Kostuś dzisiaj w nocy dał mi popalić. Narozrabiał

bardzo grzebał w kuwecie więc wstałam żeby sprzątnąc a on myk i zwiał z klatki. Wraca do zdrowia bo ma juz siłe skakać. Nie dał do siebie podejść, burczał, warczał i syczał. Nie wiedziałam co mu się stało, aż zobaczyłam że rozdrapał sobie z jednej strony juz ładnie podgojoną ranę

Cała łapa w krwi bo rozdarł do mięsa. Musiało go swędzieć bo się goiło to sobie rozdrapał głupolek. Do klatki zwabiłam go surowym mięskiem bo uwielbia i jak dostanie to bardzo warczy

Bolał go ten rozdrapany karczek bo jeszcze burczał i płakał. Podałam mu tolfedynę i powoli uspokoił się. Rano pozwolił sobie juz posmarowac rane. Ale znowu musi sie to zagoić, a było juz tak dobrze. Nie mozna mu założyc kołnierza bo akurat w tym miejscu ma najgorsze rany, a bandaż może przykleic się i wtedy dopiero byłby problem. Nie mam pomysłu jak to zabezpieczyc przed drapaniem
