Dlaczego pseudohodowle są złe? :-(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 16, 2008 7:35

Ja rozumiem, że forum ma misję edukacyjną, ale czasem chyba trzeba odpuścić. Lubię czytać i czytam ze zrozumieniem i z tego co do tej pory napisał fazzy jasno wynika, że chce mieć kota. Takiego do oglądania, chwalenia się nim przed znajomymi, może do odstraszania szczurów jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie kota-przyjaciela bo przyjaciół dobieramy sobie starannie nie kierując sie powierzchownościa i niską ceną. Nie kota-członka rodziny, którego zdrowie i dobra forma są przedmiotem troski tylko kota, który może zdechnąć i bezstresowo wymieni się truchełko na inny model-tanio, łatwo i przyjemnie nie w jakiejś mitycznej strasznej rozmnażalni tylko u fajnej, eleganckiej znajomej, która co prawda nie lubi go na tyle by kociaki wyhodowane z miłości oddać zamiast sprzedać, ale na pewno, na pewno, na peewno nie jest pseudohodowcą.Nie obchodzi go jakakolwiek wiedza bo babcia, ciocia czy inny pociotek też mieli koty i takiego cyrku nikt wokół nich nie robił więc po co słuchać jakichś po...nych bab, które pewnie wyglądają i myślą jak nie przymierzając VV i nie klaszczą z radości, że ktoś im się odważył "prawdę" w wirtualną twarz rzucić. Szkoda czasu...

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt maja 16, 2008 7:51

Ewutek
:ryk:
żeby to jeszcze smutno prawdziwe nie było...

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Pt maja 16, 2008 14:18

chcialabym dolaczyc pare moich refleksji i doswiadczen w temacie pseudohodowli kotow :)

nie czytalam wiekszosci watku, ale:

glowny fakt przemawiajacy za kupnem z pseudo- jest oczywiscie dla mnie cena. odwiedzilam miejsce gdzie sprzedaja koty ostatnio, takie rodowodowe z papierami po 1500(american curl, jakies mc czy norwegi-nie odrozniam ich :) do 2500 (za cudownego szynszylowego persa ). ten sklep byl na terenie bazarku ze zwierzetami, gdzie sprzedawano rowniez kurczaki, kroliki itp. nie wygladal jakos ekskluzywnie, z tymi papierami nie jestem pewna czy im w ogole o rodowod chodzilo bo ja tego slowa po chinsku
nie znam, tylko ze jakies 'documents'. koty byly z zagranicy sprowadzane, wiec biorac pod uwage koszty transportu, certyfikaty zdrowia potrzebne do wywozu i wwozu za granice byc moze kotki te byly bez certyfikatow. nie slyszalam w sumie o wystawach kotow w chinach,oni to sie glownie w rasowych smiesznych pieskach lubuja, wiec moze te dokumenty to bylby paragon :D a cena taka za przewoz. niemniej dla mnie za wysoka.
ale zaraz na zewnatrz, byly dwa stoiska z kociakami. sporo bylo dlugowlosych,takie persy w starym typie, bez tych zmasakrowanych pyszczkow jakby przezyly bliskie spotkanie z zelazkiem (ten okropny profil pekinczyka :/ ) roznorodne ubarwienia. pytam o cene -50 zl (na polskie-to za najdrozszego kociaka, dlugowlosego rudzielca ktorego zakupilam. dowiedzialam sie potem, ze moglam stargowac do kolo 25 gdybym sie postarala (albo gdybym byla chinka- z bialych zawsze zedra :/ ), bo za jakies 10 dni
kupilismy w tym samym miejscu drugiego kociaka, za 25 wlasnie, czarny dymny.
mam swiadomosc z drugiej strony, ze kotki te nie maja w tamtej pseudohodowli dobrych warunkow. moj pierwszy kotek ma zalamanie na koncu gonka, nie wiem czy to wrodzone, czy moze zlamal sobie i nikt nie zauwazyl, jakas kontuzja czy cos. na bazarku kotki sa w malych klatkach, nie moga w nich nawet stanac , pozycja lezaca lub siedzaca tylko. nie maja w nich picia anin jedzenia. nie jestem pewna czy sprzedajacy podaja im je w ciagu dnia, czy dopiero po zakonczeniu handlu pod wieczor, tym ktore sie
nie sprzedaly. kociaki miaucza rozdzierajaco czasem, czuc ze chca gdzies polatac, pobiegac jak to w ich naturze, nie byc zamknietym w malej klatce. jak je widze to od razu chce kupic wszystkie zeby im dac dobre warunki, zeby byly szczesliwe :) z drugiej strony wiem ze zle robie, bo przez takich jak ja te pseudohodowle beda istniec bo bedzie popyt. i te kotki eksploatowane do rozrodu jak najczesciej :(
okropna rzecz sie okazala po 3 dniach bodajze od zakupienia przeze mnie czarno-dymnego kotka. zauwazylam wymioty 2 razy ale nie bylam pewna czyja to wlasnosc (mam jeszcze dwa koty, tego rudego i bialaska, tez z ulicy) dopoki nie zauwazylam czarnego jak wymiotuje. od razu wet na drugi dzien, byl juz wieczor- z drugiej strony ja myslalam zev to nie jest nic groznego. test z wynikiem pozytywnym -panleukopenia. :( krecha wyrazna jak nie wiem. kroplowka, moje zdezorientowanie bo nie slyszalam o
chorobie a lekarze nie mowili za bardzo po angielsku.
no i wniosek, ze oczywiscie kupilam Kaszmira chorego, moje koty zdrowe i zwawe, a on od poczatku taki apatyczny i chowal sie, co zwalilam na to ze sie mosi zaaklimatyzowac w nowym otoczeniu, ze spokojny i niesmialy i sie boi. w koncu koty maja rozne temperamenty. teraz widze ze to przez ta chorobe z tygo co tu czytam. podejrzewam ze maja tam niezla epidemie w tej hodowli, o kotrolach weternynarynych mozna pewnie pomarzyc, nie chce mi sie tez wierzyc zeby nie wiedzieli ze sprzedaja chorego
kota. oczywiscie lepiej sprzedac chorego i zostawic problem wlascicielowi. nie chce wiedziec ile im tam kotkow na to umarlo i umrze, ale naweta kasy pewnie szkoda, o lampach UV pewnie w ogole nie slyszeli :/
moj kot mial temperature wysoka i wymiotowal jak wspomnialam, leukocyty 3.9 . byl to wiec dalszy niz poczatkowy etap choroby.
no i te statystyki umieszczajace go w grupie gdzie smiertelnosc wynosi 90% (ponizej 2 miesiecy i nieszczepiony, oddzielony za wczesnie od matki zeby uzyskac jakas odpornosc z jej mlekiem i jej szczepieniami-tu notorycznie za wczesnie oddzielaja kocieta, bo mniejsze lepiej sie sprzedaja. zreszta matka smiem watpic czy byla na panleuko szczepiona)

no i wczoraj po tym jak snily mi sie umierajace koty, pojechalam do miedzynarodowej kliniki ze wszystkimi kotami, zabulilam kasy zaoszczedzonej niby na kupnie z pseudo- i ciagle sie stresuje czy kociak przezyje czy nie, choc wydaje sie ze jest lepiej. i te ceregiele zeby go odseparowac od innych kotow, co jest trudne gdy ma sie jeden pokoj :/ 9niedlugo sie przeprowadzamy) wiec jego miszkaniem jest duza skrzynia na szafie, czasem go biore na dwor gdy bardzo miauczy. i bedzie tak przez jakies
jeszcze 2 tygodniwe, jesli wszystko dobrze sie potoczy.

wiec teraz zaluje, ze kupilam w pseudu- choc nie zaluje ze tego konkretnego kotka, bo moze inny wlasciciel nie poszedlby do weta i kotek nie mialby zadnych szans. a jest przeslodki :)

nie znam sie na tych rodowodach i nie sa mi do niczego potrzebne, ale juz wiem zeby nastepnym razem kupowac kota gdy nie mam watpliwosci co do warunkow w jakich sie wychowywal, i w jakich jest sprzedawany.



chcialam jeszcze dodac, ze tego posta pisalam przedwczoraj ale cos mi internet nawalil i nie moglam wyslac. dzis Kaszmir juz nie zyje...:( odszedl wczoraj nad ranem.
nie kupie juzs nigdy z pseudohodowli :evil:
Obrazek

No heaven will not ever Heaven be; unless my cats are there to welcome me.
Scottish

cukrowa_panienka

 
Posty: 94
Od: Wto kwi 15, 2008 11:35
Lokalizacja: chengdu

Post » Pt maja 16, 2008 17:42

Współczuję, odejście każdego kota to wielki smutek :( Rozumiem, że TAM zaopatrzyć się w zdrowego kota graniczy z niemożliwością... Zresztą nie wiem - my tutaj, jak słyszymy "Chiny", to widzimy jeden gigantyczny koszmar dla zwierząt i ludzi... Długo tam będziesz mieszkać?...
cukrowa_panienka pisze:nie znam sie na tych rodowodach i nie sa mi do niczego potrzebne
Oczywiście można też sfałszować rodowód, jak wszystko... ale ideą rodowodu jest wykazanie, że hodowca starannie prześledził przodków rodziców kocięcia, m. in. w celu wyeliminowania wad genetycznych i odstępstw od rasy.
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob maja 17, 2008 1:40

no może ja tak wtrącę o mojej Saluni. Suczka collie z metryką bez rodowodu (nie potrzebowałam bo psa nie zamierzałam wystawiać ani rozmnażać jednak w każdej chwili mogłam ten rodowód nabyć od hodowcy). Kupiona z bardzo dobrej sprawdzonej hodowli. Wspaniałe warunki, świetny hodowca- taki z powołania Ale co z tego skoro mój piesio i tak jest paskudnie chory. po prostu pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Chory przewód pokarmowy i paskudna dysplazja- czekają endoprotezy. Pozostałe rodzeństwo zdrowe jak byk. No i tak bywa. Piesek ma papiery, dobrego hodowcę, wspaniała rodzinkę od 3 lat i chory. Samo zycie. Tak więc hodowla nie gwarantuje zdrowego zwierzaka. Jednak mimo takich doświadczeń kolejnego psa tez kupię z hodowli. Może innej, ale na pewno z papierami- dla mnie. Chcę aby był z dobrego domku i w całości psem jakiego chciałam czyli collie po raz kolejny :-) natomiast teraz czekam na persiczkę z niewiadomo czego. kotka musze ratować. chory- a jak. ale co zrobić- kochac trzeba. Jednak gdybym miała kupić kotka to oczywiście tylko z dobrej hodowli. Tylko takie mogę wspierać i tylko takie mają sens.

Herbi

 
Posty: 1668
Od: Nie mar 16, 2008 13:44

Post » Sob maja 17, 2008 7:50

Ja myślę, że kociarz, psiarz czy miłosnik innych zwierząt nie może być snobem i większość z nas w nosie ma rodowody zwierzątek jeśli chodzi o chwalenie się nimi przed znajomymi, ale rodowód to nie tylko ciąg utytułowanych przodków to także większa szansa na to, że kot, pies czy inna świnka morska :wink: ma takie a nie inne cechy osobnicze przypisane rasie, że dobra hodowla wesprze nas wiedzą i doświadczeniem w razie kłopotów. Tak jak wszędzie także wśród hodowców trafiają się chodoffcy, a wśród rodowodowych zwierząt zwierzaki chore, ale czy naprawdę powinnyśmy z tego powodu olewać tzw. mniejsze zło? Bo hodowle są złem mniejszym niż pseudohodowle i rozmnażacze. Bo jest nad nimi większa kontrola w zakresie opieki nad kotką, kociętami i w ogóle kotami. Bo statystyki przemawiają na ich korzyść jeśli chodzi o częstotliwość pojawiania się wad wrodzonych, i chorób genetycznych. Bo wreszcie Ci, którzy marzą o kocie o określonym wyglądzie i cechach, a nie chcą czekać na takie perełki np. na forum (o którym mało kto z niezakoconych ma pojęcie) mogą dostać takiego właśnie kota. Natomiast Ci co kochają koty za ich kotowatość, a nie wygląd przygarniają jakiegokolwiek kotka, a kasę przeznaczoną dla chodoffcy wydają na drapak, karmę, kuwetę, legowisko i tyle.
Quod erat demonstrandum

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob maja 17, 2008 10:08

PumaIM,

no zapowiada sie ze pomieszkam minimum do nastepnego lata, potem zobaczymy, byc moze przez reszte zycia :)

tak, tez mnie bulwersuje to co sie tu dzieje odnosnie zwierzat. w internecie pelno dowodow na ich barbarzynstwo.

ale musze przyznac, ze tego tak nie widac na pierwszy rzut oka. chinczycy z ktorymi gadalam nie slyszeli w ogole o tej masakrze kotow, uwazali ze te artykuly byly jakies spreparowane...sa chinczycy, ktorym breanie udzialu w czyms takim czy popieranie nie przemknelo by przez mysl, sa tacy 'ludzcy'...znam pania ktora ma 20 kotow, przygarnietych znajd.tez miala epidemie panleukopenii jakis czas temu i wydala kupe kasy na weta. inna sprawa, ze trzyma te koty w jednym pokoju, wiec jako zwierzeta lubiace miec jakies swoje terytorium watpie by byly bardzo szczesliwe. nie wiem, czemy ich nie wypusci na reszte mieszkania chociaz, przeciez to czyste zwierzaki? no i nie moge sie oprzec skojarzeniu, ze tak jak kurczaki/swinki tez sie zamyka w jednym pomieszczeniu, to i koty...dla nich zwierze to zwierze, nie robia wielkich roznic ze wzgledu na gatunek.
szukalam tez kiedys restaurancji w ktorej podawali by kota czy psa (choc koty to guabgzhou glownie, na poludniu) zeby jakas zadyme zrobic :P ale nie udalo mi sie znalezc. wiec to nie jest tak, ze wchodzi sie do restauracji i serwuja pekinczyka w potrawce :) przynajmniej w pekinie nie, tu przynajmniej gusta kulinarne sa bardziej cywilizowane.
z drugiej strony, niektorzy moi rozmowcy uwazali ze jedzenie psa czy kota to jak zjedzenie swinki, dlaczego ja to rozrozniam? dlaczego swinke mozna, a psa nie? wytykali mi niekonsekwencje, bo nie jestem wegetarianka :) nie wiem co tym sadzic szczerze mowiac, poczulam sie pare razy jak hipokrytka, no bo oprocz naszych zachodnich uwarunkowan kulturowych, ze piesek/kotek do towarzystwa, a swinka do jedzenia, nie widze innego argumentu...pewnie jemy je dlatego, ze nie sa takie slodkie jak pieski/kotki, co jest ich pechem. jakos mnie nie uwiera bardzo swiadomosc ze zdjadlam dobrych pare swinek w zyciu. wiec moze nie jestem w niczym lepsza od tych jedzacych psy chinczykow...? moralnosc wydaje sie byc ta sama - oboje jemy zwierzeta, a ze innego gatunku...


ja sie teraz przeprowadzac do chengdu bede, planuje do jakiejs organizacji prozwierzecej wstapic, wiem ze tam z kolei jest ten problem z niedzwiedziami co je na ta zolc hoduja. (to zolc chyba jest? co niby takie wspaniale lekarstwo wg.ludowej medycyny). PETA tez wiem ze ma azjatycki oddzial, nie wiem czy akurat w tej okolicy.

mysle, ze rzad trzyma w tajemniecy ,do jakiegos mozliwego stopnia przynajmniej te programy eksterminacji. w koncu oni dbaja o kult wladzy :? nie chca jakichs zadym. przecietny chinczyk to patriota i chcewierzyc, ze dzialania rzadu sa sluszne bo on sie kieruje dobrem narodu :? komunistyczna propaganda dziala, wiadomo

ale czesto po prostu te wiadomosci z netu mnie oszalamiaja, ten bezmiar okrucienstwa, te straszne zdjecia czy filmiki. i stwierdzam, ze co ja moge, przeciez nic nie zmienie, jednostka tu sie nie liczy...
Obrazek

No heaven will not ever Heaven be; unless my cats are there to welcome me.
Scottish

cukrowa_panienka

 
Posty: 94
Od: Wto kwi 15, 2008 11:35
Lokalizacja: chengdu

Post » Sob maja 17, 2008 11:47

ale chcialabym jeszcze nawiazac do innego faktu, mianowicie, ze hodowle nie zawsze tez kieruja sie dobrem kota. mam tu na mysli hodowle selektywna prowadzaca do przesadnego wyolbrzymienia pewnych charakterystycznych cech rasy- profil 'pekinczyka' u wspolczesnych
persow. z tego co mi wiadomo, nie jest taki niemal calkowity brak nosa obojetny dla nich, czesto lapia infekcje kanalow nosowo-lzowych przez to? albo many, te bezogonowe. przeciez to jest uposledzanie kota, gorsza rownowaga, kot nie moze balansowac np przy chodzeniu po drzewach czy skakaniu...pewnie sa i inne zdrowotne implikacje. czemu czlowiek zawsze chce poprawiac nature. dala bozia kotu ogon to widac na cos go potrzebuje...

czy te na skroconych lapach, munchkiny chyba. taka karykaturalizacja tez sie na nich odbija, problemy z kregoslupem i latwoscia poruszania sie jak mniemam.
Obrazek

No heaven will not ever Heaven be; unless my cats are there to welcome me.
Scottish

cukrowa_panienka

 
Posty: 94
Od: Wto kwi 15, 2008 11:35
Lokalizacja: chengdu

Post » Sob maja 17, 2008 12:13

ale oczywiscie bede kupowac w przyszlosci w hodowlach z prawdziwego zdarzenia, w miare mozliwosci...



jescze mi sie przypomniala jedna nieprawdopodobna rzecz do czego sa zdolni chinczycy, by sprzedac kota :D
otoz zanim jeszcze kupilam tego swietej pamieci czarnego kotka, napalilam sie na jednego z takich dwoch szylkretowych z bialym. bialo rudy, z czarnym na pysczku ze wygladal jak w masce na bal kanawalowy, nie widzialam jeszcze tak fajnego rozmiesczenia barw. drugi kot mial pysczek rudy z maznieciami czarnego, tak fajnie pomieszane, nie rozgraniczone laty.
zastanawiala sie nad kotkiem tez jedna mloda chinka, gadam z nia chwile i pytam czemu nie chce ktoregos z tych fajnie ubarwionych kotow. ona mi mowi, ze to ubarwienie 'is not real', ze nie jest prawdziwe. nie chcialo mi sie wierzyc, dotykam tego kota badajac czy mi farba na palcach zostanie, wszytko wyglada tak normalnie, zadnych sladow...sprzedawca zapytany mowi, ze ubarwienie prawdziwe (zreszta, glupie strasznie wydalo mi sie pytanie go o to, niedorzeczne zupelnie ). jakby pytac w sklepie, czy w woreczku jest naprawde mleko, czy moze wlali tam wode.
okazalo sie jednak, ze kotki byly farbowane...farba do wlosow, tzn ta czarna czesc :D po jakims czasie sprzedawca to przyznal.

nie wyobrazam sobie, zeby ktos w europie sprzedawal farbowane koty.

swoja droga, to moze byc niezly patent dla kogos kto np. chce wystawiac czarnego (nie wiem jaki efekt dadza na kocie farby w innych kolorach :D )kota z wada za jaka jest uznawane widoczne pregowanie czy biale slady. moze je zafarbowac, i dalej na wystawe :lol:
Obrazek

No heaven will not ever Heaven be; unless my cats are there to welcome me.
Scottish

cukrowa_panienka

 
Posty: 94
Od: Wto kwi 15, 2008 11:35
Lokalizacja: chengdu

Post » Sob maja 17, 2008 20:53

Jano, Uschi i inne dziewczyny. Napiszę coś na pocieszenie dla Was. (Ale uwaga – będzie długo.)

Nie przejmujcie się tak bardzo osobami, których nie można przekonać (jakkolwiek wiem, że to trudne) – ale już piszę dlaczego. Bo na jedną taką znajdzie się co najmniej jedna, która da się przekonać – jakkolwiek niekoniecznie „zarejestrują” swoje „uświadomienie” na forum.
I na to zapowiadane pocieszenie napiszę, że w każdym razie ja jestem osobą, która dała się uświadomić (i w razie czego postaram się uświadomić innych).
Koty mam od prawie 18 lat. Do ostatnich paru miesięcy (czyli dopóki nie trafiłam na forum) nie widziałam nic złego w kociakach nierodowodowych „z domu” – w sumie to nawet nie zastanawiałam się nad tym.
Zresztą nawet jedna z naszych kotek była wzięta z domu (pozostałe dwie do nas „przyszły” z dworu). Raz nawet o mało co nie rozmnożyłam swojej kotki, bo była taka kochana, że chciałyśmy mieć małe Zosiątko (ale to było z piętnaście lat temu, kiedy jeszcze nikt nie słyszał o zabezpieczaniu balkonów, a koty żywiło się ludzkim żarciem ;-) ) Na szczęście nic z tego nie wyszło.

Tak więc żyłam sobie uwielbiając koty (również podwórkowe), ale nie angażując się ideowo. I w tym miejscu kończy się rozdział pierwszy.

Kilka miesięcy temu, już na własnych śmieciach, postanowiłam wziąć kolejną kotkę (a w sumie to dwie, tylko ze względu na warunki mieszkaniowe i TŻ-ta pojedynczo ;-) ) – no bo wiadomo, dom bez kota nie jest prawdziwym domem. No i zaczęłam szukać. Ponieważ nie słyszałam wtedy o miau, szukałam na gratce i Allegro. Na początku chciałam prześliczną Syjamkę z cudownymi ciemnymi łapkami i pyszczkiem. Oczywiście w ogłoszeniach często nie było informacji o rodowodzie (a po cenie nie wiem, bo nie mam pojęcia, ile kosztuje rodowodowa – ok. 300 zł to chyba bez?) albo właśnie były informacje, że rasowa, ale bez rodowodu. Co oczywiście mnie nie obchodziło, bo nie zamierzałam hodować. A i TŻ był za rasowym (nawet jeśli bez rodowodu, „bo wiadomo, co z niego wyrośnie” – jakkolwiek w świetle dzisiejszej wiedzy wiem, jakie to było nieprawdziwe).
W końcu jednak nie zdecydowałam się na rasowego czy „rasowego”, bo jednocześnie naczytałam się tyle rozpaczliwych historii dachowców, że inna opcja przestała wchodzić w grę. No i tak trafiła do mnie Kawa (może ją pamiętacie, bo ostatnio przypominałam sobie jej wątek i widziałam Wasze „kciuki” za jej wyzdrowienie). A za Kawą trafiłam na forum.
No i się „uświadomiłam”. Mam teraz też drugą kotkę (jak zakładał plan), ale r=r.
Mam też nadzieję, że na jedynie dwóch się nie skończy ;-) – oczywiście nie zamierzam rozmnażać.
Niestety, z żalem muszę stwierdzić, że nie wiem, czy kiedyś nie wezmę kota od rozmnażacza czy z pseudohodowli – bezpośrednio czy pośrednio, ale nie dla zaoszczędzenia na kosztach – stać mnie na rasowego, tylko żeby zapewnić mu lepszy byt czy leczenie (wiem, błędne koło, ale same bierzecie z tych samych powodów, więc wiecie, o co chodzi). Albo czy taki kot sam do mnie nie trafi. Zresztą prawdopodobieństwo jest duże, bo – co tu ukrywać – znajdy często nie biorą się z kotów podwórkowych, tylko od ludzi, którym nie chce się sterylizować. A kiedy widzę kociaki siedzące w sklepie, w klatce… :evil:

A co do tych amatorów na pseudorasowców – byleby znajomi myśleli, że naprawdę rasowy – są dla mnie równie śmieszni jak ludzie, którzy kupują podróbki markowych perfum. Co to za Dior czy Armani made in Tajlandia z bazarku – też mi luksus, a przecież po to się kupuje prawdziwe, żeby „wytarzać się w luksusie”. (A ostatnią uwagę piszę nie, żeby się wyśmiewać, tylko to, moim zdaniem, pseudoDiory to dobry argument do wykorzystania dla tych pseudobogaczy od pseudorasowych).

koteczekanusi

 
Posty: 3666
Od: Pon sty 07, 2008 12:03
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Pt maja 23, 2008 23:37

ja natomiast krótko- jeśli kupuje to z dobrej hodowli, jeśli natomiast adoptuje to każde footro które tylko mogę i bez względu na pochodzenie. liczy się dobro zwierzaka.

Herbi

 
Posty: 1668
Od: Nie mar 16, 2008 13:44

Post » Czw maja 29, 2008 12:05

Ja to mam wyrobione takie zdanie na ten temat...
Ani hodowla, ani pseudohodowla nie jest dobra, ani nie jest do końca gwarancją niczego. Sprawa wygląda tak jak w przypadku adoptowania dachowca, nigdy nie masz pewności czy kot będzie zdrowy czy też nie, to kwestia przypadku i szczęścia.
Papierki z prawdziwej hodowli, dające niby gwarancję zdrowia kociaka mogą być równie dobrze autentyczne, jak też nie zgodne z prawdą i kociak po kilku dniach pobytu w nowym domu pada. Nic niestety nie jest doskonałe. Identycznie jest z pseudohodowlą...Wiele jest przypadków ludzi zadowolonych z jednego i równie zadowolonych z drugiego, a także na odwrót.
Jeżeli ktoś chce zakupić sobie kota na wystawy, lub do hodowli, konieczny będzie rodowód. Także w tej sytuacji kupuje z zarejestrowanej hodowli, bo innego wyjścia nie ma.
Problem pojawia sie gdy ktoś chce kupić sobie kota o określonym wyglądzie, po prostu na kolanka i rodowód dla tej osoby po prostu nie ma większego znaczenia, bo nie jest potrzebny. Musi dokonać wyboru, gdzie lepiej zakupić kota. Tu już musi wejść w grę osobiste, wewnętrzne rozeznanie.
Każdy w tej sprawie decyzje podejmuje sam i będzie zbierał jej konsekwencje...Także krytykowanie kogoś z powodu takiej czy innej decyzji jest zbędne. I roztrząsanie w kółko tego samego tematu na tych wszystkich forach według mnie nie ma sensu.
I tak jak ktoś się zakocha w kocie od pierwszego wejrzenia, to kupi nie zastanawiając sie czy to hodowla czy też pseudohodowla. Większość mniej doświadczonych ludzi i tak nie widzi różnicy, więc jak to sie mówi "po co przepłacać?"...
Moja opinia jest być może efektem tego co przeszłam i ktoś co przeżył co innego może mieć inną opinię i w pełni to rozumiem...
Wzięłam małego ze schroniska to niestety odszedł zaraz po przyniesieniu do domu, bardzo to przeżyłam... Zraziłam się trochę do brania kota ze schroniska, więc zdecydowałam sie na hodowlę kotów rasowych, którą wszyscy tu na internecie zawsze bardzo rekomendowali.
Dom bez kota był taki pusty...
Kupiłam więc kota rasowego, syjamskiego z rodowodem, kosztował mnie prawie 2tys. zł. Po kilku dniach okazał się być chory i nie dało się go uratować chociaż wydałam mnóstwo pieniędzy na leczenie. Właściciele z danej hodowli umyli ręce, twierdząc że to dzieło przypadku, że reszta z ich kociąt jest zupełnie zdrowych. Żadnego zwrotu kosztów nie otrzymałam, a żeby się dodatkowo sądzić brakowało mi nerwów i funduszy, więc zrezygnowałam...
Po długim czasie żałoby po stracie kotka, robiąc zakupy, zauważyłam małego kociaka syjamskiego w klatce, w sklepie zoologicznym. Od razu się zakochałam i kupiłam. Chociaż nie ma rodowodu i nie mam dowodu na to że jest syjamskim kotkiem, cieszę się że go mam, bo przynajmniej jest zdrowy i jego wygląd jest taki o jakim zawsze marzyłam...
Nigdy nie potrzebowałam kota na wystawy ani do rozmnażania, tak po prostu, żeby był...Jeżeli ten jest mieszańcem, to też mi to odpowiada...Mam tylko nadzieję że będzie żył długo i szczęśliwie...

Pixel

 
Posty: 20
Od: Czw maja 29, 2008 11:56

Post » Czw maja 29, 2008 12:26

Pixel-chcialam miec MCO ale na kolanka
mam mco z rodowodem
zanim zaczęłam szukac kota dla siebie trafilam tutaj i przeczytalam r=r
rodowod JEST POTRZEBNY nawet wtedy jak sie szuka kota do kochania
rodowod nie daje gwarancji zdrowia, z tym się zgadzam.
ale ja sie z rodowodem lepiej czuję
dlaczego?
bo mam swiadomosć ze ze matka mojej koty nie jest eksploatowana do granic mozliwosci
ze nie ma miotu za miotem
ze je dobrą karme-bylam w domu hodowcy, widzialam co mają w miskach
ze jest pod opieką lekarza
moj kot dostal ksiazeczkę zdrowia z wbitymi szczepieniami, odrobaczeniami
dostal wyprawke

nie jestem w stanie zrozumieć ludzi ktorzy płacą za kota niewiadomego pochodzenia/rasy pseudohodowcom
więc albo r=r albo kociuch z adopcji
Moje koty
Zdjęcia krakowskich schroniskowców
Jest tylko jeden sukces- być w stanie spędzić życie na swój własny sposób - Christopher Morley
Haters gonna hate

BarbAnn

 
Posty: 14179
Od: Wto sie 01, 2006 8:35
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 29, 2008 12:48

Pixel pisze:Ja to mam wyrobione takie zdanie na ten temat...

Ja tez. Nie dam ani zlotowki oszustom.
Pixel pisze:Papierki z prawdziwej hodowli, dające niby gwarancję zdrowia kociaka

Stop. Nikt nigdy nie twierdzil, ze papierek daje gwarancje zdrowia. Papierek jest poswiadczeniem, ze to kot tej wlasnie rasy. Ktos, kto sprzedaje bez papierka, to raz - eksploatuje czesto kotke i ta rodzi dwa razy w roku (stad nizsza cena, bo przeciez dwa mioty), a dwa - czesto pojecia nie ma jak kojarzyc koty, jakie zrobic badania wczesniej i szuka po prostu jak najblizej zamieszkania. Byle byl podobny. I czasem jest tak, ze rodza sie np. buraski. Te ladne sprzedaje, a te zwykle won na ulice, jesli nie uda sie nikomu oddac.
Pseudohodowle powoduja, ze mamy tyle pseudorasowcow w schroniskach.
Widac to zwlaszcza u psow, bo tam wszystkie z rodowodem maja tatuaz. A ile widzialas psow z tatuazem i jak dlugo tam siedzialy?
Pixel pisze:Wiele jest przypadków ludzi zadowolonych z jednego i równie zadowolonych z drugiego, a także na odwrót.

Ok. Tylko powiedz mi jaki jest sens w romnazaniu kotow bez uprawnien hodowlanych, skoro schroniska pekaja w szwach? Skoro zwierzeta sa traktowane jak zabawki? Tu chodzi o ograniczenie rozmnazania w ogole, a wiadomo, ze jak ktos ma ladnego kota, to chcialby male kuleczki po nim. A jesli jeszcze przy okazji zarobi...
Pixel pisze:Problem pojawia sie gdy ktoś chce kupić sobie kota o określonym wyglądzie, po prostu na kolanka i rodowód dla tej osoby po prostu nie ma większego znaczenia,

Nie lepiej przygarnac? Spojrz na forum. W DT jest mnostwo pieknych kotow. I wiadomo czy zdrowe, jaki maja charakter.. Sama przygarnelam Filipa (w podpisie). Oprocz swierzba, ktorego wyleczylismy dawno temu - nie dolega mu nic. I jest najukochanszym kotem. Ja wole tak, niz miec swiadomosc, ze dzieki mojemu zakupowi, to biedna kotka znow bedzie rodzic..
Pixel pisze:Każdy w tej sprawie decyzje podejmuje sam i będzie zbierał jej konsekwencje...

Otoz nie. Konsekwencje zbieraja caly czas koty.
Pixel pisze:I roztrząsanie w kółko tego samego tematu na tych wszystkich forach według mnie nie ma sensu.

Ma. Bo ludzie czasem spogladaja dalej niz czubek wlasnego nosa i swoje "widzimisie". A czesto przygarniaja zupelnie innego niz chcieli. A czesto po prostu nie wiedza jak dziala to wszystko.
Pixel pisze:Większość mniej doświadczonych ludzi i tak nie widzi różnicy, więc jak to sie mówi "po co przepłacać?"....

Noooo... Jesli to jedyny argument to ja wysiadam.. :?
I zapytam przy okazji - po co przeplacac za kota niewiadomego pochodzenia? Nie lepiej wziac z DT chociazby? Za darmo.
Pixel pisze:Właściciele z danej hodowli umyli ręce, twierdząc że to dzieło przypadku, że reszta z ich kociąt jest zupełnie zdrowych.

Z jakiej hodowli? Czy byla spisana umowa?
Kupujac z pseudohodowli (o zgrozo - na allegro) - nie wiesz zupelnie nic. Czesto ludzie kupuja na bazarze i nigdy wiecej nie spotykaja tego czlowieka. Jesli mialabym zaplacic - zadalabym umowy. Czy ktos na bazarze sprzedaje zdrowe, zaszczepione kociaki? Rzadko. Hodowcy przynajmniej maja taki obowiazek.
Zawsze mowie - a rozmnazajcie nawet dachowce, ale pod warunkiem, ze bedziecie miec takie same obowiazki jak hodowcy, czyli szczepienia, trzymanie do 12 tygodnia, umowy i placenie podatkow. Myslisz, ze byloby duzo chetnych? Watpie. BO IM BY SIE NIE OPLACALO.
Pixel pisze:Po długim czasie żałoby po stracie kotka, robiąc zakupy, zauważyłam małego kociaka syjamskiego w klatce, w sklepie zoologicznym. Od razu się zakochałam i kupiłam.

Ano wlasnie.. I tym samym skazalas kolejne na wegetacje w takim miejscu.. Widzialam we Wroclawiu trzy persy za szyba. Nie byly szczesliwe.. A cena - za kota z rodowodem byc moze dalabym mniej, niz za tamte bez.
dorzuć się do sterylek: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/azg dla bezdomnych: KRS 0000338819

Edzina

 
Posty: 4524
Od: Czw lut 10, 2005 12:07

Post » Czw maja 29, 2008 12:57

No to masz szczęście że trafiłaś na uczciwych ludzi, którzy interesują się losem kociaka, ja takiego szczęścia nie miałam...Też chciałam rodowód i chciałam dobrze dla ogółu kotów, nadal chcę...Ale nie mogę się wyzbyć uprzedzeń, wspomnień, ja cierpiałam chyba gorzej niż ten kot. Już przestało mnie obchodzić skąd wezmę kota, modlę sie tylko aby był zdrowy...Panie w sklepie zoologicznym twierdziły że dużo czasu poświęcały opiece nad kociakami, bo było ich dwóch. Jego brat był właśnie kupowany, a ten miał zostać w klatce sam, więc nie mogłam wytrzymać na tą myśl i go tam zostawić...Moje serce wzięło górę...Kiciuś teraz leży mi na kolanach i mruczy, jest naprawdę kochany. Jak i on zdechnie, to ja sie poddam, już nigdy nie wezmę zwierzaka do domu :(

Pixel

 
Posty: 20
Od: Czw maja 29, 2008 11:56

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 701 gości