Co do Marcjana, to jest tak kochany, że się w głowie nie mieści;
aż żal ściska jak się pomyśli, że on tak długo sam siedział - taki jest spragniony kontaktu z człowiekiem
w ciągu dnia śpi zawsze na parapecie, natomiast w nocy kiedy jestem w pokoju śpi ze mną na łóżku, zrobił się też grzeczniejszy nie ugniata mnie tak jak za pierwszym razem tylko grzecznie kładzie się w nogach albo przy moim boku
kiedy wchodzę do pokoju to praktycznie za każdym razem zbiega z parapetu gruchając pod nosem i ociera mi się o nogi

a jak np długo do niego nie wchodzę, ale przechodzę koło drzwi, żeby iść do łazienki to biadoli pod drzwiami, żeby przyjść i go pomiziać
poza tym jest strasznie łagodny i potulny, szczerze przyznam, że na początku lekko się obawiałam, bo było trochę straszenia w wątku, ze on mógł zdziczeć, nie będzie trafiał do kuwety itd.
oczyma wyobraźni widziałam siebie w zimowej puchowej kurtce i rękawicach budowlanych próbującą zmienić dzikiemu kocurowi żwirek czy jedzenie
a w Marcjanku nie ma w ogóle agresji, można go tarmosić głaskać po brzusiu pleckach ogonku boczkach, ani razu nie zdarzyło mu się zachować w sposób, który mógłby przestraszyć czy poranić
zaczął się też interesować resztą kociaków, kiedy reszta niucha przez szparę co tam robię i z kim, to Marcjan z drugiej strony wzdłuż tych drzwi tańczy skacze grucha, strasznie jest ciekawy któż to tam siedzi

fajny z niego misiek, widać, że szczęśliwy jest, chociaż pewnie miziania jeszcze trochę za mało, ale robię co mogę
