
Staruszki, cóz. U nas, we Wrocławiu staruszki się usypia, najczęściej po 14-dniowej kwarantannie. Prosto i skutecznie. A jednak jakoś ciągtle nie mogę pogodzić sie z tym szczególnie, kiedy widze, te, które cudem ocalone żyją i cieszą się życiem...
Ja miewam praktycznie wyłącznie psy, które dostały wyrok. Stare, chore, ułomne, "inne"... i nigdy, przenigdy nie zgodzę się z uśmiercaniem zwierząt, które nie muszą być uśpione ze względów humanitarnych. A i to, niejednokrotnie uważam decyzje wetów za pochopne. Na śmierć były skazane i KrA i Piku. Obie miały cierpieć, nie funkcjonować, nie umieć normalnie żyć. Cóż....... w efekcie mam dwie wesołe torpedy i demolantki
