Musiałam rano lecieć z małą do weta, dopiero dotarłam do roboty.
Pipsi już troszkę napisała (Aniu, nie wiem jak Ci się odwdzięczę za to, jak mi pomagasz

)
Po kolei: wczoraj wieczorem nagły atak duszności, Ania z Norbertem podwieźli mnie na sygnale do weta. Wetka stwierdziła prawdopodobieństwo obrzęku płuc, dała Furosemid i jakiś steryd. Zaleciła rtg, ponadto podejerzewała białaczkę i fipa (powiększony brzuszek). Miałam upojną noc z perspektywą, że rano znajdę matrwego kota, a jak nie, to prawdopodobnie będę musiała ją uśpić.
Kicia noc przeżyła, po lekach oddychała w miarę spokojnie. Zabrałam ją rano do weta, który zrobił jej testy na felv i fiv, za to nie bardzo chciał zrobić rtg (bo za wcześnie, bo się zdenerwuje i udusi, bo już sama nie wiem co..). Pocieszył mnie, że brzuszek jednak nie wygląda na fipa.
Mała odstawiona do domu, niestety znowu gorzej oddycha, ale to pewnie przez stres. Po południu idziemy do naszej lecznicy na antybiotyk, pogadam z wetką, jaki jest dalszy plan.
Dziewczyny, serdeczne dzięki za ciepłe myśli i kciuki. Może to dzięki im mała nadal żyje...
Maryla - bardzo dziękuję za propozycję, póki co chyba wszystko mam. Mała dostaje Hills a/d, beta glukan, witaminy w zastrzykach u wetki.