Znalazłam malutkie kociątko [']

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 20, 2008 19:03

ojej, jeszcze wczoraj czytalam ten watek z usmiechem na twarzy, a dzis taki smutek :(

Westi

 
Posty: 1594
Od: Pon sty 16, 2006 23:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt cze 20, 2008 19:30

Jak przeczytałem pierwszy post tego wątku, cieszyłem się jak małe dziecko. Kolejnej kociej biedzie los sie odmienił. Teraz nie wiem co powiedzieć.

[*]
"..jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym"

http://WWW.CIAPKOWO.PL - może ty odmienisz ich los.

mariusz_s

 
Posty: 883
Od: Pon gru 24, 2007 20:56
Lokalizacja: Wejherowo

Post » Pt cze 20, 2008 19:43

Przykro mi. :crying: Taka strata....

A wiadomo już co jej było? Czy to czasem nie coś zaraźliwego?

Bo widzisz ja też odchowałam razem z córka 2-3 tygodniowe kociątko. Tez czarno-białe ( króweczka). Teraz ma 11 m-cy. A przyniosła ją córka z kk, oczek nie było widać. W nosku jeden glut. Pozarażała starsze koty. Ogółem leczenie trwało od września ubiegłego roku do marca bieżącego.

Dlatego rozumiem twój ból.

MarioD - witam cię . Dzieki Marii wychowałam moją Nelcię ( własnie na gerberkach... ) Ale chrupek do dzisiaj nie chce jeść . Nie nauczyła się...
Kacper ["] i Albercik ["]
Obrazek Obrazek

borosia

 
Posty: 1108
Od: Śro wrz 06, 2006 7:04
Lokalizacja: Legnica

Post » Pt cze 20, 2008 20:28

Dziękuję wszystkim za wsparcie. Dopiero teraz potrafię coś napisać, choć odkąd weszłam do domu, cały czas ryczę... Teraz też ledwie widzę monitor. Wystarczy, że spojrzę na jej miseczkę, butelkę, kocyk, na moją poduszkę i już mam znowu koniec świata.

Jeszcze nigdy nie poświęciłam żadnej istocie tyle uwagi, czasu, zmartwień. Nikomu dotąd nie podporządkowałam rozkładu dnia - wszystko, byle tylko pomóc. No i nie wystarczyło... Dzisiejszy dzień wydaje mi się taki niesprawiedliwy.

Choć wiem, że pretensje być może powinnam mieć do siebie. Nie wiadomo, co to było, brakło jakichkolwiek klinicznych objawów, więc najprawdopodobniej albo wrodzona wada, która się rozwinęła z czasem i spowodowała niewydolność organizmu, albo choroba zakaźna (ale kk wykluczony). W tym drugim przypadku wina jest moja, bo to ja wprowadziłam tymczasy - koty niewiadomego pochodzenia, szczepione i w ogóle, ale mogące być nosicielami jakichś wirusów. Myślałam, że kwarantanna wystarczy...

Malutka moja kochana, jeśli to się stało przeze mnie - tak bardzo Cię przepraszam. Spędziłyśmy razem tylko cztery tygodnie, ale ja wiem, że los mi zabrał wspaniałego przyjaciela. Pokochałam Cię.
Chlory, Potwory & Psy
ObrazekObrazek Obrazek

"A house is not a home without a cat"

behemotka

 
Posty: 2155
Od: Sob maja 10, 2008 20:58
Lokalizacja: z Gdyni do Glasgow

Post » Pt cze 20, 2008 20:54

Behemotko, prosze, nie obciążaj sie winą.

Zycie jest cholernie niesprawiedliwe.
Nie mamy na to wpływu.

Trzymaj sie prosze.

Maleńka pozostanie nie tylko w Twoim sercu - ja rónież z całego serca byłam z Wami, cieszyłam sie każdym postępem Maleństwa i płakałam dziś, kiedy przeczytałam, co sie stalo.

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt cze 20, 2008 21:52

Behemotko - nie powinnaś się obwiniać.

Również mogło być odwrotnie. Maleńka mogła zarazić starsze koty - rezydentów.
Widocznie los tak zadecydował. Malutka miała króciutkie , ale dobre życie. Kochałaś ja, dbałaś o nią. Nie udało sie. Ale uratowałaś i tak ja od pijaczka, który pewnie zamęczył by ją w swej głupocie.
Czytając twoja historie byłam pełna podziwu dla Ciebie i Divy.


Żegnaj maleńka Divo!!!!!.
Kacper ["] i Albercik ["]
Obrazek Obrazek

borosia

 
Posty: 1108
Od: Śro wrz 06, 2006 7:04
Lokalizacja: Legnica

Post » Pt cze 20, 2008 22:19

(*)
Biedny maluszek :(

To na pewno nie Twoja
Kocinka zaznała dużooo ciepła przed śmiercią!

M'arta

 
Posty: 136
Od: Pon lut 11, 2008 21:05

Post » Pt cze 20, 2008 22:23

Behemotko! Tak pięknie opisywałaś kolejne sukcesy malutkiej,że i my ją pokochaliśmy.
Bardzo Ci współczuję i łączę się w smutku.
Byłaś wspaniałą opiekunką kruszynki.Żal,że się nie udało. :(

MaybeXX

Avatar użytkownika
 
Posty: 9630
Od: Pon sie 13, 2007 17:18
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój

Post » Sob cze 21, 2008 10:31

No i słońce jednak wstało (a ja razem z nim, bo musiałam nakarmić stado), choć jak dla mnie to nie miało prawa... Świeci sobie jasno i radośnie, jakby wszystko było w porządku. Wolałabym ulewę i burzę z piorunami.

Myślę głównie o tym, że może jednak mogłabym ją uratować, że powinnam... I jeszcze o tym, że mnie przy niej nie było, kiedy umierała. Kruszynka była całkiem sama. Pocieszam się tylko, że całą noc przespała tuż przy moim policzku, a to były chyba ostatnie chwile, kiedy jej jeszcze zależało.

Wszystko to działo się dokładnie w rocznicę dnia, kiedy przyjechały do mnie moje dwa czarne szczęścia. One tak się cieszą z nowego drapaka, a ja nie mogę na nie patrzeć.
Chlory, Potwory & Psy
ObrazekObrazek Obrazek

"A house is not a home without a cat"

behemotka

 
Posty: 2155
Od: Sob maja 10, 2008 20:58
Lokalizacja: z Gdyni do Glasgow

Post » Sob cze 21, 2008 10:59

behemotka - to NIE jest ani Twoja ani kociaków wina. Nie wiemy dlaczego Diva była tak krótko wśród nas. Los, przeznaczenie? Dałaś jej krótkie, ale szczęśliwe życie. To ogromnie dużo.
A rozważania czy mogloby sie zrobić coś wiecej by zatrzymać malucha znam aż za dobrze...
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39296
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Sob cze 21, 2008 11:05

behemotko, bardzo, bardzo mi przykro :(

Malutka miała kilka tygodni dom i miłość, choć tyle... Śpij, Maleństwo.
:: drx 2 - Bury & Rudy i psiak Kaj ::

Gabija

 
Posty: 78
Od: Sob cze 14, 2008 16:23

Post » Sob cze 21, 2008 14:47

<tuli mocno> Mimo wszystko, to wspaniale, że wtedy ją zabrałaś. Szkoda, że nie będzie nigdy dużym, silnym kotem, ale te cztery tygodnie, które Krzykaczka Tobie zawdzięcza, też były coś warte. Były ważne. Zaznała miłości, i umarła w ludzkich warunkach, a nie w rękach jakiegoś menela który się nią zabawiał. <tuli> Jesteś wspaniałą Kocią Mamą.
[*] dla Divy

Ziaba

 
Posty: 11
Od: Pt cze 20, 2008 23:08

Post » Sob cze 21, 2008 15:45

Behemotko, może właśnie na chwilę miała przyjść na świat ... żeby poznać dobro człowieka ... Twoje dobro, miłość i poświęcenie ...
Wiesz, że ona wróci do Ciebie w innym futerku?
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27189
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Sob cze 21, 2008 21:36

MarioD, nie obwiniam żadnego z futer... Chodziło mi o to, że kiedy patrzę, jak sobie szaleją i biegają, wspinają się i leżą na tych wszystkich półeczkach, nie potrafię przestać myśleć, że Diva nigdy tak nie będzie...

Avian, nie wiem, czy będzie miała okazję wrócić. Zapewne macie większe doświadczenie także w żegnaniu się z kociastymi, ale widzicie, to pierwsze stworzenie, które zabrałam dosłownie z ulicy - i pierwszy naprawdę mój kot, który odszedł za TM... Dlatego tak trudno mi się pozbierać. Nie pomaga, że ona nie miała 9 lat, jak kocur moich rodziców, który umarł kilka tygodni temu, tylko całe życie przed sobą.

Dlatego nie umiem jeszcze wziąć pod uwagę przygarnięcia następnego maleństwa. Domyślam się, że najgorsza rozpacz minie, że pomoże czas i piątka kotów, które nadal trzeba karmić, miziać, wywlekać z kwiatków etc. Wiem to dzięki Wam i temu, co robicie. Dziękuję.
Chlory, Potwory & Psy
ObrazekObrazek Obrazek

"A house is not a home without a cat"

behemotka

 
Posty: 2155
Od: Sob maja 10, 2008 20:58
Lokalizacja: z Gdyni do Glasgow

Post » Nie cze 22, 2008 23:12

To się jeszcze przyznam do wykroczenia.

Dzisiaj o świcie pochowałam Divę. W lesie, na klifie, z widokiem na morze. Wybrałam miejsce bezpieczne przed spacerowiczami i zwierzami, które by się przyplątały. I wierzcie lub nie (wiem, że to brzmi jak opis tandetnej pocztówki), ale kiedy skończyłam, zaczęło tam świecić wschodzące słońce. Oczywiście znowu się poryczałam, to było do przewidzenia.

Miejsce jest piękne; sama chciałabym takie dostać. Wiem, że wszystkie te ceregiele są głównie dla mnie, bo maleńka bryka już za TM i pewnie nie dba o to, co tutaj... ale nie strawiłam myśli, że to kruche ciałko zostanie "zutylizowane", co przewiduje nasze wspaniałe polskie prawo. Chciałam ją pożegnać godnie, jak na to z pewnością zasłużyła. Siedziałam tam potem dość długo, rozmawiając ze sobą i z nią, i już wiem, że ta porażka w walce o jej życie mnie nie powstrzyma. Tyle jest futer, które nas potrzebują. Nie można się zniechęcać jedną śmiercią, gdy wokół o pomoc wołają kolejne kociaste.
Chlory, Potwory & Psy
ObrazekObrazek Obrazek

"A house is not a home without a cat"

behemotka

 
Posty: 2155
Od: Sob maja 10, 2008 20:58
Lokalizacja: z Gdyni do Glasgow

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: pibon i 67 gości