jopop pisze:Dziś Bulwa postanowił pomóc mi w wyborze butów, wyjmując wszystkie jakie mam z szafy... w sumie praktyczne, bo o istnieniu jednych zapomniałam, właśnie mam je na nogach...
to ci pomocnik
opis czytałam uważnie i właśnie usunięcie wszystkich ruchomych przedmiotów z kociego zasięgu (dla bezpieczeństwa, bo do wszelakich zniszczeń przywykłam

) trochę mnie jeszcze powstrzymuje... ale już coraz bliżej decyzji
za to egzamin z cierpliwości mam już chyba zaliczony. przy moich kochanych pasożytach (3 lata; polowania na muchy koniecznie z bieganiem po talerzach, namiętne tłuczenie kubków, siedzenie tuż przed monitorem, budzenie o 4 rano na głaski, wpychanie się do lodówki...) bliska mordu byłam tylko przy dwóch wyczynach:
- po kilkugodzinnych gruntownych porządkach, gdy już kręgosłup bolał mnie jak wszyscy diabli - zrzucenie z kanapy i malownicze wywalenie zawartości kartonu PEŁNEGO wszelakiego śmiecia (kocia sierść, kocie chrupki, stare kocie zabawki, przeżute przez koty patyczki do uszu, przywleczona przez koty ziemia z balkonu oraz całe pokłady wygrzebanego przez koty zza i spod mebli kurzu) na świeżutko umyty, jeszcze mokry parkiet
[efekt: zamknięcie debili w łazience, dopóki nie otrząsnęłam się z chęci zadania co poważniejszych obrażeń]
- bieg przez przeszkody zakończony efektownym lądowaniem na stole, na którym właśnie kończyłam układać puzzle (w kształcie kotka zresztą); 1000 części, większość rozprysła się po podłodze, reszta została mi w rękach...
[efekt: złapałam oślicę i NAPRAWDĘ miałam ochotę ukręcić ten wredny łeb razem z oczkami pytającymi: „no ale o co ci właściwie chodzi?”; powstrzymałam się nadludzkim wysiłkiem*, małpa żyje do dziś]
*uważam to za jedno z większych osiągnięć w mojej karierze, planuję wpisać do CV