» Pt cze 20, 2008 20:28
Dziękuję wszystkim za wsparcie. Dopiero teraz potrafię coś napisać, choć odkąd weszłam do domu, cały czas ryczę... Teraz też ledwie widzę monitor. Wystarczy, że spojrzę na jej miseczkę, butelkę, kocyk, na moją poduszkę i już mam znowu koniec świata.
Jeszcze nigdy nie poświęciłam żadnej istocie tyle uwagi, czasu, zmartwień. Nikomu dotąd nie podporządkowałam rozkładu dnia - wszystko, byle tylko pomóc. No i nie wystarczyło... Dzisiejszy dzień wydaje mi się taki niesprawiedliwy.
Choć wiem, że pretensje być może powinnam mieć do siebie. Nie wiadomo, co to było, brakło jakichkolwiek klinicznych objawów, więc najprawdopodobniej albo wrodzona wada, która się rozwinęła z czasem i spowodowała niewydolność organizmu, albo choroba zakaźna (ale kk wykluczony). W tym drugim przypadku wina jest moja, bo to ja wprowadziłam tymczasy - koty niewiadomego pochodzenia, szczepione i w ogóle, ale mogące być nosicielami jakichś wirusów. Myślałam, że kwarantanna wystarczy...
Malutka moja kochana, jeśli to się stało przeze mnie - tak bardzo Cię przepraszam. Spędziłyśmy razem tylko cztery tygodnie, ale ja wiem, że los mi zabrał wspaniałego przyjaciela. Pokochałam Cię.