Sybir już nie ma takiego wytrzeszczu na drzewach

. Skoro już się nauczył po nich łazić, to odkrył nowy sport. Odchodzi dość daleko, przysiada, szykuje się jak do ataku, po czym startuje i wbiega na drzewa z rozpędu - coraz wyżej

.
Właśnie rozczesałam Mohera po atrakcjach działkowych. Jakimś cudem to Sybir łazi po drzewach, a spodenki zlepione żywicą ma Moher

.
One wieczorem przychodziły na wołanie, ale tym razem na tych zaoranych kawałkach było za ciekawie

. Nie mogłam ich dopaść w ciemnościach, Sybira jeszcze trochę widać, Mohera już wcale. Pierwsze, co zrobię w przyszłym tygodniu, to zamontuję w końcu reflektory na zewnątrz. Byłam bliska zostawienia ich, ale nie mogłam trzymać otwartych drzwi czy okna, żeby wróciły same, bo byśmy zamarzli - była cieplutka, czerwcowa noc - całe 8 stopni

.
U nas 3 domki koło siebie, 4 kawałek dalej. U jednej sąsiadki kot, w pozostałych pieski - zawsze wychodzą poza ogrodzenie na smyczy, poza tym nie gonią kotów. Do najbliższego gospodarstwa niżej ze 300 m - psa nie ma. Asfalt mam 50 m za lasem, ale prowadzi do 2 odległych domów na krzyż i mało co tamtędy jeździ. Do drogi na przełęczy kilometr, ale tam każdy jedzie dwójką i wyje silnikiem - w nocy praktycznie nie jeździ nic. W sumie bezpiecznie, ale wolę mieć na nie oko.