chcialabym dolaczyc pare moich refleksji i doswiadczen w temacie pseudohodowli kotow
nie czytalam wiekszosci watku, ale:
glowny fakt przemawiajacy za kupnem z pseudo- jest oczywiscie dla mnie cena. odwiedzilam miejsce gdzie sprzedaja koty ostatnio, takie rodowodowe z papierami po 1500(american curl, jakies mc czy norwegi-nie odrozniam ich

do 2500 (za cudownego szynszylowego persa ). ten sklep byl na terenie bazarku ze zwierzetami, gdzie sprzedawano rowniez kurczaki, kroliki itp. nie wygladal jakos ekskluzywnie, z tymi papierami nie jestem pewna czy im w ogole o rodowod chodzilo bo ja tego slowa po chinsku
nie znam, tylko ze jakies 'documents'. koty byly z zagranicy sprowadzane, wiec biorac pod uwage koszty transportu, certyfikaty zdrowia potrzebne do wywozu i wwozu za granice byc moze kotki te byly bez certyfikatow. nie slyszalam w sumie o wystawach kotow w chinach,oni to sie glownie w rasowych smiesznych pieskach lubuja, wiec moze te dokumenty to bylby paragon

a cena taka za przewoz. niemniej dla mnie za wysoka.
ale zaraz na zewnatrz, byly dwa stoiska z kociakami. sporo bylo dlugowlosych,takie persy w starym typie, bez tych zmasakrowanych pyszczkow jakby przezyly bliskie spotkanie z zelazkiem (ten okropny profil pekinczyka :/ ) roznorodne ubarwienia. pytam o cene -50 zl (na polskie-to za najdrozszego kociaka, dlugowlosego rudzielca ktorego zakupilam. dowiedzialam sie potem, ze moglam stargowac do kolo 25 gdybym sie postarala (albo gdybym byla chinka- z bialych zawsze zedra :/ ), bo za jakies 10 dni
kupilismy w tym samym miejscu drugiego kociaka, za 25 wlasnie, czarny dymny.
mam swiadomosc z drugiej strony, ze kotki te nie maja w tamtej pseudohodowli dobrych warunkow. moj pierwszy kotek ma zalamanie na koncu gonka, nie wiem czy to wrodzone, czy moze zlamal sobie i nikt nie zauwazyl, jakas kontuzja czy cos. na bazarku kotki sa w malych klatkach, nie moga w nich nawet stanac , pozycja lezaca lub siedzaca tylko. nie maja w nich picia anin jedzenia. nie jestem pewna czy sprzedajacy podaja im je w ciagu dnia, czy dopiero po zakonczeniu handlu pod wieczor, tym ktore sie
nie sprzedaly. kociaki miaucza rozdzierajaco czasem, czuc ze chca gdzies polatac, pobiegac jak to w ich naturze, nie byc zamknietym w malej klatce. jak je widze to od razu chce kupic wszystkie zeby im dac dobre warunki, zeby byly szczesliwe

z drugiej strony wiem ze zle robie, bo przez takich jak ja te pseudohodowle beda istniec bo bedzie popyt. i te kotki eksploatowane do rozrodu jak najczesciej
okropna rzecz sie okazala po 3 dniach bodajze od zakupienia przeze mnie czarno-dymnego kotka. zauwazylam wymioty 2 razy ale nie bylam pewna czyja to wlasnosc (mam jeszcze dwa koty, tego rudego i bialaska, tez z ulicy) dopoki nie zauwazylam czarnego jak wymiotuje. od razu wet na drugi dzien, byl juz wieczor- z drugiej strony ja myslalam zev to nie jest nic groznego. test z wynikiem pozytywnym -panleukopenia.

krecha wyrazna jak nie wiem. kroplowka, moje zdezorientowanie bo nie slyszalam o
chorobie a lekarze nie mowili za bardzo po angielsku.
no i wniosek, ze oczywiscie kupilam Kaszmira chorego, moje koty zdrowe i zwawe, a on od poczatku taki apatyczny i chowal sie, co zwalilam na to ze sie mosi zaaklimatyzowac w nowym otoczeniu, ze spokojny i niesmialy i sie boi. w koncu koty maja rozne temperamenty. teraz widze ze to przez ta chorobe z tygo co tu czytam. podejrzewam ze maja tam niezla epidemie w tej hodowli, o kotrolach weternynarynych mozna pewnie pomarzyc, nie chce mi sie tez wierzyc zeby nie wiedzieli ze sprzedaja chorego
kota. oczywiscie lepiej sprzedac chorego i zostawic problem wlascicielowi. nie chce wiedziec ile im tam kotkow na to umarlo i umrze, ale naweta kasy pewnie szkoda, o lampach UV pewnie w ogole nie slyszeli :/
moj kot mial temperature wysoka i wymiotowal jak wspomnialam, leukocyty 3.9 . byl to wiec dalszy niz poczatkowy etap choroby.
no i te statystyki umieszczajace go w grupie gdzie smiertelnosc wynosi 90% (ponizej 2 miesiecy i nieszczepiony, oddzielony za wczesnie od matki zeby uzyskac jakas odpornosc z jej mlekiem i jej szczepieniami-tu notorycznie za wczesnie oddzielaja kocieta, bo mniejsze lepiej sie sprzedaja. zreszta matka smiem watpic czy byla na panleuko szczepiona)
no i wczoraj po tym jak snily mi sie umierajace koty, pojechalam do miedzynarodowej kliniki ze wszystkimi kotami, zabulilam kasy zaoszczedzonej niby na kupnie z pseudo- i ciagle sie stresuje czy kociak przezyje czy nie, choc wydaje sie ze jest lepiej. i te ceregiele zeby go odseparowac od innych kotow, co jest trudne gdy ma sie jeden pokoj :/ 9niedlugo sie przeprowadzamy) wiec jego miszkaniem jest duza skrzynia na szafie, czasem go biore na dwor gdy bardzo miauczy. i bedzie tak przez jakies
jeszcze 2 tygodniwe, jesli wszystko dobrze sie potoczy.
wiec teraz zaluje, ze kupilam w pseudu- choc nie zaluje ze tego konkretnego kotka, bo moze inny wlasciciel nie poszedlby do weta i kotek nie mialby zadnych szans. a jest przeslodki
nie znam sie na tych rodowodach i nie sa mi do niczego potrzebne, ale juz wiem zeby nastepnym razem kupowac kota gdy nie mam watpliwosci co do warunkow w jakich sie wychowywal, i w jakich jest sprzedawany.
chcialam jeszcze dodac, ze tego posta pisalam przedwczoraj ale cos mi internet nawalil i nie moglam wyslac. dzis Kaszmir juz nie zyje...
odszedl wczoraj nad ranem.
nie kupie juzs nigdy z pseudohodowli