nijako
Raz lepiej, raz gorzej.
Próbowałam dzisiaj wyczesać trochę Liona, to się wkurzył (nie wiem, jak go czesać, skoro on patrzy, czy mam coś w rękach - jak nie, to OK, jak coś mam, to po chwili warczy, a ja przeciez tak dyskretnie i leciutko...) i... rzucił na Iwana. Tak się uczepiły i żarły, że futro sypało się od pokoju, przez przedpokój, drugi pokój aż zatrzymały się na siatce na balkonie
A mam to w nosie - niech się żrą, jak im się chce, bo wygląda na to, że w tym domu nie będzie zwycięzcy i pokonanego.
Raz są w miarę blisko siebie i jest OK. Innym razem już z daleka słychać wrogie odgłosy... Nie nadążam za tym. Niech sobie robią, co chcą
PIĄTEK popołudnie:
