Dymna Szczecinianka - śpisz już 4 lata [*]

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro maja 28, 2008 13:55

Widziałam, że przygarnęłaś Pysię. Ma tak samo okrągłą mordkę jak moja...

Myśmy z Kasią obchodziły 7 maja rocznicę. Nie wiem, czy Kasia rozumię, jak jej opowiadam o mojej poprzedniej przyjaciółce, ale wyjątkowo grzeczna i miła była tamtego dnia.

Generalnie jestem Wam obu bardzo wdzięczna - Tobie i Kasi za zaufanie - nie wiem, jak dałabym sobie radę bez tego małego tchórzliwego łobuza.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt maja 30, 2008 8:21

Usagi_pl pisze:Widziałam, że przygarnęłaś Pysię. Ma tak samo okrągłą mordkę jak moja...

Myśmy z Kasią obchodziły 7 maja rocznicę. Nie wiem, czy Kasia rozumię, jak jej opowiadam o mojej poprzedniej przyjaciółce, ale wyjątkowo grzeczna i miła była tamtego dnia.

Generalnie jestem Wam obu bardzo wdzięczna - Tobie i Kasi za zaufanie - nie wiem, jak dałabym sobie radę bez tego małego tchórzliwego łobuza.


Pysia to kotka mojego TŻ-ta. Zamieszkała z nami we wspólnym mieszkaniu.

Przyznam, że przez parę tygodni po adopcji Kasi myślałam, że ona wróci do mnie.
Obrazek
Fell on black days

agatka84

 
Posty: 3534
Od: Pt lut 09, 2007 21:41
Lokalizacja: Toruń

Post » Pt cze 06, 2008 9:13

Ja w pewnym momencie miałam poważne wątpliwości co do Kasi i mojego TŻ-a. Szczerze mówiąc rozważałam dwie możliwości - oddać Kasię albo oddać TŻ-a ;)
Ale u mnie w rodzinie baby się nie poddają i Kaśka obecnie jest zupełnie inna niż jak przyjechała. Okropnie towarzyska się zrobiła, pieszczoch, do tego gada jak najęta.

Przynajmniej z mojej strony tak to wygląda. Z TŻ-em jest inaczej i wina leży po obu stronach. Kaśkę trzeba przełamywać do kontaktu, a TŻ nie ma cierpliwości. I w sumie to tak mieszkają obok siebie, ale nie ze sobą. On chciałby ją czasem pogłaskać, potarmosić, ale robi to za rzadko i dla niej jest to podejrzane. Ona z kolei ma mnie przez cały dzień i nie potrzebuje nikogo więcej, a on jest rozgoryczony.

Dziś wyjeżdżam na parę dni - zobaczymy jak poradzą sobie beze mnie :D

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 17, 2008 22:10

No i ... klapa. Poradzić to sobie poradzili, ale dziś alergolog stwierdził u TŻ-a alergię na kota. Ja sobie chyba w łeb strzelę. Z tymi chłopami to same kłopoty! :evil:

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro cze 18, 2008 10:25

a co na to drugi alergolog? :twisted:
u TŻ foniatra stwierdził alergię na kota, bo od pól roku nie można mu wyleczyć gardła/przełyku/chrypy/infekcji dróg oddechowych (i czort wie co jeszczse?), a pani alergolog spojrzała mu w gardło i mówi: panie, jaka alergia?!

Fri

 
Posty: 6301
Od: Śro sty 25, 2006 17:02
Lokalizacja: wpół do Wisły ;) wpół do Brdy ;P

Post » Śro cze 18, 2008 10:27

Usagi_pl pisze:No i ... klapa. Poradzić to sobie poradzili, ale dziś alergolog stwierdził u TŻ-a alergię na kota. Ja sobie chyba w łeb strzelę. Z tymi chłopami to same kłopoty! :evil:


Ale miał testy robione czy alergolog tak sobie wymyślił :?:
Obrazek
Fell on black days

agatka84

 
Posty: 3534
Od: Pt lut 09, 2007 21:41
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro cze 18, 2008 10:57

Generalnie to było tak, że od września TŻ chorował. Ciągle miał katar, spływało mu do gardła i powiększały się migdałki. Więc chodził po lekarzach - najpierw mu wykryli gronkowca, wyleczyli, katar nie ustawał, laryngolog wykluczył zatoki i skierował go na badania alergiczne.
Wczoraj miał robione testy skórne. On się wogóle do kota nie przyznawał. Ale wyszło, że jest uczulony na kota (5/20) i psa (2/3), choć kompletnie nie wiem, co to znaczy. Psa nie mamy. A nawet gdyby - żadna różnica.

Alergolog oczywiście stwierdziła: pozbyć się kota. I nalega na spirometrię (to chyba tak się nazywa?).

Nie wiem, co dalej. Oczywiście będziemy go odczulać, częściej sprzątać, może mu przejdzie. A jak nie? Skazać go na całe życie z katarem i możliwością powikłań? Kurde, nic nie wiem o alergiach :(

A najbardziej mnie załamuje fakt, że on ma alergię TYLKO na Kaśkę. Ona ma to swoje futerko pułdługie, takie inne i on przy niej kicha. A ona nawet nie linieje jakoś mocno.
U babci mieszkaliśmy z dwoma kotami, Pyśka kłaczyła jak szatan, spała z nami, na mojej poduszce, tuż przy naszych twarzach i nic. U moich rodziców też nie było objawów, a tam również są dwa koty.

Nie wiem, co robić, po prostu nie wiem, zamiast go wspierać, jestem wkurzona, bo jak zaczął kichać na poczatku, tuż po przyjeździe Kaśki, to chciałam, żeby zrobił badania. Wtedy to było można jeszcze odkręcić, Kaśka nie była zadomowiona, ja się jeszcze nie przywiązałam do małej, a Agata tęskniła. Ale on twierdził, że w żadnym wypadku alergii nie ma, że to przeziębienie, itd.

Załamana jestem.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro cze 18, 2008 13:32

Ciężka sytuacja :(
Myślę, ze przede wszystkim trzeba rozpocząć leczenie. Nie wiem jak jest z odczulaniem na kota, bo na pyłki w okresie pylenia odczulać nie można.
Jesli nie będzie odczulany to niech chociaż jakieś leki bierze.
Kaśkę wyczesywać i "przejeżdżać" futerko na mokro.

Spirometria to nic innego jak dmuchanie w rurkę w celu sprawdzenie wydolności oddechowej.
Ja żyję z alergią ( na trawy, zboża, drzewa ) od kilkunastu lat i nie mam żadnych powikłań. Przez trzy lata byłam odczulana i efekty były bardzo dobre. Teraz od ponad dwóch miesięcy biorę leki, bo inaczej bym odjechała a i tak zdarzają się gorsze dni. Po infekcji wirusowej zawsze mam okropny kaszel przez dwa miesiące. W marcu się przebadałam ponownie, zrobiłam testy, spirometrię ( wyszła całkiem nieźle ), zaopatrzyłam się w leki i czuję się dobrze. Od pyłków nie da się uciec.
Obrazek
Fell on black days

agatka84

 
Posty: 3534
Od: Pt lut 09, 2007 21:41
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro cze 18, 2008 14:11

agatka84 pisze:Od pyłków nie da się uciec.


To tak jak od Kasi :) Generalnie alergia na razie jest słaba, nikt kota nie zamierza z domu wystawiać w walizce, TŻ dziś kupił leki. Zobaczymy, co dalej.

Z innej beczki - jak byłam z Katarzyną na badaniach, wet obejrzał jej oko i stwierdził, że można by tę błonę zdjąć. Wet stwierdził jedynie, że błonka może odrastać, bo oko uważa stan obecny za naturalny i bedzie próbowąło do niego wrócić. Ponieważ jednak błona jest cienka, istnieje duże prawdopodobieństwo, że odrastała nie będzie. Podobno ryzyko zabiegu żadne, ale ja w zerowe ryzyko nie wierzę.

Z drugiej strony to jeden z najlepszych lekarzy w Szczecinie, taki, co składa kręgosłupy dwuletnim jamnikom, które inni spisali na straty. Jamnik ma teraz 8 lat i biega jak szalony. Na oczach też się świetnie zna, przynajmniej z tego, co słyszałam od pacjentów.

I tak sobie dumam nad decyzją, a że Ty, Agata, jesteś z Kasią związana, to pomyślałam, że Ci napiszę o tej możliwości i podumasz sobie też :) A że Katarzyna rui mieć nie zamierza nadal, więc mamy czas na dumanie.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro cze 18, 2008 15:33

Cieszę się, że nikt nie zamierza sie Kasi pozbywać. A TŻ nie jest na nią zły, że przez nią się męczy?

Co do błonki. Jeżeli wet chce ją usuwać tylko ze względów estetycznych to sama nie wiem. Ryzyko jest przy każdej ingerencji w organizm. Cholera wie co się stanie po usunięciu. No, ale może wet ma rację. Decyzja należy do Ciebie.
A co z tą rują, nie miała jeszcze? 8O Wet coś mówił może na ten temat, czy to się zdarza, itp. :?: Może by ją ciachnąć bez czekania na ruję. Ja się zawsze boję tworzących się torbieli, o ropomaciczu już nie wspominając.

Dziwna ta Kasia :lol:
Obrazek
Fell on black days

agatka84

 
Posty: 3534
Od: Pt lut 09, 2007 21:41
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro cze 18, 2008 15:49

Ja bym ciachnęła nie czekając na ruję 8)
Kasia już w słusznym, sterylkowym wieku jest 8)
Zresztą, niekiedy ruja może przebiegać bezobjawowo.

Co do alergii. Witam w klubie. Miałam ewidentną alergię gdy pojawiła się w domu druga kotka - Pyzia. Na Kicię, o dziwo, nigdy nie byłam uczulona. Przeszło mi, brałam leki przeciwhistaminowe, choć przez pierwszych kilka tygodni dusiło mnie, miałam napady kaszlu.

Alergia na kota - warto o tym poczytać w necie, jest sporo wiadomości.

Na szczęście u mnie alergia nie wróciła, przynajmniej w takim natężeniu 8) Podobno tak bywa, dorosła osoba może 'przewalczyć' alergię. A pomaga, paradoksalnie, ekspozycja na alergen.

oczywiście, u mnie w 100% do tej pory nie wiadomo, czy była to reakcja alergiczna na Pyzię (nie robiłam testów), ale wiele na to wskazywało.

Mam nadzieję, ze leki pomogą... 8)

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Śro cze 18, 2008 16:43

Agalenora pisze:Ja bym ciachnęła nie czekając na ruję 8)
Kasia już w słusznym, sterylkowym wieku jest 8)
Zresztą, niekiedy ruja może przebiegać bezobjawowo.


Ja też się brakiem rui nieco niepokoję. Jak Kasia miała problemy żołądkowe, lekarka wspominała, że możnaby w sumie ją ciachnąć jak dojdzie do siebie. Z drugiej strony trochę obawiała się, że kotka już jest duża i może rujkę już zaczynać, a wtedy to bardziej skomplikowany zabieg jest. Zresztą wtedy nawet mowy o tym nie było, bo walczyłyśmy z żołądkiem i uczuleniem.

Ona jest co prawda drobniutka i szczuplutka, może po prostu dłużej to u niej trwa. Albo nawet nie zauważyliśmy, bo ona gada non-stop, fikołki wywraca jak się ją tylko dotknie, tupta co rano.

Kaśka wydobrzała i temat powraca. Tak się szykowałam, żeby podejść w następnym tygodniu do weta i popytać, co i jak.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon lip 07, 2008 17:13

co u kasienki ? :)
mamuśka
 

Post » Śro lip 09, 2008 21:22

mamuśka pisze:co u kasienki ? :)


Zastój. Nie mam czasu, żeby się skonsultować w sprawie usuwania błony z oka, dodatkowo mnie komentarze na temat kliniki na Chopina zniechęciły, a znajomy doktor Brzeski się przeniósł z Rostworowskiego i nie mogę się dowiedzieć, gdzie. Ale wybadam.

TŻ alergię ma. Udajemy, że problem nie istnieje, bo o czym tu rozmawiać? Ja nie umiem żyć bez kota, on ma problem z życiem z kotem. Przecież nie spytam, czy wolałby oddać kota i nie mieć alergii, bo to oczywiste. Ja bym wolała mieć kota i olałabym alergię, ale to jego zdrowie, nie moje, nie mogę za niego decydować. A on... on ma wybór między swoim katarem, a moją depresją - póki mnie kocha, znosi katar.

Zaczynam podejrzewać, że nade mną ciąży klątwa. Że po prostu nie mogę mieć kota i świat robi wszystko, żebym go nie miała. A ja za przeproszeniem sikam pod wiatr.

A Katarzyna? Nadal na etapie kociego dziecięctwa i zaczynam podejrzewać, że ona po prostu sobie nie życzy dorastać. W sumie ma kot rację. Dorosłość o kant rozbić.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sie 23, 2008 21:03

chyba czas uaktualnić kaśkowy wątek ;)
Obrazek

vadliszka

 
Posty: 203
Od: Wto wrz 18, 2007 16:32
Lokalizacja: szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 652 gości