Usypianie slepych miotow i nie tylko

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 02, 2008 5:30

PcimOlki pisze:Dzięki Liwio, takie informacje są niezbędne. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał ich wykorzystać. W związku z tym mam pytanie, czy nie zdarza się po prostu śmierć ze starości? Po prostu przychodzi czas na zwierzaka i on odchodzi. Bez bólu - zwyczajnie zasypia. Czy raczej nie ma co liczyć na to i trzeba być przygotowanym na interwencję? Interwencję, której zdecydowanie wolałbym uniknąć.


Socket, ok. 18 letnia kotka moich angielskich znajomych poczekała, aż wrócą z pracy i umarła na ich kolanach (no, juz było wiadomo, że odchodzi ze starości chociaż nie było oznak, że bardzo cierpi, ale nie zdecydowali się na tzw. uśpienie).

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 02, 2008 7:11

moja Grzybka żyła 19 lat, w lipcu zeszłego roku zdecydowalismy z wetem o pożegnaniu kici, bardzo szybko przeszła ze stanu zdrowia bardzo dobrego na chorobę, miała guza wątroby, który się rozwinął praktycznie w kilka dni.Misio-kot mojego taty umarł na jego rękach, zasnął i nie obudził się, miał 15 lat, ale to jest jedyny przypadek jaki znam że kotek odszedł bez pomocy weta.
ObrazekObrazek

mumka27

 
Posty: 11450
Od: Pon gru 03, 2007 18:35
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Pon cze 02, 2008 7:36

To sie zdarza - nie tylko ze starosci. Wczoraj po prostu zasnelo malenstwo, ktore mialam na butli...

Jednakze nie mozna oczekiwac, ze tak bedzie. Trzeba byc na to przygotowanym, ze trzeba bedzie podejmowac decyzje.
Spokojna smierc sie nie anonsuje, po prostu nadchodzi.
Taka, przy ktorej trzeba decydowac oglasza swoje przyjscie placzem umierajacego....
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon cze 02, 2008 8:20

Moja Adelka jest u mnie 19 lat. W jakim jest wieku? Myślę, że ma grubo ponad 20. W zeszłym roku przeszła rozległy zawał serca. Ma poza sobą 5 operacji (m. in. sterylka aborcyjna, nowotwór). Ma zaniki mięśni, problemy z utrzymaniem równowagi i poruszaniem się. Ale nie cierpi. Lubi spać przytulona do mnie, mruczy. Ona jeszcze cieszy się życiem. Jeżeli będziemy mysiały się rozstać - umrze na swojej podusi, otoczona moimi rękami. Jestem jej to winna. Nie będzie żadnej wyprawy do veta - vet przyjdzie do niej, żeby jej pomóc przekroczyć Tęczowy Most.
Ale to nie znaczy, że poddam się bez walki. Ala Adelki zrobię wszystko. Ale kiedy nie będzie już dla niej nadziei - rozstaniemy się. :aniolek:
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 02, 2008 9:14

Chcę się odnieść się bezpośrednio do tytułu wątku.
Sterylizuję kilkadziesiąt kotek rocznie, w tym aborcyjnie.
Ale NIE usypiam narodzonych kociąt. Po prostu nie, i bez dyskusji. Sumienie mi na to nie pozwala.
Zrobiłam to na początku mojej kociej działalności, do dziś słyszę krzyk matki i pamiętam jak ukradła z koszyka trupki swoich dzieci. Zaniosła je do piwnicy i tuliła do momentu gdy zaczęły śmierdzieć.
Ten koszmar mnie nie opuszcza.


Usypianie zwierząt beznadziejnie chorych i bardzo cierpiących, to zupełnie inna sprawa. To eutanazja wywodząca się z empatii. Wymaga wiele rozwagi, uchwycenia tego właściwego momentu, by nie dopuścić do beznadziejnego cierpienia a jednocześnie nie pomóc odejść przedwcześnie.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon cze 02, 2008 9:52

Praksedo - jak zawsze strzelasz celnie i trafiasz w dziesiątkę.
Ja usypiałam kocie noworodki - i raczej już nie będę.
I na wszelkie argumenty jestem beton.
Bo moje serce służy do czegoś więcej, niż tłoczenie krwi.

To, co robię od 19 lat dla kotów, daje mi do tego prawo.
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 02, 2008 10:31

Prakseda pisze:Chcę się odnieść się bezpośrednio do tytułu wątku.
Sterylizuję kilkadziesiąt kotek rocznie, w tym aborcyjnie.
Ale NIE usypiam narodzonych kociąt. Po prostu nie, i bez dyskusji. Sumienie mi na to nie pozwala.
Zrobiłam to na początku mojej kociej działalności, do dziś słyszę krzyk matki i pamiętam jak ukradła z koszyka trupki swoich dzieci. Zaniosła je do piwnicy i tuliła do momentu gdy zaczęły śmierdzieć.
Ten koszmar mnie nie opuszcza.


Usypianie zwierząt beznadziejnie chorych i bardzo cierpiących, to zupełnie inna sprawa. To eutanazja wywodząca się z empatii. Wymaga wiele rozwagi, uchwycenia tego właściwego momentu, by nie dopuścić do beznadziejnego cierpienia a jednocześnie nie pomóc odejść przedwcześnie.


Praksedo, to także są moje słowa.
Nie mogłabym napisać ani więcej ani mniej.
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Pon cze 02, 2008 11:40

Podzielam zdanie KasiD i Praksedy.
Nie uśpiłam i nie uśpię ślepego miotu.
Moja wetka od dwóch lat juz nie usypia zdrowych maluszków, w sytuacji bardzo dramatycznej obie szukamy dla nich zastępczego domu. Ona oferuje pomoc medyczną, a ja zapewniam karmę i żwirek.
Obecnie mamy pod opieką działkową koteczką z piątką maluszków, które przyniosła starsza pani w wielkiej desperacji, bo sąsiedzi chcieli je zamordować :(
Pani wolała wszystkie uspić.
Dobrze, ze trafiła z nimi do mojej wet, inny bez drgenia oka uśpiłby, wszystkie :(

Fredziolina

Avatar użytkownika
 
Posty: 11995
Od: Śro kwi 13, 2005 19:24

Post » Pon cze 02, 2008 12:29

I ja się podpisuję, pod słowami przedmówczyń. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, żeby usypiać zdrowe, chociaż ślepe kociaki i wiem, że nie mogłabym tego nigdy zrobić. Mimo wszystko sterylki aborcyjne są mniejszym złem, przynajmniej kotka nie cierpi z powodu utraty dzieci. Ja kiedyś zabierałam ciężko chore kociaki wolno żyjącej kocicy i nigdy nie zapomnę jej rozpaczy. Mimo, że udało się nam złapać ją po kilkunastu godzinach i dołączyć do znajdujących się w lecznicy kociaków.
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Pon cze 02, 2008 20:59

Agn pisze:.... Trzeba byc na to przygotowanym, ze trzeba bedzie podejmowac decyzje....


Ten wątek (zwłaszcza pierwsze 4 strony) wyjaśnił mi techniczne szcegóły o których nie miałem pojęcia. Nie wiadomo jak sie zycie potoczy...zawsze można trafić na konowała czy sadystę. Znajomość procedury pozwoli chronić futra.

Prakseda pisze:....
Wymaga wiele rozwagi, uchwycenia tego właściwego momentu, by nie dopuścić do beznadziejnego cierpienia a jednocześnie nie pomóc odejść przedwcześnie.


Co w praktyce jest cholernie trudne. Myśle, że taką decyzję podjąbym, po wielokrotnych i jednomyślnych konsultacjach. Pewnie trochę później niż by należało.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 02, 2008 21:14

No właśnie ,ja też podjełam decyzje o uśpieniu przy jednym psie za póżno, o jedną cholerną noc za póżno.Nie zapomnę jej do końca życia .
Bardzo cięzko uchwycić właściwy moment ,a jak powiedział wet rzadko zwierzęta odchodzą same w spokoju.
Obrazek

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

Post » Pon cze 02, 2008 22:41

Henia pisze:No właśnie ,ja też podjełam decyzje o uśpieniu przy jednym psie za póżno, o jedną cholerną noc za póżno.Nie zapomnę jej do końca życia .
Bardzo cięzko uchwycić właściwy moment ,a jak powiedział wet rzadko zwierzęta odchodzą same w spokoju.


Lepiej za późno, niż za wcześnie... tak myślę.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto cze 03, 2008 5:00

PcimOlki pisze:
Henia pisze:No właśnie ,ja też podjełam decyzje o uśpieniu przy jednym psie za póżno, o jedną cholerną noc za póżno.Nie zapomnę jej do końca życia .
Bardzo cięzko uchwycić właściwy moment ,a jak powiedział wet rzadko zwierzęta odchodzą same w spokoju.


Lepiej za późno, niż za wcześnie... tak myślę.

Dla nas może tak. Ale dla konającego w cierpieniu zwierzęcia..?
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Wto cze 03, 2008 5:22

We mnie opor budzi traktowanie eutanazji jako jedynej "dobrej"smierci. Tymczasem wg mnie to tylko mozliwosc, dobrze ze ja mamy, nie obowiazek jednak (!). To bardzo trudna decyzja, dramatyczna, swiadomosc 'tego momentu" nie jest oczywista, nie potrafie naprawde wierzyc ze to sie wie...choc chcialabym. Zbyt czesto jednak widze ze opiekunowie majac chorego zwierzaka czuja sie w obowiazku niemal od poczatku rozwazac eutanazje, tlumaczyc dlaczego sie na nia nie decyduja, miotac sie wciaz zadajac sobie pytanie czy postepuja wlasciwie probujac kota ratowac czy przedluzyc mu zycie. Tak jakby uspienie bylo jedyna opcja i jesli zwierze umrze samo oznacza to ze zbyt dlugo sie walczylo i nie skrocilo cierpienia.
Ja traktuje eutanazje jako jedna z mozliwosci niesienia ulgi, mozliwosc ostateczna. Czesto pisze o terapii paliatywnej jako opcji w sytuacjach "beznadziejnych", dlatego ze bardzo cenie mozliwosci jakie daje, to, co mozna zrobic gdy wydaje sie ze nic juz nie zostalo do zrobienia.
Nie uwazam jej jednak, co podkreslam, za alternatywe dla eutanazji, jak jest to czesto podnoszone w argumentacji przeciw legalizacji eutanazji wsrod ludzi. Owszem, tam gdzie terapia paliatywna przyniesie ulge bede za jej wdrazeniem, choc nie smialabym oceniac osob, ktore juz w tym momencie podejmuja decyzje o uspieniu. Sa jednak sytuacje gdzie mozliwosci niesienia ulgi sie wyczerpuja a stan, ktory jest zrodlem znacznego cierpienia i dyskomfortu dla zwierzecia, jest chroniczny i nie ma szans wyjscia ze stanu. Gdy cierpienie, ktoremu nie mozna ulzyc, prowadzi ku smierci, nie zyciu. Gdzie ostatnim, na co mamy wplyw w naszej sile-bezsilnosci jest wybor sposobu umierania.
To jest ta sytuacja, dla mnie jedyna, gdy eutanazja jest Darem.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Wto cze 03, 2008 7:04

PcimOlki pisze:
Henia pisze:No właśnie ,ja też podjełam decyzje o uśpieniu przy jednym psie za póżno, o jedną cholerną noc za póżno.Nie zapomnę jej do końca życia .
Bardzo cięzko uchwycić właściwy moment ,a jak powiedział wet rzadko zwierzęta odchodzą same w spokoju.


Lepiej za późno, niż za wcześnie... tak myślę.


Nie w wypadku kiedy zwierze jest cięzko chore i się męczy .Lepiej oszczędzić mu okropnych cierpień.
Obrazek

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: fruzelina, Google [Bot] i 636 gości