Zaczęło sie od tego, że ktos wyrzucił śliczna kocicę w bardzo zaawansowanej ciązy. Kotka trafiła na chwilę do Fiony, ale z braku miejsca nie mogła u Niej zostać.I tak trafiła do mnie.....
Myślałam, że będzie przestraszona, ale od razu dało sie zauważyć, że Kotka jest przyzwyczajona do przebywania w mieszkaniu. Rozejrzała się po domu i ułozyła do snu na łóżku.

Ale sielanka nie trwała długo...Moja Kota przyszła do pokoju i zaczęło się ostre fukanie, syczenie i ganianie "nowej " po całym domu i tak było przez dwa dni, aż sie zaczęłam zastanawiać czy to się zmieni.... Ale drugiego dnia po południu zaczęły sie w miare tolerować, więc wyszlismy sobie zostawiając je same na wieczór.
Wracam w nocy, a tu kkotka lata po domu i mi Kote wygania, a drze sie przy tym niemiłosiernie

ja się przyglądam a jej cos mędzy nogami zwisa! No to ja panika i dzwonie na pogotowie weterynaryjne co mam robić, a tu pani mi sie pyta czy temperaturke zmierzyłam

ale jak juz wytlumaczylam ze ja to zielona w tych sprawach jestem to mi pani powiedziala na poecieszenie ze taki porod to caly dzien moze trwac a na razie trzeba sie uspokoic. tylko nie wiem czy miala na mysli mnie czy kotke
zamnelam wiec wlasne koty w lazience, Mamusie umieściłam w szafie, bo tam jej sie wygodnie lezalo i padlam kolo trzeciej, ale co jakis czas bylam budzona przez miuczenie i dopominanie sie o głaski
kolo 7 rano slysze nagle takie cieniutkie miau miau miau, no to ide do szafy a tu usmiechnieta mamusia i takie male szczurki- jeden czarny a drugi-Rudy

ucieszylam sie, TŻta obudziłam i kazałam mu podziwiac, koty z lazienki wypuściłam i poszłam spac dalej.
Wstaje kolo 9 i na dzien dobry slysze- cztery są, cztery, ide do szafy a tu jeszcze takie dwa bure szczurki pełzaja po skrzynce
podsumowujac w sobotę 7czerwca 2008 przyszły na świat dwa buraski, jeden czarny i jeden rudy. wszystkie zywe i bardzo ruchliwe
