cudna cudna
brac i kochac
nie pchać sie pokolei....
Sonia szylkretka ma już wyciagniete szwy, moze opuścić lecznice....no i tu jest problem...
moze tez w lecnzicy jeszcze zostac, ale to wiadomo kosztuje
I tak jest 170 zł za zabieg, leczenie świerzba, odrobaczanie i pobyt.
Dzis zawiozłam do lecznicy kolejnego kota...z okolic mojego najblizszego sasiedzctwa tym razem.
Widywałam go juz w zeszłe lato...ogromny białobury kocur, wprost imponujący posturą. Pojawił sie nagle...zaczał sypiać w trawie, w rozwalonej szopce na działek obok mojego ogrodu....
czasami udało sie mi podsunąć mu miskę z chrupakami, a nawet raz pogłasac....zachowywał dystans, nie spoufalał się ze mną ( polubi za to bardzo moją Dzagę, czasami lezeli w trawach koło siebie).
Chciałam go oswoić przed zimą i zabrać bo szansa że to czyjs wychodzacy kot malała z kazdym kolejnym ogromnym kleszczem uczepionym szyi kocura. A jesli miał dom to najlpiej świadczy że to był domek conajmniej trzeciego sortu
Ale kocur przed zimą znikł...
Pojawił sie znowu wiosną..nie wiem gdzie przezimował...
ale widać że bezdomność daje sie mu we znaki...
z bliska wygladał zle..kleszcze, potargane uszy (oczywiscie klejnoty są, tzn jeszcze są

) poraniony nos...
okazało się (moja Mama -as kociego wywiadu) ze kocura dokarmia nasza niedaleka sasiadka z którą już ratowałysmy jedną kocią rodzinkę. Pusia-kotka została u niej na stałe.
Akcja poszła raz dwa...
Kocur złapał sie dziś do klatki łapki na balkonie sąsiadki.
Z bliska wyglada tragicznie
Nie wiem co mu dolega (podejrzeam świerzb, grzyb, pogryzienia wsztsko naraz)....na głowie ma jeden wielki strup poprzerastany resztami futra.
Cała glowa poraniona, w szramach od walk
smierdzi rasowym niekastrowanym samcem...
ma najwieksze kocie łapki jakie wiedzialam

chlopak jest troszkę wstydliwy

biedny, bardzo biedny i tragiczny jest los niekastrowanych kocurków
