Noc minęła spokojnie, o 5 kicia obudziła mnie płaczem, że głodna. Dostała pół strzykawki conva i poszła spać. Rano wcinała z apetytem saszetkę animondy podziabaną na drobno - więc apetyt ma, co bardzo mnie cieszy

siusiu ładnie zrobiła, kupki nie zaobserwowano - no ale czym ta kocina ma za przeproszeniem wydalać, jak to, co zjadła wczoraj zwymiotowała a potem dostawała tylko conva, bo niczego innego nie chciała.
Dzielna jest bardzo, mimo tego całego bólu. Oczko bardzo ją boli, ciągle łapką sobie je przeciera

łazi po wannie i poznaje nowy teren. Ale głównie śpi. Mam nadzieję, że teraz też, a nie płacze tak strasznie, jak nad ranem. Zwalniam się za czas jakiś z pracy i lecę do niej, potem do weta na zastrzyk i oględziny ślepek.
A potem kiciunia może wybierać, czy chce jechać do nowego DT, czy na przeleczenie do szpitalika

Bardzo dziękuję dwóm

, które zaoferowały pomoc

I tu pytanie do bardziej doświadczonych - czy lepiej, żeby kiciunia od razu pojechała do DT, czy lepiej żeby pobyła trochę w szpitaliku, pod stałą opieką wetów i dopiero, jak zostanie przeleczona, trafiła do DT? Ja jestem za tą drugą opcją, ale liczę na Wasze sugestie.
Nie będę ukrywała, że pokochałam tą kruszynkę, mimo, że jest u mnie od wczoraj dopiero. Lentilka ma jakieś 4 tygodnie, jestem jej pierwszym kontaketm z Dużymi - a ona tak totalnie mi ufa....głaskana włącza taki traktorek, że szyby w oknach drżą, wywala brzuszek i łapie malutkimi łapkami za palec...ciężko będzie mi się z nią rozstać, ale nie mam wyjścia. Po domu latają mi 3 tymczasy nieszczepione, których wszędzie jest pełno i nie będę w stanie ich upilnować

dziś wdarły się do łazienki i w ostatniej chwili je wyłapałam

Mam nadzieję, że kruszynka będzie miała więcej szczęścia w życiu, niż przez te 4 pierwsze tygodnie swojego życia i że znajdzie się ktoś, kto pokocha malutką, jednooką koteczkę...
A fotki - może coś uda mi się zrobić, chociaż nie chce męczyć kiciuni za bardzo. Jeśłi się uda - to wrzucę.