza nie jest zachwycona jak sie bawie w szafie, bo mowi ze potem ma pelno siersci na swoich ubraniach.. No ale panie, no a jak ma byc !?.. Musi przeciez wiedziec, ze ma kota!:) i inne czlowieki tez! :)

I tak pewnie bysmy sobie zyly nadal spokojnie we dwie, ale pewnego dnia 07.06 w sobote, Duza przyniosla do domu cos w koszyku.. i to cos sie ruszalo i pachnialo jak kocie dziecko?..
Ostatnio edytowano Sob lip 05, 2008 15:12 przez Indian, łącznie edytowano 1 raz

Indian

 
Posty: 270
Od: Czw mar 27, 2008 21:55

Post » Sob lip 05, 2008 14:48

Nikusiu, jak świetnie opowiadas... Wies, ja miałam być w schronisku, tylko ze we Wrocławiu, ale jak Duzi mnie wzięli do Biura, zeby coś tam dla mnie napisać, to psysła inna Duza i zablała mnie stamtont. I zaniosła mnie do Cioci Chrzestnej, któla znajduje Kotom Domki. A Chrzesna od lazu mnie zaniosła do mojej Duzej. I ja mam 21 miesionców, tak jak Ty.
Powiec Duzej, zeby kliknęła na link do ceńści 4 - to mój wontecek :)
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lip 05, 2008 15:29 Nika

Ciekawe Niko, czy pamiętasz jeszcze Dużego :cry:
Pozdrawiam
Jura

Jura

 
Posty: 323
Od: Wto lut 26, 2008 23:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lip 05, 2008 17:55

Pamietam

Obrazek

Indian

 
Posty: 270
Od: Czw mar 27, 2008 21:55

Post » Sob lip 05, 2008 21:58

NIKA i BIS-kotku, ale wy macie znajomych..., normalnie kocia-nasza klasa :wink:

cauje Was w same srodeczki pyszczaków :D i pozdrowcie DUZA :lol:
bordo
Obrazek
Obrazek

bordo

 
Posty: 1223
Od: Nie wrz 10, 2006 17:22
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lip 06, 2008 20:16

Hej Nikusiu fajnie że napisałaś coś o sobie. Ja też byłam dorosłą kotką jak trafiłam do moich Dużych i na początku też się bałam ich mimo że my byłyśmy dwie bo nas wzięli z azylu jeszcze z Dyzią. Ale teraz kocham moich Dużych a oni mnie :-)
Pozdrawiamy serdecznie
Rózia z ferajną

ewung

 
Posty: 9961
Od: Pon lis 13, 2006 13:04
Lokalizacja: Usa

Post » Nie lip 06, 2008 21:29

Wyjeżdżam i nie będzie mnie jakiś czas, ale jak wrócę to wszyystko przeczytam, co jeszcze opowiecie :)
Trzymajcie się cieplutko :)
Pozdrawiamy ja - i moje Koty :)

Sihaja

Avatar użytkownika
 
Posty: 20593
Od: Pon sty 03, 2005 22:17
Lokalizacja: Warmia, Dolny Śląsk

Post » Nie lip 06, 2008 22:54

ale się znowu zaczytałam :lol: super opowieści :lol:
Koty żyją akurat tyle, żeby zdążyły spleść się z naszym życiem i zapaść
głęboko w serce. Potem je łamią. Ale ile warte byłoby życie bez nich...


Dwie baby i rudy ...

tosiula

 
Posty: 23191
Od: Sob lut 24, 2007 17:42
Lokalizacja: Kujawy; między miskami a kuwetą

Post » Pon lip 07, 2008 8:16

Supcio! :lol:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67155
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pon lip 07, 2008 13:51

MaryLux, Ineczko Duza juz czyta Twoj wateczek! :)

bordo, ciociu Madziu, Duza pozdrowiona! :) miziaki dla Ciebie od nas.

ewung, my tez pozdrawiamy Rozie i cala ferajne lacznie z Duzymi :)

Sihaja, pozdrawiamy Cie i Twoje koty :) i mamy nadzieje, ze jak wrocisz po wakacjach, to bedziesz miala duuuuzo do nadrobienia w czytaniu :)

tosiula, fajnie, ze sie zaczytalas w naszych opowiesciach :) To wazne, ze kogos one interesuja i daje temu wyraz.. bo inaczej to nie mialoby sensu... No bo po co pisac, jak nikt nie czyta.. :cry:

Dorota , cieszymy sie, ze ciagle jestes i czytasz :) a Mru tez czyta z Toba? Poczytaj mi Mamo :)

Indian

 
Posty: 270
Od: Czw mar 27, 2008 21:55

Post » Pon lip 07, 2008 13:56

Bizcocho wspaniale opowiadasz a jaki przystojny jestes :1luvu: !! ciastuszko do schrupania!!!
I wzruszylam się bardzo czytając Twoją opowoieść, Niko!!! Tak bardzo chciałam abyś znalazła dom, a Ty znalazłaś wspaniały dom!!!
buziaki
Tosia, Bazylek i Maja
Obrazek Obrazek

_Tosia_

 
Posty: 1755
Od: Pon mar 20, 2006 8:29
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lip 07, 2008 13:58

Nikusiu i Biszkopciku, to dla Was: Obrazek

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lip 07, 2008 14:23

_Tosia_,
- tu Bizcocho :) no juz jestem duzy, ale nie chrup mnie! nie nadaje sie jeszcze do jedzenia (wbrew opinii niektorych, koty w ogole nie nadaja sie do jedzenia przeciez!). Musialyby byc zrobione z maki jak ciasteczka :) a ja jestem tylko koloru swiezo wypieczonego i zarumienionego ciasteczka :)
Zagladaj do mnie wraz z Bazylkiem i Maja!
- tu Nika :) dobrze mi w moim Domu, to chyba dobrze.. :)

MaryLux, o jaaaaaa, ale superanckie kolorowe kulki i sie ruszaja! daj mi daaaaj mi, na pewno mozna je zlapac i pogryzc! :)
No tak Bizcocho tak zawsze :), kiedy to kocie wydorosleje.. ale moze i ja bym troche poskakala za balonami.. nie zaszkodzi troche potrenowac wysok i chwyt!:)

Indian

 
Posty: 270
Od: Czw mar 27, 2008 21:55

Post » Pon lip 07, 2008 15:56

Indian pisze:Dorota , cieszymy sie, ze ciagle jestes i czytasz :) a Mru tez czyta z Toba? Poczytaj mi Mamo :)


:lol:

Jasne ze czyta!

Polecam w wolnej chwili:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=47 ... cebc2364dd

Mru

Ostatnio edytowano Pon lip 07, 2008 16:14 przez Dorota, łącznie edytowano 1 raz
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67155
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pon lip 07, 2008 16:07

My też czytamy i jesteśmy zachwyceni!!!!
:1luvu:

Kaprys2004

 
Posty: 12087
Od: Śro kwi 02, 2008 15:53
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Baidu [Spider], Robertplelp, włóczka i 77 gości