dziewczyny przepraszam, ale w domu brak netu!
te ostatnie dni to jest huśtawka poprostu...kocio wykończony, a ja z nim
robale wychodzą, pojawiały sie wymioty, biegunka (a właściwie same części robali)...wiecie, ja nigdy czegos takiego nie widziałam

to jest rzeźnia poprostu!!!! a jak to śmierdzi...gorzej niż psujace sie mieso...ja nie jestem jakaś super wrażliwa, ale to zwala mnie z nóg
a jak pomyśle co tam w tym brzusiu sie dzieje

ten robal o którym Ania pisała miał jakieś 5 cm długości i grubość ok. 1 cm

no szok poprostu
caly czas jedziemy na orsalicie, convalescencie, kleiku ryżowym z calo petem, kropelkach na zapalenie żołądka i jelit, herbatce z kopru włoskiego...oprócz tego pojawia sie smecta,lakcid, espumisan, miazga z wołowinki, gotowana ryba, kurczak, syrop na poprawe apetytu.....i wszystko o czym tylko pomyśle, czyli epizody z gotowanym na miękko żoltkiem, rosołek wołowy, ryż z marchewką ugotowaną...
na szczęście Płaczuś pije sam, musze tylko dodawać mu strzykawką troszke, zeby była ta zalecana dawka na kg ciałą, zeby sie nie odwodnił
no i ciepły koper na ten biedny brzusio
wiecie ja widze, ze on chce zjeść, juz podchodzi do miski i sie boi

musi go ten brzuszek bolec

wiec pakujemy ciepłe w strzykawie do pysia
dziś podjade do weta po jakis lek na apetyt chyba, moze go wezme tez (spytam wetke-jesteśmy w kontakcie), chociaż wolalabym tego uniknąc, bo on tak starsznie sie stresuje wyjazdami
już wariuje powoli, szukam jakiegoś cudownego środka, który by pomógl
najgorsze, ze w tym tyg musze byc w pracy...chyba, ze cos wymyśle
na razie nie ma mowy o transporcie kiciunia do mamy, dopóki stan sie nie unormuje jest u mnie
ważne, ze Płaczuś barankuje, mruczy , wychodzi z budy swojej jak do niego wchodze i walczy ze mną i strzykawką

bo w piątek nie miał na to siły...byłąm już przerazona, ale potem wyszło to wielkie COS i zaczęło być lepiej
trzymajcie za nas kciuki i radźcie nam! zrobie wszystko co trzeba!