Nasz Roody uwielbia koperek we wszystkich odsłonach (pewnie ma to po mnie

koperku nie dodaję jedynie do ciasta i kawy
W zeszłym roku, kiedy był jeszcze małym kociakiem, zdarzało mu się zwędzić z kuchni długą łodygę kopru przygotowaną do małosolnych. Widok złodzieja-maleńtasa nie mogącego się zmieścić w drzwi z powodu dłuuuugaśnego łupu

BEZCENNY.
Nie minęło mu to z wiekiem i muszę uważać na domowego złodzieja podkradającego koperek z deski do krojenia. Bawi się nim jak jakąś niesamowicie wymyślną zabawką.
Dziś dostał "swoją działkę", w stanie permanentnej głupawki gonił z gruchaniem po całym domu i... nagle cisza.
Patrzę, leży przyczajony w przedpokoju, spod dywanika wystaje raźnie świeżo złowiony

koperek.
Wstał (Roody, nie koperek

) idzie do niego bokiem, ogon na wiewiórkę, a ja niewiele myśląc :
"Biedna kiciusia, znowu Cię ten wredny koper napadł !"
Znowu ryk TŻ-ta uświadomił mi, że zaś

palnęłam tekst ...
