Psotusiowy pamiętnik

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 02, 2008 13:53

Bendzie wiencej, podyktujem Duzej :)
I bendem miała sfoje spotkanie autolskie 19 celwca :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 02, 2008 20:06

MaryLux pisze:I bendem miała sfoje spotkanie autolskie 19 celwca :)


I będzie można z Tobą się spotkać?
I dasz mi autograf jak wydrukuję Twój wierszyk? :oops:

G
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27193
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Wto cze 03, 2008 11:05

Tak, Gaciu, bendzie mozna siem ze mnom spotkać i dostanies autoglaf, cokolwiek by to było :)
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto cze 03, 2008 11:08

A to mój wielsyk nowy:

Wiosna nadbiegła z ptakami
Kwiaty zakwitły w ogrodzie
Kotka wśród kwiatów przemyka
Brodzi w rozkwitłej przyrodzie

Dzieci ukryte w altance
Mama na łów już wyrusza
Niech dzieci głodne nie będą
I niech nie straszy ich burza

Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto cze 03, 2008 11:46

Słodziachne te twoje wierszyki, Inuś :D
Takie optymistyczne i kororowe :D

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Wto cze 03, 2008 11:56

Inko, prawdziwa artystka z Ciebie ! Też kiedyś napisałam parę wierszy, ale im jestem starsza tym głupsza i coraz ciężej mi idzie :P

annette88

 
Posty: 14574
Od: Nie lis 25, 2007 20:52
Lokalizacja: Wodzisław Śląski

Post » Wto cze 03, 2008 12:49

Ciociu annette, nie maltf siem: moja Duza tes kiedyś pisała wielse, potem psestała, a telas to ja jom zmusam :)
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro cze 04, 2008 13:24

Inka pisze:

Po niebie błękitnym
popłynęła chmura
wiatr ją gonił silny:
zmykaj, szara, bura!

Kot przebiegał drogą
wiatr go porwał w chmury
wskoczył kot na drzewo -
śmieje się z wichury

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro cze 04, 2008 13:28

Ineczko jaka Ty uzdolniona jesteś :D :D
fajowskie :wink:

Paulaaa

 
Posty: 8777
Od: Wto lis 06, 2007 21:48
Lokalizacja: Namysłów

Post » Śro cze 04, 2008 13:31

:oops: :oops: :oops:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro cze 04, 2008 13:32

Przemily wierszyk!

:ok:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Śro cze 04, 2008 13:33

Będzie więcej, obiecuję :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro cze 04, 2008 13:35

Mamy nastepny wierszyk naszej Ineczki :D

zachwyceni fani GARK
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27193
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Śro cze 04, 2008 18:10

Witaj Kochany Psotusiu
Wklejamy znowu :D

Ineczko jestem zachwycona Twoimi wierszykami
Jestes bardzo uzdolnioną Koteczką :D
Dziękuję że nie pozwoliłaś się Cioteczkom nudzić w tym fajnym wąteczku


Pigułka
Jednak Pańcia nawet w czasie urlopu nie odpoczywała bez przerwy. Czasami przychodziła do niej w odwiedziny pewna znajoma. I w czasie tych wizyt one na ogół siedziały przy stole i rozmawiały po anielsku. I wtedy Pańcia dostawała ekstra pieniążki.
Kiedy indziej zamiast siedzieć jak normalne kobiety, one kręciły się po całym mieszkaniu i skakały po krzesłach. Ale wtedy przynajmniej rozmawiały po ludzku, więc co nieco rozumiałam. Po tych wizytach ze skakaniem po meblach nagle okna robiły się na chwilę czyste. Tylko że nasze ona miały dziwne szczęście. Jeśli tylko się oczyściły, to zaczynał padać deszcz – i znów były brudne. No, może nie aż tak, jak przed samym myciem, ale jednak już nie były takie czyste i przezroczyste jak powinny być.
Pańcia żartowała, że te okna prowokują deszcz. Ale podobno deszcz był czasem potrzebny, żeby nie nie uschły roślinki w ogródkach i na polach. Bo gdyby uschły, to ludzie i zwierzęta nie mieliby co jeść. Tylko że za dużo deszczu to też było niedobrze, bo wtedy roślinki gniły i też nie było z nich żadnego pożytku.
Szkoda, że ja nie mogłam rządzić tym deszczem. Już ja bym wiedziała, kiedy on ma padać i jak długo. I na pewno nie byłoby go ani za dużo, ani za mało. Dzięki temu jedzonka starczyłoby dla wszystkich/
Psotek
Ja też mógłbym pomóc Piguni w tym rządzeniu deszczem. Gdyby go było akurat tyle, ile trzeba, to by było dużo jedzonka. I wtedy byłoby ono tanie, więc Pańcia mogłaby za swoje pieniążki kupić jeszcze trochę innych rzeczy – ubranek dla siebie i zabawek dla nas. Dzięki temu jeszcze inni ludzie mogliby coś zarobić, nie tylko ci, którzy robili jedzenie. Czyli dla wszystkich byłoby lepiej, bo ci od jedzenia przecież by nic nie stracili (a może nawet by zyskali), bo co prawda sprzedaliby je taniej, ale znacznie więcej.
Szkoda, że nie miałem na to wpływu!
Pigułka
Poza tym Pańcia robiła nowe dżemy, żeby jej starczyło na cały następny rok, Bardzo lubiłam ich zapach.
Kiedyś na przykład Pańcia przyniosła takie śmieszne granatowe owoce, które nazywały się śliwki. One były strasznie duże jak na owoce. I po umyciu Pańcia musiała je przekrajać na pół, żeby wyciągnąć z nich pestki. To wcale nie było proste, bo śliwki wcale nie były okrągłe ani małe, tylko owalne i duże. Na szczęście Pańci udawało się wyrzucać te pestki. Potem już zachowywała się normalnie i zwyczajnie gotowała ten dżem. A potem go wkładała do słoiczków.
Psot wydziwiał, że w sumie dżem to nic specjalnego i że każdy by to potrafił zrobić. No ale on jakoś nie potrafił, a może mu się po prostu nie chciało.
Psotek
Pewnie bym się nauczył robić dżemy (i wiele innych rzeczy), ale po co? Przecież ani ja, ani Pigunia nie jadaliśmy dżemów. A Pańcia co prawda jadała dżemy, ale umiała je sobie sama zrobić. To po co JA miałbym się wysilać? No, chyba że z nudów mógłbym pomóc w wyciąganiu pestek. One przynajmniej czasami nadawały się do świetnej zabawy.
Rzeczywiście od czasu do czasu wyciągałem te pestki, a potem oboje z Pigunią turlaliśmy je po całym mieszkaniu. To była całkiem niezła zabawa. A kiedy nam się to znudziło, to Pańcia brała specjalną szczotkę i szufelkę – i wymiatała niepotrzebne już pesteczki, a potem wrzucała je do specjalnego worka. Kiedy worek był już pełny, Pańcia wynosiła go na specjalne miejsce, gdzie ludzie wyrzucali niepotrzebne rzeczy.
To miejsce nazywało się śmietnik. Wszyscy sąsiedzi Pańci podobno wyrzucali tam wszystko, co uważali za niepotrzebne lub zepsute. A czasami przyjeżdżał tam specjalny samochód i zabierał dokądś te4 wszystkie śmieci, które tam ludzie zostawiali. I można było śmiecić od początku.
Ale śmiesznie! Najpierw Pańcia wynosiła z domu worki ze śmieciami, żeby mieć miejsce na nowe worki, a potem ktoś je wywoził i śmiecił gdzieś indziej, żeby sąsiedzi Pańci znów mogli wyrzucać swoje pełne worki!!!
Ludzie to jednak dziwne stworzenia. Po co oni robią tyle śmieci? Przecież marnują straszne mnóstwo różnych rzeczy, które jeszcze mogłyby się do czegoś przydać. Jeśli nie do czegoś innego, to chociażby do zabawy! Mnie na przykład mocno bawiło turlanie pustych puszek po jedzonku. No ale Pańcia mi wyjaśniła, że lepiej je wyrzucić, bo przy odrobinie nieuwagi można sobie pokaleczyć łapkę o ostry brzeżek takiej otwartej puszki. To już zdecydowanie bezpieczniej jest turlać piłeczki, bo wiadomo, że przy tej zabawie na pewno nie zrobimy sobie krzywdy.
Pigułka
W końcu Pańcia musiała wrócić do pracy po tym urlopie. Wcale nie miała na to ochoty, bo to oznaczało wychodzenie z domu na wiele godzin. No a najgorsze było to, że musiała tam być o dokładnie określonej porze i nie mogła się spóźnić ani o minutę. Przez to musiała wstawać wcześniej niż w czasie urlopu.
Było mi Pańci strasznie szkoda, bo takie dokładne pilnowanie czasu to nic miłego. Ja bym chyba pogryzła kogoś, kto by mi narzucał aż tak mocno, co do minuty, gdzie i kiedy mam być. Ale Pańcia mówiła, że to i tak dobrze, że w ogóle ma pracę. I uważała, że ci ludzie z pracy nie są w stanie zrobić jej nic specjalnie złego, bo to by oznaczało, że chcą dokuczyć przede wszystkim sobie samym. Gdyby Pańci dokuczyli za mocno, to by musieli pracować za siebie samych i za nią, a wcale by nie dostali za to więcej pieniążków.
Psotek
Pańcia czasem powtarzała, że „lubi głupi robotę, a robota głupiego”. Ja tak nie do końca się z tym zgadzałem. Przecież moja Pańcia jest całkiem mądra. A mimo to jakoś nigdy nie mogła narzekać na brak pracy. Wydawało mi się nawet, że Pańcia ma zajęć raczej za dużo niż za mało.
W dodatku znów się okazało, że dzień się skracał. I robiło się coraz zimniej. Tuż po urlopie Pańcia wracała z pracy dość szybko. Było wtedy jeszcze zupełnie jasno.
Czasem Pańcia chodziła na spacery ze swoją mamą lub z Kamilą. I wtedy przynosiła do domu kolorowe listki i kasztany. I jak zwykle obie z Pigunią ślicznie dekorowały stół na nasze posiłki. Za to ja pilnowałem, żeby one obie się najadły.
Pigunia czasami udawała, że się odchudza. Ale ja zmuszałem ją, żeby jadła więcej, bo przecież nie była za gruba, a nie jest zdrowo się głodzić. Tym bardziej, że Pańcia nie żałowała nam jedzonka. A znów Pańcia czasem wracała tak zmęczona, że już jej się nie chciało robić kolacji dla siebie, a tym bardziej jej jeść. No to jej wbijałem w głowę, że musi to robić, żeby miała siłę do zajmowania się nami. To zwykle działało bez pudła!
Pigułka
Ten miesiąc, kiedy Pańcia wracała do pracy po urlopie, nazywał się wrzesień. Nie lubiłam go, bo już nie mogłam być z Pańcią tyle, ile chciałam. Jednak z drugiej strony nie był jeszcze taki zły, bo przynajmniej było wtedy jeszcze w miarę ciepło. A poza tym Pańcia właśnie we wrześniu zaczynała mi przynosić kolorowe listki do dekorowania stołu.
Zastanawiałam się czasami, dlaczego ten miesiąc nazywa się tak śmiesznie. No i kiedyś po powrocie z pracy Pańcia przyniosła mi nie listki, a bukiecik kwiatów. One miały twarde gałązki i malutkie, fioletowe kwiatuszki. Te kwiatki podobno nazywały się wrzosy, a kwitły właśnie tuż po zakończeniu urlopu Pańci. No to wreszcie wszystko było jasne: nazwa miesiąca wzięła się od nazwy kwiatków! Jak ślicznie!
Pańcia powiedziała, że kupiła te wrzosy od kogoś, kto je hodował w ogródku. Poza tym one kwitły także w lasach (cokolwiek by to było), ale tam nie wolno ich zrywać, bo są pod ochroną.
Pańcia opowiedziała nam jeszcze jedną ważną i ciekawą rzecz o wrzosach. Otóż niektórzy ludzie hodują pszczoły, czyli takie pracowite owady, które zbierają różne rzeczy – głównie pyłki kwiatów – i robią z nich miód, czyli ulubione jedzonko Pańci i jej mamy. No i podobno najsmaczniejszy, najzdrowszy i najdroższy jest miód, który pszczoły robią właśnie z pyłków wrzosu. Pańcia miała w domu słoiczek takiego miodu wrzosowego. On był ciemniejszy niż inne gatunki miodów. Pańcia bardzo go ceniła. I zwykle wkładała łyżeczkę miodu do każdej filiżanki swojej porannej kawy.
Psotek
Podobno ludzie na ogół wsypywali do swojej kawy cukier. Pańcia też tak robiła, jeśli akurat nie miała miodu. Ale jeśli go miała, to cukier szedł w odstawkę. Pańcia mówiła, że cukier jest świetny do robienia dżemów, ale do niczego więcej. Podobno w kawie cukier tylko trochę zmieniał smak – i nic więcej. A w miodzie były jeszcze inne rzeczy, które były dobre dla zdrowia Pańci.
Dobrze, że przynajmniej w tej sprawie Pańcia dbała o swoje zdrowie. No i mówiła, że w środku dnia zawsze jadła ciepły obiad. To dobrze, bo dzięki temu potem miała siłę na intensywną pracę. Pańcia twierdziła, że we wrześniu jeszcze nie pracuje znów tak intensywnie, bo przecież na ogół wraca do domu jeszcze ileś tam czasu przed zmrokiem. I przypomniała mi, jak to było tuż po poprzednim urlopie. Rzeczywiście tak było, tylko że ja o tym zapomniałem, bo przecież od tego czasu zdarzyło się mnóstwo różnych rzeczy.
Pod koniec września znów przyszła ta pani, która czasem lubiła skakać po meblach. Tym razem opowiedziała nam, że u niej też zamieszkała koteczka, cała czarna, tylko z białym krawacikiem. Ta pani nazwała kicię Murcią. Niezbyt mi się to imię podobało, bo przecież jak normalny kot może żyć spokojnie mając na imię Murcia? No i ta pani opowiedziała, co kicia już umiała i jak się zachowywała.
Było dla mnie zupełnie jasne, że Murcia mimo tego strasznego imienia jest całkiem inteligentnym brzdącem. I choć jest w wieku naszych dzieci, to już ma własny pogląd na wiele różnych spraw – także własnego imienia. No i powiedziałem Pańci, że chętnie bym tę małą poznał. Ale Pańcia nie była pewna, czy to się uda.
CDN. :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro cze 04, 2008 18:30

Czytam, czytam i przeczytałam :) jak zwykle czekam już na dalszą część :)

annette88

 
Posty: 14574
Od: Nie lis 25, 2007 20:52
Lokalizacja: Wodzisław Śląski

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Marmotka, Tygrysiątko i 89 gości