Ufff, a planowałam spokojny dzień w lesie ...
Wyjazd do Krajkowa się nie udał, w końcu trafiliśmy do innego lokalu (to udobruchało trochę rodzinę) - a już słyszałam narzekania, że będziemy w niedzielę zupki knorra jeść
Potem całe popołudnie szukałam kotów na działce - jakiś obcy kocur postanowił objąć w posiadanie teren po Grubym Wuju, który odszedł w zeszłym roku ... co się któryś z moich zbliżył do altany, już obcy gnał z jazgotem i przepędzał
Nie wiem co zrobić - chciałam moją młodzież wykastrować - może wtedy obcy nie będzie w nich widział konkurencji i zostawi w spokoju. Ale moze też gnębić kastratów bo niżej w hierarchii ... muszę pomyśleć, zeby im życia w piekło nie zamienić ...
A przed chwilą prawie zeszłam na serce przez ryby z kociego tv. One chyba za dużo na koty sie napatrzyły - chciałam im wyczyścić szybkę, podniosłam pokrywę, a najstarszy pyszczak hop - i już był na zewnątrz
Gdyby spadł po prostu na podłogę, nie byłoby problemu ... ale on musiał wyskoczyć za ciężką szafke, na której stoi akwarium
Panika
Łzy rozpaczy, że zabiłam moją najstarszą rybę
Świecę latarką za szafę - nie widać ryby .... patrzę, Gagat wsuwa łapę pod szafę
Świecę pod szafkę - widzę pysia
Wkładam rękę - nie sięgam
Długi patyk w dłoń i dłubię ...
... i wyciągnęłam gnojka
Przeżył, ale ja musiałam się dwa razy przejść wkoło domu, żeby ochłonąć
