Zuzo, wszystko, czego nie napisałam, mieści się w normie (podają na formularzu, z tego jestem taka mądra

). Kreatyniny było 1,6.
Dziś miałyśmy szczęście, bo wreszcie trafiłyśmy na głównego weta tej przychodni, tego samego, który Cipióra operował dwa lata temu (a ja go oczywiście nie poznałam i głupio zapytałam, czy dwa lata temu już tu był

nie mam pamięci do ludzkich fizjonomii). Wziął sprawę we własne kończyny, zadzwonił do tego weta, który nie wpisał do komputera (a pewnie w ogóle nie zajął sie sprawą) i ostatecznie sam przytachał mikroskop i obejrzał, co w kocim moczu piszczy. Kryształy tam były, fosforanowo-amonowo-magnezowe, w dużej ilości. Potem zaczął dociekać jeszcze w kwestii ew. kamieni, bo mu wychodziło, że pewnie też są. Wywlókł aparat do USG, wygolił podbrzuszek i zaczął sprawdzać (za co został upomniany pacnięciem miękkiej łapy - mam świętą kocicę niewątpliwie). Dużo się tam nie dopatrzył, bo zdążyła już wysiknąć wszystko co miała i pęcherz był za bardzo sklęsły, ale coś mu tam majaczyło. Przynajmniej jakieś złogi są. Powtórzymy USG w piątek po południu, może co więcej się pokaże. Na razie zakupiłam worek karmy Hillsa s/d, który ma te złogi/kamienie rozpuszczać. Ale jeśli by tam jakiś duży kamień siedział, to być może będzie potrzebna operacja...
Poza tym porozmawialiśmy troszkę ogólnie. Powiedział, że na porządne chodzenie na czterech to jednak nie ma szans, i tak dobrze, że Cipiórzasta ma jaką taką władzę w nóżkach, bo ten p...y pocisk trochę jednak rdzeń kręgowy ruszył. Z tego też są problemy z pęcherzem, a raczej z posikiwaniem "krótkimi seriami", zamiast porządnego, jednorazowego lunięcia.
No i tak to na razie wygląda. Hills się panience na razie spodobał, to nie jest typowe suche, tylko takie lepkie granulki. Jeździłyśmy dziś bez torby, ubrałam się tylko profilaktycznie w emerytowaną koszulę Starego, bo nie lubię, jak mi posikują "wyjściowe" odzienie. Za pazuchą jednak jest znacznie lepiej, nie tylko można się przytulić, ale jeszcze fałda kurtki trochę ogranicza możliwości wiercenia się. Zresztą panna siedziała dość spokojnie, tylko przy powrocie tuż przy domu zaczęła żądać wypuszczenia. No, ale przytrzymałam mocniej i tyle.